W tym tygodniu Sławomir Mrożek odebrał w Warszawie nagrodę PEN Club. Przez wiele lat przyjaźnił się ze Stanisławem Lemem, z którym rozmawiał na wszelkie tematy. Dyskutowali nie tylko o literaturze i wielkiej polityce, lecz także np. o czymś tak przyziemnym, jak... samochody, których byli wielkimi miłośnikami.
Prowadzili arcyciekawą korespondencję, w której mnóstwo było ironii, słownych gier i żartów.
Wydane właśnie "Listy" to znakomita mieszanka spraw wzniosłych i prozaicznych, widzianych oczami dwóch bardzo dowcipnych, ale jednak pesymistycznie do świata nastawionych literatów.
Jak zauważyła w radiowej Jedynce ("Moje Książki") wydawca jego dzieł, Anna Zaremba-Michalska, z listów wynika, że Mrożek nie chciał dać się wciągnąć Lemowi w szranki, nie chciał się z nim pojedynkować w warstwie językowej.
– Lemowi popisy językowe przychodzą bardzo łatwo. Ma niespotykaną erudycję, jest fantastycznie wykształcony i oczytany. Zresztą sam Mrożek przyznaje w jednym z listów, że wręcz przeraża go wielka inteligencja Lema. Nazywa go mutantem – zauważyła Anna Zaremba-Michalska.
Audycję prowadziła Magda Mikołajczuk.
(pp)