Zdaniem Rafała Rutkowskiego z teatru Montownia definicja "dobrego żartu" nie istnieje. - Rozmowa o granicach humoru to to samo co rozmowa o wyższości Wielkiej Nocy nad Bożym Narodzeniem – uważa Rutkowski. – Bo nie ma czegoś takiego jak "granica humoru". Dobry żart jest wtedy, kiedy ludzie się śmieją, po prostu.
Poszczególne grupy społeczne, zdaniem eksperta, śmieją się z różnych rzeczy, a obrażają za inne. I to generuje problemy. – Jedni śmieją się z gejów, inni z ateistów, jeszcze inni z katolików, a reszta ze skinheadów lub świętego Mikołaja, czy Eskimosów – mówi Rutkowski. – Poczucie humoru wynika z tysiąca uwarunkowań, m.in. środowiska, w którym dorastaliśmy i polega na różnych skojarzeniach, które teraz mamy.
Dobry żart jest wtedy, kiedy ludzie się śmieją, po prostu.
Zdaniem Sławomira Wojtkowskiego z Warszawskiej Szkoły Reklamy, Polacy mają poczucie humoru, a na szczęście, tylko część narodu to tzw. mruki. – Są jednak także badania, w których kilkanaście procent społeczeństwa przyznaje się do tego, że nie lubi się śmiać, a żadne żarty ich nie bawią – mówi gość Czwórki.
Być może Polacy po prostu nie nauczyli się jeszcze śmiać i nie zdażyliśmy dowiedzieć się, co tak naprawdę nas śmieszy. – Brytyjczycy wypracowali przez lata swój humor, mają Monthy Pythona, Amerykanie również mają swoje stand upy, improwizacje i inne formy, a my wciąż wracamy do Kabaretu Starszych Panów, który być może śmieszył dawniej, ale dziś jest już odrobinę archaiczny – tłumaczy Krzysztof Dziubak, Teatr Improwizowany "Klancyk".
To, że nie śmiejemy się zbyt często to także, zdaniem ekspertów zasługa mediów, które karmią nas niezbyt wyrafinowanym dowcipem. By dowiedzieć się więcej o poczuciu humoru w Polsce i na świecie, o granicach żartów i dobrego smaku, posłuchaj nagrań z audycji "4 do 4".
(kd)