Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
Adam Kaliński 28.03.2019

Pakiet mobilności może zagrozić unijnej gospodarce a protekcjonizm zniszczyć polski transport

Prawdopodobnie po 1 kwietnia 2019 roku Parlament Europejski ponownie zajmie się pakietem mobilności, czyli zestawem regulacji dotyczących funkcjonowania transportu drogowego w Unii Europejskiej.
Posłuchaj
  • Jakub Ordon z Ogólnopolskiego Centrum Rozliczania Kierowców - mówił w PR 24 o unijnym projekcie tzw. pakietu mobilności (Sylwia Zadrożna)
  • O pakiecie mobilności mówi Mateusz Włoch, ekspert firmy Inelo. (Aleksandra Tycner)
  • Naszym przewoźnikom najbardziej zależy, żeby nie blokować dostępu do unijnych rynków - mówi Mateusz Włoch, ekspert firmy Inelo. (Aleksandra Tycner)
  • Niekorzystne dla Polski rozwiązania forsują głównie kraje tak zwanej starej Unii - mówi Mateusz Włoch ekspert firmy Inelo. (Aleksandra Tycner)
  • Konsekwencje w wypadku uchwalenia pakietu mobilności w obecnej wersji będą niekorzystne przede wszystkim dla Polski, która jest największym przewoźnikiem w Europie - mówi Mateusz Włoch. (Aleksandra Tycner)
  • Sojusznikami Polski w sprawie pakietu mobilności są kraje nowej Unii - mówi Mateusz Włoch ekspert firmy Inelo. (Aleksandra Tycner)
  • Przewodniczący Parlamentu Europejskiego odwołał głosowanie nad niekorzystnym dla Polski tak zwanym pakietem mobilności. Chociaż w najbliższym czasie komisja transportu ma zająć się poprawkami złożonymi do projektu, to w praktyce jest mało prawdopodobne, by jeszcze w tej kadencji Parlamentu pakiet mobilności został uchwalony - mówi Szymon Huptyś, rz
  • Jakie znaczenie dla polskiej branży transportowej będą miały nowe przepisy zawarte w projekcie tzw. pakietu mobilności - o tym w radiowej Jedynce mówił Maciej Wroński, prezes związku "Transport i Logistyka Polska". (Błażej Prośniewski)
  • Gospodarczy Temat Dnia w radiowej Jedynce - Elżbieta Szczerbak
Czytaj także

Pierwotnie głosowanie zaplanowano na 27 marca 2019 roku, ale zostało odłożone ze względu na dużą liczbę poprawek zgłoszonych przez polskich europosłów. Przyjęcie przez PE pakietu mobilności może doprowadzić do poważnych problemów w polskiej  branży transportowej.

Według Macieja Wrońskiego, prezesa Związku Transport i Logistyka Polska (ZTLP), nowe przepisy zabiorą polskim firmom co najmniej połowę rynku usług transportu międzynarodowego.

1600 poprawek do pakietu mobilności

Obecnie Polska jest potentatem na unijnym rynku usług transportowych. Obsługujemy niemal 30 proc. kursów w transporcie międzynarodowym. To jednak może się skończyć, właśnie przez tzw. pakiet mobilności, który miał być głosowany 27 marca 2019 roku.

– Poczułbym ulgę w takiej sytuacji, gdyby rzeczywiście w tej kadencji Parlamentu Europejskiego prace nad pakietem mobilności zostały zakończone. Natomiast obecnie przeprowadzono dwugodzinną debatę, i przesunięto głosowania ze względów technicznych. Ponieważ nasi parlamentarzyści i nasi posłowie – chwała im za to – opracowali ponad 1600 poprawek – podkreśla gość radiowej Jedynki Maciej Wroński.

Ze względów technicznych poprawki muszą zostać przetłumaczone na wszystkie języki unijne.

– Stąd głosowanie przesunięto i prawdopodobnie odbędzie się ono 1 kwietnia. Czyli zwycięstwa nie ma, ale jest wygrana drobna potyczka. Każdy kolejny dzień opóźnienia prac nad pakietem mobilności powoduje, że pojawia się pewna szansa w negocjacjach. Ponieważ na temat pakietu najpierw wypowiedziała się Rada Unii Europejskiej i przyjęła tzw. podejście ogólne. Teraz miał się wypowiedzieć Parlament Europejski, przyjmując sprawozdanie. Następnie podejście ogólne ze sprawozdaniem to są pozycje negocjacyjne z jednej strony rządów, a z drugiej strony Parlamentu Europejskiego do negocjacji nad ostatecznym kształtem przepisów. To okienko na negocjacje po prostu się zawęża. Natomiast czy będzie dla nas pozytywny scenariusz, to trudno powiedzieć – tłumaczy Maciej Wroński, prezes Związku Transport i Logistyka Polska.

Niebezpieczne przepisy dla polskich firm

Zdaniem gościa radiowej Jedynki pakiet mobilności dyskutowany w Parlamencie Europejskim w obecnym kształcie, to „być albo nie być” dla polskiej branży transportowej.

– W tych przepisach zostały bowiem zawarte określone rozwiązania, ponieważ każdy kolejny etap prac kończył się tzw. kompromisem. Tylko ten kompromis nie wiadomo właściwie z kim był zawierany. Otrzymywaliśmy kolejno coraz gorsze propozycje. W tej chwili za najbardziej niebezpieczne uważam dwa rozwiązania. Pierwsze z nich powiąże pracę przewoźnika i pracę kierowcy z unijnym rozporządzeniem Rzym I. Stanowi ono, że należy zatrudniać pracownika na podstawie przepisów tego państwa, gdzie najczęściej wykonuje on swoją pracę – wyjaśnia Maciej Wroński.

Czyli może się okazać, że polski kierowca będzie musiał być zatrudniony np. w oparciu o prawo niemieckie, bo tam najczęściej jeździ.

– Nawet jeżeli będziemy jeździli tranzytem np. do Belgii czy do Holandii, ale przez Niemcy, to z zapisów kolejnej generacji tachografów, które mają zostać wprowadzone, będzie wynikało, że najwięcej godzin jazdy czyli pracy kierowca wykonuje w Niemczech. W tym momencie faktycznie pojawia się niebezpieczeństwo. Jeżeli stosuje się do tego stosunku pracy prawo niemieckie, to ze wszystkimi konsekwencjami zarówno rozwiązań dotyczących relacji pracownik-pracodawca, jak i kwestii ubezpieczeń społecznych, jak i kwestii podatkowych. Temu jak sądzę 90 proc. polskich przewoźników nie podoła, bo są to drobni przewoźnicy, mający średnio około 6 pojazdów – ocenia gość radiowej Jedynki.

To najgorszy wariant, gdy trzeba traktować polskie firmy na tych zasadach wynagradzania, opłacania składek - jak w Niemczech czy we Francji. To po pierwsze zagroziłoby naszej konkurencyjności. A po drugie, mogłoby spowodować, że nasze firmy rejestrowałyby się w tych krajach.

– Odpływ naszych firm na zagraniczne rynki, łącznie ze składakami ZUS, z podatkami, z całą działalnością to przede wszystkim straty dla naszego budżetu. To także stan nieopłacalności firm polskich na terenie Unii Europejskiej – zwraca z kolei uwagę gość PR 24 Jakub Ordon z Ogólnopolskiego Centrum Rozliczania Kierowców.

Drugi problem to jest sprytnie wprowadzona definicja siedziby przewoźnika.

– Ta siedziba ma być w miejscu, z którego przewoźnik prowadzi swoją aktywność. Czyli można mieć siedzibę i być przewoźnikiem pod warunkiem, że większość przewozów będzie wykonywana z Polski do innego kraju, albo ewentualnie z innego kraju do Polski. A te 30 proc. pracy przewozowej w Europie to nie jest destynacja polska, choć oczywiście obsługujemy polski import i eksport, ale wykonujemy także usługi np. w przewozach między Niemcami a Francją, Francją a Hiszpanią. Generalnie wykonujemy usługi tak jak możemy, ponieważ jest jednolity rynek usług. Może tego wykonywać nie będziemy mogli, bo inaczej stracimy licencję – zwraca uwagę Maciej Wroński.

Kabotaż zagrożony

Kabotaż polega na tym, że np. polska firma, zarejestrowana w Polsce, świadczy usługi przewozowe na terenie innego państwa.

– Jest to prawo, wynikające z przepisów unijnych, dostępu do rynku. W przypadku firm transportowych, które mają legalną licencję transportową, mają prawo do wykonania kabotażu, czyli trzykrotnego załadunku-rozładunku w danym państwie obcym, dla kontrahentów tego kraju i przewiezieniu na ich terenie ładunku. To jest bardzo korzystne dla naszych firm. Ratujemy się w tym układzie niskimi stawkami przewozowymi. Ale jest to bardzo bolesne dla firm niemieckich czy francuskich, które chciałyby mieć swój rynek dla siebie. Co jest też zrozumiałe – wyjaśnia gość PR 24 Jakub Ordon z Ogólnopolskiego Centrum Rozliczania Kierowców.

Nowy pomysł, polega na tym, że kabotaż ma być zamrożony do około dwóch miesięcy a to Polska jest dominującym graczem na tym rynku. Mamy 40 proc tych przewozów, podczas gdy kolejna w tym zestawieniu Rumunia tylko 9 proc.

Stracą przewoźnicy…

Przez te proponowane przepisy możemy stracić według szacunków co najmniej połowę, jeżeli nie ¾ wykonywanych dotychczas przewozów.

– To oznacza, że przewoźnicy będą musieli wrócić na rynek wewnętrzny, na którym nie ma specjalnie miejsca. Będą próbowali za wszelką cenę zdobywać te zlecenia, jakie im pozostaną, a stawki frachtu będą szły w dół a one już w wielu przypadkach są poniżej kosztów własnych. Będą masowe upadłości – ostrzega gość Jedynki.

Ten proces już w tej chwili widzimy. Ponieważ przepisy o delegowaniu, które już obowiązują powodują, że w wielu szczególnie mniejszych firmach opóźnia się wypłata.

– W związku z tym pracownicy zaczynają szukać pracy w firmach stabilnych. O ile nasi pracodawcy (ZTLP) mieli jeszcze w 2018 roku problemy z pracownikami, żeby ich znaleźć, to w tej chwili nie ma tego problemu. Bo to pracownicy szukają pracy i chcą się u nas zatrudnić – dodaje Maciej Wroński.

…ale także konsumenci

Pakiet mobilności może jednak uderzyć nie tylko w branżę transportową, ale także w konsumentów.

– W efekcie za te zmiany zapłaci konsument, który za towar w sklepie zapłaci znacznie więcej. Mało tego, w pewnych sytuacjach, jeżeli wejście tych niekorzystnych dla Polski przepisów nastąpi gwałtownie – mogą się zdarzyć braki w dostawach – ocenia Mateusz Włoch, ekspert firmy Inelo.

To nie straszenie na wyrost

– Konsekwencje będą znacznie poważniejsze. Weźmy pod uwagę, że Unia Europejska gra także na światowym rynku. Jeżeli zostanie zaburzony łańcuch dostaw i będą one znacznie droższe, to efektywność europejskiej gospodarki znacznie się pogorszy, a już nie jest specjalnie dobra na tle Azji czy USA. W tym momencie to będzie także utrata miejsc pracy, nie tylko w transporcie, ale także w innych branżach obsługiwanych. Przypomnijmy, że 80 proc. wymiany towarowej odbywa się „na gumowych kołach” czyli transportem drogowym – prognozuje Maciej Wroński, gość radiowej Jedynki.

Transport ofiarą protekcjonizmu

Dodaje, że te propozycje dotyczące pakietu mobilności to jest po prostu populizm i protekcjonizm, który w tej chwili w Europie zaczął dominować.

– Powodem są zbliżające się wybory zarówno do Parlamentu Europejskiego, jak i wybory krajowe w poszczególnych krajach. Są tu rzucane różne hasła. Tak jak przy brexicie było hasło, że to Polacy zabierają pracę Brytyjczykom, choć tak nie było przypomina Maciej Wroński.

Także europejscy politycy według niego nie myślą w kategoriach społecznych i gospodarczych.

– Oni myślą w kategoriach dobrego hasła, które da się dobrze sprzedać i zagwarantuje im wybór na kolejną kadencję i dostatnie życie na koszt podatnika. Tak to wygląda – ocenia gość radiowej Jedynki.

Zwłaszcza, że np. Niemcy wcale nie mają swoich kierowców, aby zastąpić nimi polskich.

– Dlatego dla mnie jest to szaleństwo, od strony racjonalnej zupełnie niewytłumaczalne. Natomiast zważywszy to, w jaki sposób teraz wygrywa się wybory, w jaki sposób rozbudza się nastroje społeczne skierowane przeciwko konkretnym grupom, to my jesteśmy ofiarą europejskiego populizmu. Transport polski jest przedstawiany jako niczym niewolnicza praca, jako wyzysk i tak ten temat jest sprzedawany w mediach zachodnich – komentuje Maciej Wroński, prezes Związku Transport i Logistyka Polska.

Małgorzata Byrska, Błażej Prośniewski, Sylwia Zadrożna, Aleksandra Tycner, ak, NRG

.