Artysta podkreśla, że w latach 60. grupa No To Co była ambasadorką polskiej piosenki. - Graliśmy muzykę ludową, przerabiając ją na konwencję bitową. To sprawiło, że staliśmy się zespołem bardzo oryginalnym, a nasza muzyka została dostrzeżona nie tylko w krajach demokracji ludowej, ale także na Zachodzie - mówi.
Jerzy Grunwald wspomina, że pierwszym zachodnim krajem, który odwiedzili muzycy, była Szwajcaria. - Przeżyliśmy szok kulturowy, wydawało mi się, że jesteśmy w innym świecie, ludzie byli bardziej otwarci, nie było tej blokady, że to można, a tego nie - opowiada.
Kolejnym rozdziałem z życia artysty był wyjazd do Stanów Zjednoczonych. - Miałem wtedy 22-23 lata, byłem człowiekiem bardzo zdesperowanym. Wyjechałem do USA na dwa tygodnie, a spędziłem tam ponad 9 lat. Poznałem tam moją eksmałżonkę, z którą wyjechałem później do Szwecji - opowiada.
W rozmowie wyjaśnia, dlaczego tak bardzo chciał wyjechać z Polski i opowiada, jakie wrażenie zrobił na nim Nowy Jork lat 70. Zdradza, jak współpracowało mu się z ojcem Wojciecha Cejrowskiego, Stanisławem, który był menedżerem No To Co. Opowiada też, jak powiedział "nie" Davidowi Fosterowi, jednemu z największych amerykańskich producentów muzycznych.
***
Tytuł audycji: "Miejskie klimaty" w cyklu "Twarzą w twarz"
Prowadzi: Maciej Zdziarski
Gość: Jerzy Grunwald (wokalista, instrumentalista, kompozytor)
Data emisji: 17.02.2017
Godzina emisji: 23.06
mg/ab