Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Agnieszka Jaremczak 20.01.2014

Protesty na Ukrainie. Milicja strzela do dziennikarzy

Strzelają gumowymi kulami do reporterów, operatorów kamer i fotoreporterów. Ucierpiało 12 osób.

Najpierw funkcjonariusz oddziałów specjalnych Berkut mierzy do niego ze strzelby. Następnie strzela. Po sekundzie obraz raptownie się urywa. To wstrząsające nagranie operatora kamery Radia Swoboda, które na bieżąco relacjonuje wydarzenia w Kijowie.

(źródło: www.youtube.com/RadioSvoboda.com)

Z kolei operator stacji telewizyjnej 5. Kanał, pokazał kamerę z gumowym pociskiem, który utkwił w jej obudowie. Według jego relacji sprzęt został uszkodzony, gdy nagrywał atak młodych ludzi na funkcjonariuszy Berkuta, filmując milicjantów przez szparę w ustawionej przez protestujących barykadzie. - Dobrze, że nie trafili mnie w oko - mówi Iwan Nakoneczny.

Mniej szczęścia miał operator telewizji internetowej "Spilno.tv" Anatolij Łazarenko, który został trafiony pociskiem w rękę. Reporterka kanału telewizyjnego 1+1 poinformowała z kolei, że gumowa kula raniła ją w nogę.

Gazeta internetowa "Ukrainska Prawda" podała, że minionej nocy wielu operatorów kamer i fotoreporterów widziało laserowe promienie, które były w nich wymierzone. Jak informuje Ukraiński Instytut Masowej Informacji, który zajmuje się monitoringiem wolności mediów  większość z rannych dziennikarzy ma niegroźne obrażenia.

(źródło: UA 1+1/x-news)

Dziennikarz, który idzie na ulicę Hruszewskiego, gdzie trwają starcia radykalnej prawicowej młodzieży z funkcjonariuszami, zakłada pomarańczową bądź żółtą kamizelkę z wyraźnym napisem „Prasa”. Jeżeli pracuje tuż przy barykadzie, na głowie ma także kask, czasem okulary ochronne i maskę chroniącą przed gazem.
Mimo to milicja i wojska wewnętrzne traktują pracowników mediów jak resztę demonstrantów.

W sumie rannych jest około 100 funkcjonariuszy i tyle samo protestujących. Milicja, w którą rzucano kostką brukową, pałkami i koktajlami Mołotowa, odpowiedziała strzałami z broni na gumowe kule, granatami hukowymi oraz polewała atakujących wodą przy temperaturze wynoszącej minus 10 stopni C.

Cztery osoby są w ciężkim stanie. Jednej - amputowano dłoń, a trzy kolejne straciły po jednym oku.

Część z rannych demonstrantów w obawie przed ewentualnymi konsekwencjami - nie zgłosiła się do przychodni i szpitali.

Zamieszki wybuchły w niedzielę po południu. Kilka tysięcy Ukraińców próbowało rozwalić barykadę blokująca dostęp do dzielnicy rządowej. Ludzie mówili, że mają dość "sterczenia" na Placu Niepodległości. Od liderów opozycji domagali się czynów a nie słów. Zignorowali lidera opozycyjnego UDAR-u Witalija Kliczkę, który apelował do tłumu o zachowanie spokoju. Jeden z demonstrantów skierował na niego gaśnicę przeciwpożarową.

(źródło: ENEX/x-news)

Grupa młodych ludzi atakuje kamieniami i koktajlami Mołotowa ukryty pod tarczami milicyjny kordon. Milicja odpowiada strzałami z broni na gumowe pociski, granatami hukowymi, gazem łzawiącym oraz wodą z armatki wodnej. Obie strony pozostają na pozycjach, które zajmowały wcześniej i żadna z nich nie ustępuje pod naporem przeciwników.

Wiktor Janukowycz nie chce rozmawiać z opozycją. Witalij Kliczko nalega

Liderzy opozycji twierdzą, że zamieszki wywołali prowokatorzy inspirowani przez obecne władze. Ich zdaniem, rządzący przygotowują się do siłowego stłumienia manifestacji. Chcą jednak przygotować grunt przed brutalnym rozpędzeniem tłumu pokazując, że zagrażają oni bezpieczeństwu na ulicach Kijowa.

O protestach na Ukrainie - tu czytaj więcej>>>

IAR/PAP/asop

''