Marek Halter przyjechał do Polski by wziąć udział w uroczystościach upamiętniających 70. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim. Był dzieckiem getta. Ocalał, a los wyprowadził jego rodzinę z Polski do Francji. Język polski pozostał językiem ich domu. Od śmierci matki Marek Halter nie mówi już po polsku jak dawniej. Dał się jednak namówić na rozmowę.
Marek Halter/Erling Mandelmann/Wikipedia
Halter był jednym z pierwszych, którzy pojechali do Jasera Arafata do Palestyny. – On nie rozumiał dlaczego taki Żyd, pisarz francuski przyjeżdża do niego – powiedział Halter. Przypomniał, że innym razem razem dziennikarz zapytał go, czy jest gotowy mówić ze wszystkimi ludźmi nawet z Hitlerem. – Tak, zrozumiałe. Tylko Hitler chciałby mnie zobaczyć jako mydełko – odpowiedział Halter.
Jego zdaniem jeśli człowiek jest z kimś w stanie mówić, to już nie może tej osoby zabić. – Mój pradziadek w warszawskim getcie mówił świetnie po niemiecku. Opowiadali mi to. Marek Edelman znał tę historię. Podszedł do nazisty, który chciał zabić małego sprzedawcę papierosów. Zapytał go: dlaczego? Żołnierz odparł: tutaj nie ma żadnego dlaczego – powiedział Halter. Zdaniem Haltera to był nadzwyczajny dialog.
Powstanie w getcie - serwis specjalny>>>
Halter mówi o sobie, że nie jest religijnym Żydem. Bycie dla niego Żydem to wspólna pamięć i tożsamość, identyfikacja z narodem. – Należymy do czegoś co nazywa się ludzkością, tylko ludzkość składa się z odrębności – przypomniał. Jego zdaniem żeby zrozumieć Polaka, Francuza, czy Żyda trzeba zacząć od tych różnorodności.
Posłuchaj rozmowy Michała Montowskiego z Markiem Halterem.
tj