Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Klaudia Hatała 02.12.2013

Nie będzie śledztwa ws. "taśm PO". "Nie ma znamiona przestępstwa"

Prokuratura w Legnicy uznała, że sprawa nie dotyczy funkcjonariuszy publicznych, a KGHM, gdzie działaczom Platformy proponowano pracę, nie jest instytucją publiczną.
Jacek ProtasiewiczJacek ProtasiewiczParlament Europejski
Posłuchaj
  • Rzeczniczka legnickiej prokuratury Liliana Łukasiewicz uzasadnia, dlaczego nie będzie postępowania w sprawie afery taśmowej z udziałem działaczy PO (IAR)
  • Andrzej Andrzejewski z Polskiego Radia Wrocław o tym, dlaczego nie będzie śledztwa ws. afery taśmowej PO (IAR)
  • Jacek Protasiewicz mówił Radiu Wrocław, że liczy, że ta decyzja zamknie wszelkie komentarze (IAR)
Czytaj także

- Nie ma znamiona przestępstwa płatnej protekcji, czy też innych czynów, będących przedmiotem złożonych zawiadomień - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy Lilianna Łukasiewicz.

"Nie przekroczyli uprawnień ani obowiązków"

Śledczy z Legnicy zbadali ujawnione przez media taśmy z rozmów podczas zjazdu wyborczego PO w Karpaczu, 26. października, oraz nagrane rozmowy prowadzone w dwóch poprzednich dniach. Prokuratura twierdzi, że nie doszło ani do płatnej protekcji, ani do przyjęcia korzyści majątkowej, obietnicy udzielenia korzyści majątkowej, przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych czy przekupstwa wyborczego. Śledczy przypominają, że z płatną protekcją mamy do czynienia tylko w związku z podmiotami publicznymi, a KGHM takim nie jest od 2010 roku, gdy Skarb Państwa stracił udział większościowy. Ponadto ci, którzy proponowali stanowiska, nie przekroczyli uprawnień ani obowiązków, bo chodziło o wybory wewnątrzpartyjne. To oznacza, że nie byli oni funkcjonariuszami publicznymi, a propozycje składali nie jako posłowie PO, tylko jako członkowie partii politycznej, działający w jej imieniu i na jej rzecz.

"Sugestie, a nie obietnice"

Umorzono śledztwo także w sprawie posła PO Michała Jarosa i radnego z Polkowic, Tomasza Borkowskiego. Prokuratura uznała, że słowa o sprowadzeniu do Polski rodziny Frosta z Ukrainy, w związku ze znajomościami Jacka Protasiewicza w MSZ, były sugestią, a nie obietnicą.

Prokuratura nie zajmie się też trzecim wątkiem. Chodzi o radnego Pawła Chomiczewskego, który napisał do szefa zjazdu w Karpaczu, że delegatom z Głogowa składano obietnice w zamian za głosowanie na jednego z kandydatów. Po rozpytaniu radnego prokuratura nie mogła stwierdzić jednoznacznie czy sprawa dotyczyła radnych z tego miasta, jakie obietnice im składano, oraz którego kandydata sprawa dotyczyła.

"Te dwa spotkania były wstydliwym marginesem"

Jacek Protasiewicz powiedział, że liczy, że ta decyzja zamknie wszelkie komentarze. - Bardzo chciałbym żeby to uspokoiło sytuację wewnątrz, ale równie mocno chciałbym żeby z dolnośląskiej Platformy zeszło to odium nieuczciwych wyborów, bo te wybory, tak jak je mogli wszyscy obserwować, były prawdziwą i uczciwą rywalizacją. Te dwa spotkania były jedynie wstydliwym marginesem - mówi Protasiewicz.

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył europoseł Piotr Borys, który uważa, że sprawa nie jest jeszcze zakończona. - Poczekam jeszcze na sąd koleżeński - powiedział.

"Sprawą i tak zajmie się partyjny sąd"

Adam Szejnfeld (PO) podkreślił jednak na poniedziałkowej konferencji prasowej, że niezależnie od decyzji prokuratury sprawą dolnośląskich wyborów zajmie się partyjny sąd. Poseł dodał, że prokuratura zbadała prawny aspekt sprawy, ale pozostaje jeszcze wymiar etyczno-moralny dolnośląskich wyborów.

- Prokuratura bada jedynie aspekt prawny - może wszcząć postępowanie, jeśli uzna, że naruszone zostały przepisy prawa. Prokuratura nie znalazła podstaw prawnych do podjęcia tego rodzaju działań. Nie umniejsza to w mojej ocenie kwestii naruszenia zasad etycznych i moralnych. Niezależnie od stanowiska prokuratury sąd koleżeński PO będzie zajmował się sprawą pod względem naruszenia statutu oraz powszechnie akceptowalnych zasad etycznych i moralnych" - zaznaczył Szejnfeld.

Opozycja oburzona

Opozycja jest oburzona faktem, że nie będzie śledztwa w sprawie taśm dolnośląskiej Platformy Obywatelskiej. Rzecznik PiS-u Andrzej Duda łączy tę decyzję z zapowiedzią premiera, że nie przyjmie sprawozdania z ubiegłorocznej działalności Prokuratora Generalnego. Polityk jest przekonany, że przetrzymywanie od marca tego dokumentu dało swoisty nacisk na śledczych.
Lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro mówi o skandalicznej decyzji prokuratury i zamiataniu afery korupcyjnej w PO pod dywan. To pokazuje - uważa polityk - że mamy do czynienia z fikcją, a nie niezależną prokuraturą.
Podobnego zdania są politycy SLD. Sekretarz generalny partii Krzysztof Gawkowski mówi, że prokuratura wysłała jasny sygnał do społeczeństwa - wystarczy zapisać się do Platformy Obywatelskiej, by dostać pracę w zamian za głosowanie.
Do sugestii opozycji nie chce się odnosić poseł PO Andrzej Halicki. A postawę dolnośląskich działaczy partii komentuje krótko: bez względu na to, czy postępowanie będzie, czy nie wszyscy się w Platformie wstydzimy. Jego zdaniem, do takiej sytuacji nie powinno było dojść.

Czytaj też<<<Afera taśmowa w PO. Śledztwa nie będzie, opozycja oburzona>>>

Namawiali do głosowania na Protasiewicza

Sprawa ma związek z wyborami na przewodniczącego dolnośląskiej PO, w których Jacek Protasiewicz pokonał Grzegorza Schetynę. Kilka dni po głosowaniu w mediach pojawiło się nagranie, na którym słychać jak poseł PO Norbert Wojnarowski proponował delegatowi na zjazd Edwardowi Klimce posadę za głos oddany na Jacka Protasiewicza.
Później światło dzienne ujrzały kolejne nagrania, dotyczące wyborów na Dolnym Śląsku. Ich bohaterami byli tym razem: poseł Platformy Michał Jaros i radny z Polkowic Tomasz Borkowski, którzy namawiali stronnika Grzegorza Schetyny do głosowania na Jacka Protasiewicza. W zamian sugerowali, że działacz Platformy - Paweł Frost - mógłby trafić do rady nadzorczej jednej z państwowych spółek.

Protasiewicz wygrywa ze Schetyną
Wybory regionalne w dolnośląskiej Platformie wygrał wspierany przez Donalda Tuska eurodeputowany Jacek Protasiewicz. Otrzymał on 205 głosów. Grzegorza Schetynę wybrały 194 osoby . Do wyłonienia nowego szefa PO na Dolnym Śląsku potrzebne były dwa głosowania. W pierwszym na Protasiewicza głosowało 200 delegatów, a na Schetynę 199. Dwie osoby wstrzymały się od głosowania, dlatego Protasiewicz nie uzyskał bezwzględnej większości głosów i dlatego zdecydowano o powtórzeniu głosowania.

Zarząd Krajowy PO zdecydował, po ujawnieniu nagrań, że nie będzie powtórnych wyborów władz Platformy na Dolnym Śląsku. Jednomyślnie zawiesił też na trzy miesiące w prawach członków partii zarówno osoby, które nagrały rozmowy ujawnione przez "Newsweek", jak i te, które zostały nagrane.

Taśmy Protasiewicza - czytaj więcej>>>

(TVN24/x-news)

IAR,PAP,kh