Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Agnieszka Szałowska 01.04.2013

Kolski: dostałem wiele dowodów na nieistnienie Boga

- Przez długi czas czyniłem sobie z filmu świat rekompensaty za to, co nie spełniło się w moim życiu. Dziś już tego nie szukam. Przystałem na to, że życie jest czymś innym niż film - mówił Jan Jakub Kolski w Jedynce.
Jan Jakub KolskiJan Jakub Kolski PAP/Stach Leszczyński
Posłuchaj
  • - Surowość, z którą traktuję siebie jest dużo większa niż ta, z którą traktuję innych - Jan Jakub Kolski o wierze i zwątpieniu, świetle i mroku, filmach i pisarstwie - w rozmowie z Wojciechem Urbanem (Jedynka)
Czytaj także

Pełen wewnętrznych sprzeczności reżyser, w rozmowie z Wojciechem Urbanem, nie ukrywał zmian, jakie zachodzą w nim jako człowieku i filmowcu. Wraz z ostatnim, niedocenionym w Polsce filmem "Zabić bobra", odchodzi od mainstreamu ku kinu niezależnemu. - Odkrywam w sobie potrzebę sporu ze światem. W czasie, gdy moi rówieśnicy zabiegają już o bezpieczne budżety, dające wygodę, ja próbuję wbić się w żywioł, który jest czymś zupełnie odwrotnym - mówił Jan Jakub Kolski. Nie chodzi mu jednak o "opieranie się mainstreamowi dla samego opierania". -Tu nie chodzi o hardość, ale możliwość eksplorownia nowych rejonów, o których myślałem, że są, ale nie miałem pewności, musiałem sprawdzić. To jest "wolność do", a nie "wolność od" - podkreślił.

Na tym etapie moich zmagań nie widzę dla kina żadnych szczególnych zadań

Jak te poszukiwania reżysera i operatora pogodzić ze zwątpieniem w rolę i moc kina? - Moja wiara w to, że kino jest czymś szczególnym, bardzo silnie się zachwiała. Liczyłem, że wróci do mnie to, co filmowi dawałem; spodziewałem się, że zobaczę to w oczach widza. Tymczasem ten zwrot jest na tyle słaby, że nie równoważy udręki związanej z realizacją - wyznał.
Nie licząc pierwszych czterech filmów, przy realizacji każdego kolejnego reżyser odczuwał mniej radości. Wciąż jednak mocno skupiony na filmie ztracił z pola widzenia inne ważne sprawy. - Mój bilans jest słaby. Radości, która przyszła od filmów, nie tak wiele, a zamiarów na radość już zgoła wcale - powiada.

Zmianie ulega także u Kolskiego ocena siebie samego i roli twórcy. - Jak dostąpić poziomu arogancji, dobrego myślenia o sobie, by uznać, iż jest się w stanie pokazywać drogę innym? Mi wydawało się, że umiem zatroszczyć sie o taką pozycję, by słowa, które wypowiadam były uprawnione. Ale im więcej mam doświadczenia, tym ta pewność staje się mniejsza. Ostatnio jestem w panice, bo oceniając moje dokonania osobiste, po tej stronie gdzie nie ma filmu i książek, a jest codzienny błahy uczynek, doszedłem do wniosku, że jest słabo - podkreślił. Reżyser doszedł do wniosku, że powinien się raczej powściągać niż wyrywać z mówieniem co jest bardziej i mniej ważne.

Bohaterowie zarówno filmów, jak i książek Jana Jakuba Kolskiego sprzeczają się z Bogiem, zadają mu pytania, a autor nazywa to własnym "świadectwem upośledzenia wiary". - Wadzę się na poziomie, którego umiem dostąpić; staję na palcach, by dosięgnąć wyższych pięter tej rozmowy, ale ciągle głównym porządkiem jest wątpliwość i potrzeba otrzymania dowodów na istnienie, bo dostałem bardzo wiele dowodów na nieistnienie
Z drugiej strony bliskość tych, których się kocha, jest dowodem na istnienie. - Między tymi biegunami muszę z tym swoim małym rozumkiem, niepokornym jestestwem, się poruszać. To nie jest szeroki zakres, po środku między "nie ma Go" a "jest" jestem ja, ze swoim skromnym wyposażeniem w rozum, wyobraźnię, aparat do dociekania - wyznał.
Zapraszamy do wysłuchania całej przejmującej rozmowy, w której Jan Jakub Kolski mówił także o odchodzeniu mamy i jednoczesnej pracy nad "Zabić bobra", wyjaśniał, czym dla niego jest jednoczesność, czyli współistnienie sacrum i profanum, co mu dają nagrody, a także wyznał, co - przez długi czas - rekompensował mu film.
Rozmawiał
Wojciech Urban .