Logo Polskiego Radia
Trójka
Paula Golonka 14.03.2012

Anonimowy krytykant spełnia się w internecie

- Dużo łatwiej jest nam zaatakować kogoś, niż pokonać go na argumenty, pokazać ciekawszą rację - powiedział Zbigniew Hołdys podczas trójkowej dyskusji na temat znaczenia krytyki, wywołanej przez pewną recenzję Tomasza Raczka.
Anonimowy krytykant spełnia się w internecieGlow Images/East News
Posłuchaj
  • "Za, a nawet przeciw" - 14 marca 2012
Czytaj także

- Ja występuję pod swoim nazwiskiem, mówię otwarcie jakie jest moje zdanie i jawnie je wyrażam. W sytuacji, gdy w internecie odbywa się to w sposób anonimowy, bez odpowiedzialności za słowo, to nie bardzo wiadomo co z tym zrobić - uważa Zbigniew Hołdys, muzyk, felietonista "Newsweeka".

Dr Hanna Hamer, psycholog z Niepaństwowej Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Białymstoku dodała, że są ludzie niedowartościowani, którzy wolą skrytykować niż pochwalić. - Pamiętajmy jednak, że krytykanctwo różni się od krytycyzmu, bo to pierwsze jest wadą, a to drugie może być zaletą, o ile nie ma go zbyt dużo w naszym życiu i jest uzupełnione o pochwały - powiedziała w rozmowie z Kubą Strzyczkowskim.

Cała dyskusja o granicach krytyki zczęła się od niepochlebnej wypowiedzi krytyka filmowego Tomasza Raczka na temat filmu "Kac Wawa", który odradza widzom jego oglądanie. Jeden ze współproducentów filmu Jacek Samojłowicz zapowiedział wniesienie pozwu do sądu uważa bowiem, że przez krytyka został znacząco obniżony dochód z filmu.

- Pan Raczek zamiast filmu krytykuje twórców, a nawet namawia do bojkotu filmu. Namawianie do bojkotu działalności gospodarczej i krytyka przedsiębiorcy, to już poważny problem. Poza tym on obraża wszystkich twórców "Kac Wawa", uważam, że jest to naruszenie dóbr osobistych i dlatego postanowiłem skierować sprawę do sądu - potwierdził w Samojłowicz w Trójce.

Prof. Piotr Kruszyński, prawnik karnista jest zdania, że gdyby rozumować tak, jak producent filmu, to nigdy, nikt i na żaden temat nie mógłby napisać negatywnej opinii. - Są owszem granice krytyki wyznaczone przez prawo, które zakłada, że nie wolno używać słów obelżywych, poniżać, używać argumentów dotyczących pochodzenia etnicznego, orientacji seksualnej czy wyznania. Jeśli jednak ktoś uważa, że film nie jest wart oglądania, jego świętym prawem jest to napisać - powiedział.


Sam Tomasz Raczek nie obawia się procesu. Ma nawet nadzieję, że cała sytuacja będzie "okazją do pozytywnego zamieszania w życiu kulturalnym" i rozmowy o jego poziomie.

Dlaczego Polacy donoszą i to anonimowo? Zapraszam do wysłuchania całej audycji "Za, a nawet przeciw - 14 marca", w której wypowiadali się słuchacze i eksperci: Michał Ogórek - felietonista, satyryk, krytyk filmowy, Dorota Stalińska - aktorka, Jacek Rakowiecki - redaktor naczelny miesięcznika "Film".