Jeśli prowadzisz serwis internetowy zawierający odesłania do innych stron w Internecie, jeśli zainteresował cię jakiś materiał w sieci i chciałbyś zamieścić linka do niego na swojej stronie internetowej albo w serwisie społecznościowym to dziś masz powody do zadowolenia. Nie musisz już zastanawiać się, czy twoje działania są zgodne z prawem.
Europejski Trybunał Sprawiedliwości wydał 13 lutego 2014 r. niezwykle istotny dla internautów wyrok w sprawie C-466/12 Nils Svensson i in./Retriever Sverige AB. Rozstrzygnął w nim budzącą wątpliwości kwestię zgodności z prawem europejskim praktyki zamieszczania na stronach internetowych hyperlinków do treści chronionych prawem autorskim. Trybunał orzekł, że o ile treści te są wolnodostępne, to nie ma problemu, aby odsyłać do nich z innej strony internetowej za pomocą głębokich linków.
- Jest to orzeczenie szczególnie istotne z punktu widzenia polskich internautów, ponieważ polskie prawo nie rozstrzyga bezpośrednio tej kwestii, a nasze sądy w nielicznych orzeczeniach dotyczących linkowania poszły w zupełnie innym niż Trybunał kierunku.
W świetle dotychczas wydanych w Polsce orzeczeń, zamieszczanie na stronie internetowej odnośników do materiałów objętych ochroną prawnoautorską (a więc na przykład do różnego rodzaju artykułów, materiałów audiowizualnych, blogów itp.) powinno być uznawane za rozpowszechnienie utworu i jako takie podlegać ograniczeniom wynikającym z ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. W wyniku przyjęcia takiej interpretacji, tylko w wyjątkowych przypadkach możliwe byłoby rozpowszechnienie tych materiałów za pośrednictwem hyperlinków bez zgody podmiotu dysponującego autorskimi prawami majątkowymi do nich (a więc bez zgody autora, bądź wydawnictwa czy portalu, w którym opublikowano dany materiał).
- Sąd w Krakowie w wyroku z dnia 20 lipca 2004 r. (I ACa 564/04) dokonał nawet dość karkołomnego prawnie rozróżnienia na zachowanie polegające wyłącznie na "wskazaniu konkretnego adresu internetowego i poinformowaniu o treści znajdującej się pod tym adresem", które uznał za dozwolone. Odmiennie zaś ocenił zamieszczenie na stronie portalu internetowego odesłania elektronicznego umożliwiającego natychmiastowe i bezpośrednie otwarcie tej witryny z pominięciem struktury nawigacyjnej strony głównej portalu (deep link). Takie działanie Sąd uznał za niedozwolone. W omawianym orzeczeniu nie wskazano w czym lepsze z prawnego punktu widzenia miałoby być dotarcie do danej treści z wykorzystaniem wyszukiwarki internetowej od dotarcia do niej bezpośrednio.
Niestety podobne orzeczenie zostało wydane również całkiem niedawno. W wyroku Sądu Okręgowego Warszawa-Praga z dnia 12 lipca 2013 r. (sygn. akt I C 504/12) Sąd uznał, że prowadzenie profilu na stronie www i umieszczanie na niej odnośników, stanowi rozpowszechnianie treści pod nimi dostępnych i – poza wyjątkami – nie jest dozwolone bez zezwolenia dysponentów praw do linkowanych treści.
Polskie sądy wydając powyższe orzeczenia zignorowały fakt, że jeśli ktoś zamieszcza treści w Internecie bez ich zabezpieczenia godzi się na to, żeby dostęp do nich miał nieograniczony krąg osób. Taka jest specyfika tego medium. Tym samym próby interpretacji przepisów w kierunku ograniczania swobody odsyłania do publicznie dostępnych treści w Internecie od początku budziły wątpliwości.
Ten tok myślenia został potwierdzony przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości w omawianym wyroku. Trybunał uznał w nim, że linkownie jest udostępnianiem treści, do których się odsyła, ale że udostępnienie to nie jest skierowane do „nowej publiczności”. Tym samym nie można go uznać za „publiczne udostępnienie” w rozumieniu art. 3 ust. 1 dyrektywy 2001/29 w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym. Wniosek taki wynika, zdaniem Trybunału, z faktu, że autorzy wolnodostępnych w Internecie treści z góry zgadzają się na ich udostępnienie wszelkim osobom, które do nich dotrą, również za pośrednictwem linków z innych stron.
Inaczej sprawa przedstawia się w sytuacji, kiedy hyperlink umożliwia użytkownikom strony internetowej, na której go zamieszczono, obejście ograniczeń zastosowanych przez stronę, na której znajduje się chroniony utwór. Jeśli więc jakaś treść jest zabezpieczona (na przykład treść artykułu dostępna tylko dla abonentów po wpisaniu loginu i hasła) zamieszczenie hyperlinku do niej też nie stanowi naruszenia prawa, ale tylko dopóki nie umożliwia „wejścia” do danej treści z ominięciem zabezpieczeń.
Inną kwestią jest również wykorzystywanie treści dostępnej w Internecie (nawet jeśli dostęp do niej nie jest ograniczony), czyli na przykład publikowanie jej na swojej stronie internetowej czy cytowanie. Omawiany wyrok nie dotyczy korzystania z chronionych utworów. Ono obwarowane jest ograniczeniami wynikającymi z przepisów prawnoautorskich i licencji towarzyszącym konkretnym treściom.
Należy pamiętać, że ETS jest jedyny sądem uprawnionym do dokonywania wykładni prawa europejskiego. Jego orzeczenia powinny być zawsze brane pod uwagę przy wyrokowaniu przez sądy polskie. W związku z tym każda osoba, która ewentualnie zostanie pozwana przed polski wymiar sprawiedliwości za naruszenie czyjegoś prawa przez zamieszczenie linku do wolnodostępnych utworów chronionych, może się powołać w procesie na omawiany wyrok.
autor: Ewa Wojnarska-Krajewska/Radca prawny/Specjalista w zakresie prawa nowych technologii