Tytuł filmu pochodzi od angielskiego terminu "baby blues”, oznaczającego smutek, a nawet depresję po porodzie. Film "Bejbi blues” opowiada losy nastolatki, która decyduje się na dziecko.
Zdaniem Artura Cichmińskiego, chociaż film jest gorszy od "Galerianek” i tak ma szanse wywołać szeroką dyskusję, być może o kondycji polskiego kina. – Bo w tym filmie doskwiera mi brak wiarygodności, on jest trochę przekombinowany. Autorce chyba wydawało się, że jest tak, jak to pokazuje, a w rzeczywistości wcale tak nie jest – powiedział gość "Magazynu bardzo filmowego”.
Tymczasem Andrzej Kołodyński podkreślił, że obejrzał "Bejbi blues” z dobra wolą, jako obraz młodej generacji Polaków. – Dla mnie to egzotyczne i szalenie barwne. Ale powiem żartobliwie, że chciałbym, by to był film z napisami. Bo połowy dialogów nie zrozumiałem przez slang i szybkość wypowiedzi – mówił redaktor naczelny miesięcznika "Kino".
Jego zdaniem mankamentem filmu jest tez to, że widz nie przywiązuje do żadnej postaci. – Oczywiście grają tam świetni młodzi ludzie, ale ja nie widzę tam postaci, nie ma ich rozwoju w trakcie filmu. Są tylko pewne sytuacje i to takie, w które nie zawsze chcę wierzyć - dodał.
Goście Pierwszego Programu Polskiego Radia opowiedzieli też o czeskim filmie "Cztery słońca", francusko-meksykańskim "Pragnienie miłości" oraz "Pokusie" z Nicole Kidman w roli głównej. Wymienili także najbardziej oczekiwane premiery kinowe 2013. Zapraszamy do wysłuchania audycji.
"Magazyn bardzo filmowy" prowadziła Anna Stempniak.
ei