W czwartek Alenka Bratuszek zrezygnowała z ubiegania się o stanowisko komisarza UE. Słowenka miała być wiceprzewodniczącą Komisji odpowiedzialną za sprawy unii energetycznej. Dzień wcześniej została jednak negatywnie zaopiniowana przez komisje Parlamentu Europejskiego do spraw przemysłu i do spraw środowiska.
Co więcej, zarzucano jej, że sama - jeszcze jako szefowa rządu - wystawiła swoją kandydaturę.
- To nie jest zbyt mądre postępowanie, nieprzystające do standardów, jakie w ramach Unii obowiązują - komentował gość radiowej Jedynki dr Piotr Wawrzyk, europeista z Uniwersytetu Warszawskiego. Według niego, Słowenka "niezbyt przekonująco wypadła" w trakcie przesłuchania przed komisjami parlamentu Europejskiego. - Po prostu nie przygotowała się do odpowiedzi. A przecież kandydaci znają wcześniej pytania, mają więc czas żeby się przygotować - dodał.
Według niego, oprócz parytetów obowiązujących przy doborze kandydatów do Komisji Europejskiej, ważne jest poparcie jakim dana osoba cieszy się ze strony wśród eurodeputowanych wywodzących się z danego kraju. - Kompetencje są na drugim, a nawet na trzecim planie - tłumaczył.
Jak poinformował premier Miro Cerar, kolejną kandydatką Słowenii do Komisji Europejskiej jest Violeta Bulc, obecna wicepremier i minister do spraw rozwoju. Przyszły szef KE Jean-Claude Juncker na początku przyszłego tygodnia ma się z nią spotkać. Jak poinformował w piątek rzecznik Junckera, cały czas możliwe jest opóźnienie w rozpoczęciu prac nowej KE. Początkowo planowano, że rozpocznie ona prace 1 listopada.
Rozmawiał Krzysztof Renik.
"Więcej świata" na antenie Jedynki od poniedziałku do piątku o godz. 18.15
(asop)