Producenci i właściciele pasiek apelują o ratowanie owadów. Już nie chodzi o dochody, a o ocalenie polskich pszczół. W Stanach Zjednoczonych w niektórych rejonach wyginęło 90 proc. rojów.
- W Polsce problem pojawił się przede wszystkim na terenach, gdzie są gospodarstwa wielkoobszarowe. Straty sięgają 30-40 proc; czasami całe roje nie dożywają wiosny - mówi w Jedynce Janusz Kasztelewicz, właściciel pasieki. Pszczelarze od dawna szukali winnych i ustalili, że przyczyną pomoru są prawdopodobnie nowoczesne środki ochrony roślin, neonikotynoidy. - Te substancje kumulują się w glebie, w pewnym momencie skażenie przekracza dopuszczalny próg i ... koniec - mówi Tadeusz Kasztelan, pszczelarz "z dziada pradziada".
Choć wiele osób nie jest w stanie wyobrazić sobie życia bez miodu, nie jest to jedyny problem. - Miód można importować, ale kto zapyli drzewka owocowe - przypomina Kasztelan. Ponoć w Chinach już od kilku lat trzeba to robić ręcznie, pędzelkami.
Pszczelarze przypominają słowa Einsteina, że gdy zginie ostatnia pszczoła, człowiekowi zostaną cztery lata życia na Ziemi.
(lu)