Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Martin Ruszkiewicz 31.12.2015

Czas dżihadystów z Państwa Islamskiego. Świat w 2015 roku

Rok 2015 na świecie upłynął pod znakiem Państwa Islamskiego. Jeszcze niedawno dworowano, że jest niczym świnka morska: ani to państwo, ani islamskie, ale to właśnie samozwańcy spod znaku czarnej flagi jak nikt inny wpłynęli na wydarzenia międzynarodowe w mijającym roku.

Związani z dżihadystami terroryści dokonali szeregu morderczych zamachów na kilku kontynentach, nie tylko w Azji i Afryce, ale także w Europie i Ameryce Północnej.

Najbardziej spektakularną i siejącą najwięcej strachu ich akcją była seria skoordynowanych ataków, jakich fanatycy Państwa Islamskiego dokonali w listopadzie w Paryżu, zabijając tam ponad 130 osób.

Z kolei na początku grudnia małżeństwo zamachowców zapatrzone w "kalifa" Państwa Islamskiego, Abu Bakra Al-Baghdadiego, zastrzeliło 14 osób w kalifornijskim San Bernardino w USA. Wydarzyło się to w niecały miesiąc po tym, jak prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama oświadczył: "powstrzymaliśmy Państwo Islamskie".

Ostatniego dnia października, również za sprawą dżihadystów, bomba zniszczyła samolot pasażerski z rosyjskimi turystami na pokładzie, zabijając ponad 220 osób. Wracali z wakacji w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk.

Dżihadyści zabijali także dziesiątki osób w Turcji oraz w Tunezji, gdzie ofiarami padli głównie turyści zagraniczni, w tym z Polski.

Mocarstwa na wojnie

Barbarzyńskie wyczyny dżihadystów zmusiły prezydenta USA Baracka Obamę do zrewidowania jego doktrynalnego założenia o niepodejmowaniu kolejnych zagranicznych interwencji zbrojnych. W efekcie tej zmiany Stany Zjednoczone zmontowały międzynarodową koalicję, z udziałem państw arabskich, która bombarduje z powietrza pozycje Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii.

W awanturę wojenną rozpętaną przez dżihadystów zaangażowane są już wszystkie, z wyjątkiem Chin, najważniejsze światowe mocarstwa. Pod hasłem walki z Państwem Islamskim działa także Rosja, choć według państw zachodnich Moskwa bombarduje w Syrii nie - jak sama twierdzi - dżihadystów, lecz sprzymierzonych z Zachodem ich przeciwników, którzy jednocześnie są wrogami dyktatora Baszara al-Assada, czyli wieloletniego alianta Moskwy.

W wojnie "świnek morskich" biorą udział Waszyngton, Moskwa, Paryż, Londyn, ale także istotni gracze w regionie Bliskiego i Środkowego Wschodu: Turcja, Arabia Saudyjska i Iran. Konfrontacja przybiera chwilami bardzo groźne formy, jak np. wtedy, gdy Turcja, ważny członek NATO, zestrzeliła rosyjski samolot wojskowy. Tego typu zdarzenie było niemal nieuniknione wziąwszy pod uwagę, że Rosjanie nie koordynują swoich akcji z pozostałymi interwentami.

Źródło: CNN Newsource/x-news

Wstrząs dla Europy

Dżihadyści gruntownie przetasowują globalną politykę. Z polskiego punktu widzenia kluczowe jest to, że wstrząsnęli posadami Unii Europejskiej. Ich mordercza kampania w Syrii i Iraku doprowadziła do śmierci prawie ćwierci miliona ludzi oraz masowego exodusu przerażonych cywilów. Z domów uciekło aż 9 mln osób.

W efekcie Europę zalewa bezprecedensowa fala uchodźców. Ich liczba już przekroczyła milion, co doprowadziło do największego kryzysu w UE od wielu lat. Poszczególne kraje skaczą sobie do oczu w zajadłych sporach o to, jak powinna wyglądać polityka imigracyjna. Niektóre z nich wprowadziły kontrole graniczne, a nawet zaczęły wznosić ogrodzenia na otwartych wcześniej granicach, by zatamować niekontrolowany napływ uchodźców. Coraz głośniej mówi się, że jest zagrożone dalsze istnienie strefy Schengen, a co za tym idzie na włosku zawisła zasada swobodnego przepływu osób, jeden z fundamentów wspólnej Europy. Tym bardziej, że na drugiej szali leży nie tylko narastająca niechęć społeczeństw zachodnich do muzułmańskich migrantów, ale i strach przed terroryzmem. To one napędzają ksenofobiczne nastroje.

Awantura o uchodźców zepchnęła w cień nawet perturbacje strefy euro, wywołane przez politykę rządu w Atenach, który zakwestionował wcześniejsze ustalenia Unii Europejskiej dotyczące sposobów dźwigania się Grecji z zapaści gospodarczej (w ciągu ostatnich pięciu lat tamtejsza gospodarka skurczyła się o jedną czwartą). Ostatecznie musiał je przełknąć, ale "Grexit”, czyli możliwość porzucenia przez Grecję wspólnej unijnej waluty wciąż jest realny.

Unii nie brakowało w mijającym roku także innych problemów, ale bodaj najważniejszym z nich jest coraz powszechniejsze przeświadczenie, że UE przestała oferować atrakcyjne rozwiązania. "Nie jesteśmy przeciwko wspólnej Europie, ale jeśli ona nie działa na naszą korzyść, to po co nam coś takiego?" - słyszałem od młodych ludzi w Hiszpanii czy Portugalii, gdzie bezrobotna jest co trzecia osoba w wieku do 30 lat.

Ukraina w zamrażarce

Najważniejsze produkty eksportowe Państwa Islamskiego: uchodźcy i terroryzm tak dalece absorbują przywódców państw zachodnich, zwłaszcza europejskich, że tracą one z pola widzenia konflikt na Ukrainie.

Upływający rok zakonserwował status quo za naszą wschodnią granicą: walki w Donbasie nie ustały, ale mają bardzo ograniczony zakres.

Taki "zamrożony konflikt" pozwala Rosji utrzymywać jej cel minimum: wprawdzie nie ma obecnie szans na podporządkowanie sobie Ukrainy, ale destabilizuje tam sytuację i torpeduje prozachodnie reformy, które byłyby w stanie na trwałe wyrwać ten kraj z orbity wpływów Moskwy. By do tego nie dopuścić prezydent Władimir Putin nie zawahał się poświęcić dobrych relacji Rosji z Zachodem w sferze gospodarczej i politycznej.

Moskwa na kursie kolizyjnym

Rosja kontynuuje na arenie międzynarodowej swą awanturniczą politykę - mimo coraz boleśniejszych strat gospodarczych. Kurs rubla leci w dół, a rosyjski sektor turystyczny legł w gruzach. Kłopoty budżetowe pogłębiają malejące ceny ropy naftowej.

Władze rosyjskie rozwiązań szukają jednak nie w gospodarce, lecz na arenie politycznej. Stąd, po aneksji Krymu i wywołaniu wojny w Donbasie, Kreml zdecydował się na interwencję w Syrii, która pozwala podtrzymywać ułudę supermocarstwa i odwracać uwagę obywateli Rosji od problemów wewnętrznych. Zarazem akcja miała być próbą podjęcia geopolitycznej gry z Zachodem: wspólna koalicja w walce z dżihadem w zamian za wycofanie poparcia dla Ukrainy. Oferta nie została przyjęta, Unia Europejska utrzymała sankcje wobec Rosji.

Zadyszka chińskiego smoka

Wobec natłoku dramatycznych wydarzeń w różnych częściach globu wieści z Chin rzadziej zajmują czołówki w światowych serwisach informacyjnych, ale w Państwie Środka również zapadło w 2015 roku kilka decyzji, które mają wielkie znaczenie z globalnego punktu widzenia.

Chińczycy wycofali się z polityki ograniczania populacji za pomocą zasady "jednego dziecka". Zastąpił ją model 2+2. Dzięki temu Chiny chcą osłabić trend starzenia się społeczeństwa i przywracać równowagę w liczebności ludzi obu płci. Dotychczas, bowiem, wskutek ograniczeń narzuconych przez władze, rodziny chińskie preferowały potomków męskich.

Władze w Pekinie zdewaluowały miejscową walutę, juana, co zdaniem ekonomistów ma stymulować malejący wzrost gospodarczy. Wciąż wynosi on nieco ponad 6 proc., ale jest prawie o połowę niższy niż ten, do którego azjatycka fabryka globu przyzwyczaiła wszystkich w ostatnich latach. Teraz pracuje na pół gwizdka.

Nie maleją natomiast imperialne apetyty Chin. Chińczycy budują sztuczne wyspy na Morzu Południowochińskim i zakładają na nich bazy wojskowe, co ma zabezpieczyć ich pretensje do kontroli tamtejszych szlaków żeglugi handlowej oraz naturalnych złóż. Na pozornie spokojnym Dalekim Wschodzie także, więc narasta napięcie. W dodatku również Pekin ma już na pieńku z Państwem Islamskim, które dokonało egzekucji na chińskim zakładniku, werbuje rekrutów spośród ujgurskich muzułmanów, a obszary Państwa Środka na swoich mapach przedstawia jako część przyszłego kalifatu. Prezydent Chin Xi Jinping powiedział, że "terroryści są wspólnym wrogiem całej ludzkości".

Juliusz Urbanowicz, mr