Janusz Popiel, prezes Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych "Alter Ego" uważa, że tylko edukacja, dyskusja społeczna i współpraca między społeczeństwem a decydentami mogą dać efekty, jeśli chodzi o ograniczenie liczby pijanych kierowców. Daje również pod rozwagę propozycję, aby wprowadzić dodatkowy limit poziomu alkoholu we krwi. - Może warto dodatkowo oprócz poziomu 0,5 promila, kiedy ktoś wczoraj pil alkohol i dzisiaj jest nieświeży, wprowadzić limit 1,5 promila i jeszcze surowiej karać takich kierowców - mówi. Bo to są ci, którzy z pełną świadomością prosto od biesiadnego stołu siadają za kółkiem.
Zdaniem prezesa, nie dorośliśmy jeszcze w Polsce do tego, co nazywa się społeczeństwem obywatelskim. A to dlatego, że nadal w społeczeństwie jest przyzwolenie do siadania za kółkiem po wypiciu alkoholu. W krajach o dłuższym stażu, jeśli chodzi o demokrację, takie zachowania są piętnowane, sąsiedzi dzwonią na policję i podejmują działania.
Gość radiowej Jedynki zauważa, że problemu nietrzeźwych kierowców nie rozwiązano w żadnym kraju. Jednocześnie rozwiewa pewien mit. - W Polsce liczba ofiar generowanych przez nietrzeźwych kierowców jest stosunkowo niewielka - mówi.
Prezes Popiel zauważa, że najłatwiej jest zaostrzyć kary za jazdę pod wpływem alkoholu. Tylko - jego zdaniem - to nic nie da. Bo na to nakłada się jeszcze orzecznictwo sądów. Sędziowie są co prawda niezawiśli, ale trzeba im uświadomić zarówno społeczny, jak i ekonomiczny wymiar wypadków drogowych. - Wobec 35 procent sprawców najcięższych wypadków zastosowano karę w zawieszeniu, która na dobrą sprawę nie jest karą - mówi. Przypomina, że obecnie w kodeksie jest paragraf umożliwiający dożywotnie pozbawienie prawa jazdy. Ale rzadko sie z niego korzysta. Popiel jest też sceptyczny wobec propozycji konfiskaty pojazdów sprawcom wypadków po alkoholu. Lepszym rozwiązaniem byłoby zabezpieczanie pojazdów na poczet przyszłych kar finansowych.
Gość Jedynki podkreśla, że pomoc państwa dla ofiar wypadków jest żadna. - Kończy się 14-tygodniowy okres rehabilitacji i radź sobie człowieku sam - mówi. Jego zdaniem, państwo umywa ręce, a jednocześnie środki na pomoc ofiarom wypadków leżą na koncie Ministerstwa Sprawiedliwości.
Rozmawiał Przemysław Szubartowicz.
(ag)