Logo Polskiego Radia
PAP
Agnieszka Jaremczak 18.10.2013

Ojciec zabitego Szymona z Będzina instruował swoją matkę, jak ma zeznawać

Jak ma zeznawać, co konkretnie mówić a jakie fakty ukryć przed sądem - takie instrukcje przesyłał w listach swojej matce Jarosław R., współoskarżony o zabójstwo syna Szymona.
Ojciec Szymona z Będzina nie przyznał się do zamordowania dzieckaOjciec Szymona z Będzina nie przyznał się do zamordowania dzieckaPolicja.pl

Jarosław R. robi wszystko, by cała odpowiedzialność za śmierć dziecka spadła na jego partnerkę, Beatę Ch. Nazywa ją "szmatą", która "musi zgnić w więzieniu". Sam nie przyznaje się do winy.

Oskarżony miał pretensje do swej matki, że dotychczas składała zeznania nie po jego myśli. Nakłaniał Zenobię R., by nie mówiła przed sądem, że był agresywny, kłótliwy i krzyczał na dzieci. Chciał, by babcia nastawiła dzieci przeciwko Beacie Ch. Instruował ją, by zeznała, że siostry Szymona pytają o niego, a nie Beatę Ch. "Mów, że to ona była zła, a nie ja" - napisał. Prosił też, by wpłynęła na innych świadków.

Treść listów ujawnił Sąd Okręgowy w Katowicach, przed którym toczy się proces w sprawie śmierci dziecka. Proces ruszył na początku września.
Jarosław R. nie wyparł się tych listów. Oświadczył, że napisał w nich prawdę. Jego adwokat mec. Andrzej Herman nie chciał odnosić się do ich treści listów. Powiedział tylko, że bycie obrońcą jest "obowiązkiem, czasem bardzo trudnym, wiążącym się z brakiem komfortu lub dyskomfortem".
Prokurator Arkadiusz Jóźwiak przyznał, że nigdy wcześniej nie spotkał się z sytuacją, by oskarżony w tak bezpośredni sposób nakłaniał świadka do określonych zeznań.
Według ustaleń prokuratury, ojciec mocno uderzył Szymona w brzuch, co spowodowało pęknięcie jelita cienkiego. Dziecko miało też inne obrażenia - sińce na twarzy, plecach i w okolicy nerek, rozciętą wargę. Po uderzeniu w brzuch jego stan pogarszał się z minuty na minutę: gorączkował, wymiotował, miał biegunkę i nie przyjmował pokarmu. 27 lutego Jarosław R. miał zadać dziecku kolejny silny cios pięścią w brzuch. Tego samego dnia Szymon zmarł.
Rodzice próbowali reanimować Szymona, ale na pomoc było już za późno. Jeszcze w dniu śmierci zwłoki syna przewieźli samochodem do Cieszyna, gdzie porzucili je w stawie. Policja długo nie mogła ustalić, kim jest znalezione w stawie dziecko. Rodziców chłopca zatrzymano dopiero w czerwcu 2012 r. Prokuratura przyjęła, że rodzice godzili się na śmierć dziecka, nie udzielając mu pomocy mimo konieczności natychmiastowego podjęcia leczenia. Grozi im dożywocie.

PAP/asop