Pociągi spółki Przewozy Regionalne stanęły dziś na 2 godziny - między 7 a 9 rano. Związkowcy twierdzili, że godziny strajku wyznaczono tak, aby były możliwie mało uciążliwe dla pasażerów. Kolejarze domagają się podwyżki pensji o 280 złotych brutto od 1 czerwca.
- Nie ma dobrej pory na strajk. Miejscem rozwiązywania problemów jest stół negocjacyjny i dialog społecznych. Niestety, my już 3 lata dopominamy się, aby ten dialog społeczny w sprawie Przewozów Regionalnych się rozpoczął. Bezskutecznie - tłumaczy Leszek Miętek. Przypomina, że związki zawodowe, chcąc nie utrudniać życia pasażerom, przeprowadziły wcześniej ogólnopolskie pikiety pod Ministerstwem Infrastruktury.
Adrian Furgalski, ekspert branży kolejowej, przyznaje, że sytuacja spółki jest trudna. - Pensje pracowników Przewozów Regionalnych od 3 lat stoją w miejscu, a właściwie idą w dół, bo przecież mamy sporą inflację - mówi.
Jeśli postulaty kolejarzy nie zostaną spełnione do 8 lipca, to od 12 lipca w zakładach Przewozów Regionalnych rozpocznie się 10-dniowe referendum w sprawie strajku generalnego.
Leszek Miętek wśród problemów, z którymi boryka się polska kolej, wymienia: nieskoordynowane rozkłady jazdy, nieskomunikowane pociągi, brak wspólnego biletu. Gość Trójki uważa również, że brakuje wspólnej oferty przewozowej. - Nie może być tak, żeby pociągi różnych przewoźników przed sobą "uciekały". Przewozy Regionalne powinny dowozić podróżnych do spółki Intercity i odwrotnie - tłumaczy.
Zdaniem Adriana Furgalskiego problemy zaczęły się od reformy rynków przewozów pasażerskich w 2008 roku. - W moim przekonaniu jeszcze przez 5 lat będziemy porządkować tę sytuację, nie tylko złą w Przewozach Regionalnych, ale i taka dobra marka, jaką było Intercity, po tej reformie prawie poszła na dno - mówi.
Audycji "Puls Trójki" można słuchać od poniedziałku do piątku o 17.45.
(pg)