Zygmunt Krasiński – arystokrata, poliglota, cudowne dziecko, które już w wieku 14 lat pisało całkiem niezłe utwory. Hipochondryk cierpiący na depresję, lubujący się w narzekaniu i czarnych wizjach, autor hurtowo pisanych świetnych listów, całe życie kierowany przez ojca, który narzucał mu zarówno poglądy polityczne, jak i decyzje prywatne – w tym małżeństwo z Elizą Branicką.
– Chciałbym go zapytać, czy miał poczucie, że "Nie-boska komedia", którą napisał, mając 21 lat, jest jego najlepszym dziełem. Jak widział własne pisanie? – mówi Marek Bieńczyk, wspominając słabości i zalety "trzeciego wieszcza" w 200. rocznicę urodzin Zygmunta Krasińskiego.
Co wyszło z pomysłu zamieszkania razem z żoną Elizą Branicką i kochanką Delfiną Potocką, której wysyłał pióra łabędzie, tkaniny i książki, a nawet kupił jej willę w Nicei? Krasiński pisywał do 10 listów dziennie, zmieniał ton zależnie od adresata. – W listach stylistycznie jest najlepszy. Wymyślał różne słowa, rozpierała go energia prozatorska. W tej korespondencji można znaleźć różne sygnały, że jego poglądy są mniej spiżowe niż wygłaszał je w różnych okolicznościach. Z listów przebija konkret życia codziennego – opowiada Marek Bieńczyk, pisarz i eseista.
Pisał, że jest w fałszywym położeniu. Wykreował sytuację patową ze swojego życia, zawsze był pod wpływem ojca i dyskursu arystokratycznego o konieczności zachowania rodu. Jednocześnie jego świat wypełniały romantyczne wyobrażenia i lektury. – "Życie jest gdzie indziej" – to była jego zasada – podkreśla gość "Radiowej akademii kultury".
Dlaczego na przykładzie Zygmunta Krasińskiego można napisać historię XIX-wiecznej medycyny oraz jakich słów będzie się nadużywać przy okazji 200. rocznicy urodzin "trzeciego wieszcza", dowiesz się, słuchając całej audycji "Radiowa akademia kultury – 21 lutego 2012".
Rozmawiała Magda Mikołajczuk.
(ed)