Logo Polskiego Radia
Trójka
Michał Przerwa 05.05.2014

Wybory na Ukrainie? "Będą niereprezentatywne"

Trwają walki ukraińskich sił rządowych z prorosyjskimi separatystami, którzy opanowali Słowiańsk na wschodzie kraju. Są ofiary, także wśród ludności cywilnej. P.o. prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow zarzuca Rosji prowadzenie wojny przeciw jego krajowi. - Deeskalacja konfliktu raczej nie nastąpi - mówi w audycji "Trzy strony świata" Andrzej Szeptycki z Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW.
Sytuacja za naszą wschodnią granicą coraz bardziej napiętaSytuacja za naszą wschodnią granicą coraz bardziej napiętaPAP/EPA/ROMAN PILIPEY

MSW Ukrainy poinformowało, że w operacji przeciwko separatystom w Słowiańsku zginęło czterech wojskowych ukraińskich, a ok. 30 zostało rannych. Według resortu są także ofiary wśród ludności cywilnej. Ich liczby nie podano. Odmienną wersję wydarzeń na Ukrainie przedstawia Moskwa. Rosyjskie MSZ w opublikowanej tzw. białej księdze napisało, że kryzys na Ukrainie zagrozi stabilizacji i pokojowi w Europie, jeśli wspólnota międzynarodowa nie zareaguje w odpowiedni sposób na masowe łamanie prawa w tym kraju.

- Wybory prezydenckie, zapowiadane na Ukrainie 25 maja, nie odbedą się na wschodzie kraju i na południu - mówi gość audycji "Trzy strony świata". - To wpłynie na ich wyniki. Dość istotne jest też pytanie, kto w nich weźmie udział. Wycofał się z nich już jeden z kandydatów, mówi się o rezygnacji kolejnego - mówi.

Zdaniem Andrzeja Szeptyckiego to by uzasadniało tezę o niereprezentatywności wyborów, czego chce, jak się zdaje Rosja. - Chciałbym, żeby nastapiła deeskalacja konfliktu, choć po wydarzeniach w Odessie wydaje mi się to coraz mniej prawdopodobne.

Więcej komentarzy do bieżącej sytuacji na świecie znajdziesz na podstronach audycji "Raport o stanie świata" oraz "Trzy strony świata".

Do starć w Odessie, na południu Ukrainy, doszło w piątek, gdy kilkuset prorosyjskich demonstrantów, uzbrojonych w pałki i broń palną, zaatakowało idący przez centrum miasta pochód złożony z ok. 1500 zwolenników władz w Kijowie. W czasie walk rzucano płytami chodnikowymi, koktajlami Mołotowa i ładunkami wybuchowymi. Kibice spalili miasteczko namiotowe zwolenników separatyzmu na Kulikowym Polu, a następnie ruszyli na siedzibę związków zawodowych, w którym znajdował się sztab ruchów prorosyjskich. Budynek podpalono powodując w nim śmierć ponad 30 osób.
Według Służby Bezpieczeństwa Ukrainy starcia, w których uczestniczyły "nielegalne ugrupowania zbrojne" z Naddniestrza, koordynowane były przez grupy dywersyjne z Federacji Rosyjskiej. Moskwa odpowiedzialnością za rozlew krwi obarczyła władze w Kijowie i Zachód.

"3 strony świata" na antenie Trójki w poniedziałki i środy o godz. 16.45. Audycję przygotował Ernest Zozuń

(PAP/mp)