Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 13.06.2007

Od lipca o 9% więcej w kieszeniach?

Taki splot okoliczności już tak szybko się nie powtórzy i teraz musimy korzystać z okazji i obniżać koszty pracy.

Kacper Kaliszewski: Z Ministerstwa zazwyczaj wieje chłodem, ale wczoraj powiało optymizmem.

Wiesław Molak: Wicepremier i Minister Finansów Zyta Gilowska przedstawiła założenia budżetu na przyszły rok. Założenia są optymistyczne, a co najważniejsze chyba, większość ekonomistów sądzi, że także realne – nasz wzrost gospodarczy ma wynieść 5,7%, bezrobocie ma spaść poniżej 10%, a dochody budżetu państwa mają wzrosnąć o prawie 13%. Z profesor Zytą Gilowska rozmawia Roman Grzyb.

Roman Grzyb: Niektórzy mówią, że to bardzo dobrze być ministrem finansów, gdy gospodarka tak szybko rośnie.

Zyta Gilowska: Oj, minister finansów to jest bardzo ciężki kawałek chleba, chociaż przyznaję, że mniej stoi w gardle, jak gospodarka jest w fazie wzrostowej.

R.G.: No właśnie, mamy teraz wzrost gospodarczy w wysokości 7,4%, a w przyszłym roku ma być 5,7, a pani mówi o sukcesie, gdy gospodarka zwalnia.

Z.G.:
Oj tam zwalnia, nic podobnego. Gospodarka jest bardzo rozpędzona, powiedziałam, że wyniki są znakomite, są bardzo dobre z tendencją do bycia znakomitymi, dlatego że 7,4% PKB to jest wzrost zanotowany w I kwartale. My z ostrożności – i taka ostrożność nas obowiązuje – szacujemy, że to wysokie tempo wzrostu utrzyma się przez cały 2007, w 2008 roku, ale ostrożność nakazuje, żeby szacować dochody państwa rozważnie bardzo, bo pod te dochody planuje się wydatki, a wydatki wiadomo, że się wyda i jak dochodów nie będzie, to będziemy mieli klops.

R.G.: Mówimy „wzrost gospodarczy”, „inflacja”, „stopy procentowe”, „deficyt”, o tym dyskutują ekonomiści. A co z tego szybkiego wzrostu gospodarczego będą mieli zwykli obywatele, bo oni nas teraz słuchają, słyszą cały czas, że gospodarka rośnie, a w ich kieszeniach często, niestety, więcej pieniędzy nie ma.

Z.G.:
Znaczy generalnie na pewno więcej pieniędzy na pewno jest, to wystarczy podjechać pod pierwszy lepszy supermarket, pójść do sklepu. Widać, że obywatele mają trochę więcej pieniędzy. Zresztą pokazują to także różne statystyki. Natomiast my szykujemy takie zmiany, które sprawią, że wynagrodzenia netto wzrosną, jeśli Sejm – a mam nadzieję, że Sejm tak zrobi – w tym tygodniu uchwali stosowne przepisy, to wtedy wynagrodzenie netto ludzi, którzy mają umowy o pracę, wzrośnie o około 9% netto.

R.G.: To jest ta obniżka składki rentowej?

Z.G.: Tak jest, ta obniżka składki rentowej będzie skutkowała wzrostem wynagrodzeń na rękę. To jest istota zmniejszenia klina podatkowego. Klin, czyli różnica między kosztami pracy a tym, co pracownik otrzymuje, tworzony jest przez najrozmaitsze podatki, opłaty obligatoryjne i sprawia, że praca jest droga, chociaż pracownik zarabia mniej. Klin podatkowy w Polsce jest wyższy niż średnia w Unii Europejskiej. To jest poważne zagadnienie, dlatego że państwa Unii Europejskiej są generalnie dość takie etatystyczne i jeśli nasz klin podatkowy jest wyższy od średniej unijnej, to to już jest dzwon alarmowy potężny. Zresztą eksperci biją w ten dzwon od kilkunastu lat.

Natomiast mamy drugi aspekt tego zagadnienia, to mianowicie, że się ludziom nie opłaca podejmować legalnie zatrudnienia, że wolą pracować na czarno, bo haracze, którymi obciążona jest praca legalna są zniechęcające i dla pracowników, i dla pracodawców. A w Polsce podejmuje pracę zawodową niewiele ponad połowa osób w wieku produkcyjnym, co nas sytuuje na pierwszym miejscu w Europie, jeżeli chodzi o wskaźniki bierności zawodowej. Innymi słowy ten imponujący wzrost gospodarczy – około 7% PKB, ponad 7% PKB w I kwartale – jest wypracowywany przez praktycznie połowę osób, które mogłyby pracować.

R.G.: Naprawdę jest pani tak dużym optymistą, że sądzi pani, że od lipca, już od lipca składka rentowa spadnie? Kontrowersje w koalicji rządowej są spore.

Z.G.:
Tak, jestem optymistką, ponieważ wiem, że decyzje polityczne zapadły, aczkolwiek sytuacja polityczna nie jest w pełni stabilna, to jednak jak się powiedziało a, to trzeba powiedzieć b. Wystarczy, że prezydent podpisze stosowną ustawę i jeśli Sejm zechce ją uchwalić, a Senat zaaprobować mniej więcej 26 czerwca, wtedy to wystarczy, żeby ze względów technicznych Zakład Ubezpieczeń Społecznych zdążył uwzględnić skutki tej zmiany prawnej w swoich programach informatycznych, zwłaszcza w programie Płatnik, i żeby obywatele za lipiec otrzymali wyższe wynagrodzenia, ponieważ będzie mniejsza składka. Jest to wszystko realne.

R.G.: Pewnie nie raz słyszała pani z ust ekonomistów: jeśli nie teraz, to kiedy? Jeśli w tej chwili nie spłacamy naszego zadłużenia, jeśli budżet państwa nadal ma deficyt przy tak szybkim wzroście gospodarczym, no to kiedy? Kiedy, panie premier?

Z.G.:
Ale to są właśnie moje słowa, zresztą zaczerpnięte z kabaretu Olgi Lipińskiej: „Jeśli nie teraz, to kiedy? Jeśli nie my, to kto?”. Ja osobiście uważam, że taki splot okoliczności, jakie mamy w tej chwili, a więc wysoki wzrost gospodarczy i dobra kondycja finansowa Funduszu Ubezpieczeń Społecznych się już tak szybko nie powtórzy i teraz musimy korzystać z okazji i obniżać koszty pracy. To oznacza pozostawienie ludziom w kieszeniach więcej pieniędzy. Natomiast jeśli chodzi o samo zadłużenie, to Polska relatywnie w stosunku do innych państw Unii Europejskiej dość przytomnie kontroluje te procesy. Wprawdzie nasz państwowy dług publiczny przekroczył 505 miliardów złotych, jest zatem bardzo wysoki, ale na tle państw Unii Europejskiej to jest relatywnie niższe zadłużenie, to jest po pierwsze. A po drugie – tempo wzrostu naszego długu publicznego maleje.

R.G.: Ale czy w tej sytuacji ono nie powinno spadać? Czy ten dług nie powinien się zmniejszać?

Z.G.:
Na to jeszcze nie da rady. My jesteśmy biednym krajem, na dorobku, mamy dość poważne zobowiązania względem obywateli. Nie możemy do ludzi mówić tak jak w swoim czasie Władysław Gomułka: „Teraz zaciśnijmy pasa, a przyszłe pokolenia będą miały z tego korzyść”. My powiadamy inaczej: „Postarajmy się niczego nie zrobić takiego, przez co przyszłe pokolenia miałyby do nas pretensję”. Ale my żyjemy tu i teraz i obywatele mają prawo oczekiwać korzyści z faktu, że tak ciężko pracują.

K.K.: Ta zasada to trochę jak lekarskie „po pierwsze nie szkodzić”. Z Ministrem Finansów Zytą Gilowską rozmawiał Roman Grzyb.

J.M.