Ambasador Ukrainy Markijan Malskyj był w niedzielę w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Podczas spotkania - jak powiedział po rozmowie dziennikarzom - dyplomata wyraził "ból i żal" w związku z pobiciem podczas sobotniej, kijowskiej demonstracji dwóch Polaków.
Protesty w Kijowie: szturm na administrację Janukowycza [relacja na żywo]>>>
Poinformował też, że skierował do ukraińskich mediów oświadczenie, w którym stwierdził, że przy deklaracji osiągnięcia standardów europejskich na Ukrainie "użycie siły przeciw pokojowym manifestacjom, a szczególnie przeciw młodzieży nie jest cechą demokratycznego, wolnego społeczeństwa".
x-news.pl, TVN24
Protesty na Ukrainie. Zobacz co się działo w Kijowie [wideo]>>>
Ambasador zaznaczył, że liczy na dialog między władzami swojego kraju i demonstrującymi za integracją z Unią Europejską. Jak dodał, ludzie na ulicach Kijowa bronią swego prawa. Malskyj jednocześnie nie wyklucza, że rozwiązaniem kryzysu politycznego w jego kraju będą nowe wybory.
W rozmowie z polskimi dyplomatami ambasador poruszył też kwestię relacji Kijów - Warszawa. Malskyj wyraził nadzieję, że stosunki polsko-ukraińskie nie pogorszą się w związku z ostatnimi wydarzeniami.
O sytuacji na Ukrainie - tu zobacz więcej>>>
Rzecznik polskiego MSZ Marcin Wojciechowski poinformował, że rozmowa z ambasadorem dotyczyła ostatnich wydarzeń na Ukrainie. Polska dyplomacja przekazała Malskyjowi wyrazy głębokiego zaniepokojenia i oburzenia użyciem siły wobec pokojowej demonstracji oraz wobec pobicia dwóch polskich obywateli. Polskie władze zażądały w tej sprawie wyjaśnień oraz pełnego i obiektywnego śledztwa.
Demonstracje na Ukrainie
W niedzielę na głównym placu ukraińskiej stolicy, Majdanie Niepodległości, odbywa się proeuropejska i antyrządowa demonstracja. Według organizatorów bierze w niej udział kilkaset tysięcy osób. Protestujący, głównie mieszkańcy stolicy, krzyczą: "Precz z bandą!", a także inne hasła wzywające do obalenia prezydenta Wiktora Janukowycza. Wyrażają też swój sprzeciw wobec sobotniej akcji milicji i oddziałów specjalnych Berkut.
W sobotę nad ranem na Majdan Niepodległości w Kijowie wkroczyli milicjanci Berkuta, którzy rozpędzili demonstrację, bijąc ludzi pałkami i rozpylając gaz łzawiący. Rannych zostało kilkadziesiąt osób, w tym dwóch obywateli polskich. W sobotę późnym popołudniem w Kijowie ponownie zebrały się tłumy, które domagały się tym razem zmiany władzy.
Tusk: oczekujemy wyjaśnień
Premier Donald Tusk odnosząc się do rozpędzenia przez ukraińską milicję demonstracji podkreślił w sobotę, że opinia publiczna w Polsce i opinia międzynarodowa na pewno nie będzie akceptowała, nie będzie tolerowała tego typu drastycznych zdarzeń.
Zapowiedział, że strona polska będzie oczekiwała wyjaśnień od strony ukraińskiej w sprawie pobicia polskich obywateli, którzy uczestniczyli w demonstracji. Premier zaznaczył jednocześnie, że "odpowiedzią na tego typu sytuacje, jaka zdarzyła się w Kijowie, musi być dialog".
x-news.pl, TVN24
"Zrobię wszystko, by zbliżyć Ukrainę z UE"
Protesty na Ukrainie rozpoczęły się 21 listopada, kiedy to rząd ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Podpisanie miało nastąpić na ubiegłotygodniowym szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie.
Decyzję o zamrożeniu relacji z Brukselą podjął prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz. W niedzielę, przed demonstracją powiedział, że "zrobi wszystko co zależy od niego, żeby przyspieszyć proces zbliżania Ukrainy z Unią Europejską".
"Ukraina dokonała własnego wyboru geopolitycznego. Jesteśmy Europejczykami i nasza droga została określona przez historię. Jednocześnie nasze państwo, o czym jestem głęboko przekonany, powinno się integrować ze wspólnotą narodów europejskich jako równy partner, który będzie szanowany i z którym będą się liczyć" - czytamy w oświadczeniu prezydenta.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
IAR, PAP, kk