Na ekrany kin wszedł właśnie film "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć". Przenosimy się w rok 1975, a na ekranie pojawiają się byli naziści, PRL-owskie służby specjalne, NRD-owska Stasi. Ale są również ulubieńcy publiczności odtwarzający kultowe postacie z serialu Stanisław Mikulski i Emil Karewicz.
Patryk Vega podczas premiery
- To co nam się udało, to połączenie tego, co było najlepsze w pierwowzorze - "Stawce większej niż życie" z takim nowoczesnym kinem, które może być atrakcyjne dla młodego widza, który niekoniecznie wie, kto to był Kloss - mówi reżyser Patryk Vega. Przyznaje w radiowej Jedynce , że jako młody chłopiec oglądał oczywiście serial i zawsze marzył, żeby wcielić się w rolę… Brunnera, czyli tego czarnego charakteru. Zaś przystępując do kręcenia filmu nie czuł tremy, że musi zmierzyć się z legendą. Reżyser cieszy się, że udało mu się przekonać Mikulskiego i Karewicza do nowoczesnego sposobu grania i że wywiązali się z roli fantastycznie. - Oni wyśrubowali taki poziom, że ci młodzi aktorzy musieli się zdrowo napocić, żeby się do nich zbliżyć – podkreśla reżyser w "Sygnałach dnia".
Patryk Vega wyjaśnia też, jak dobierał aktorów do ról, a ekranowy papież został SS-manem. Bo gdyby kierować się jedynie warunkami fizycznymi, to obsada powinna być zupełnie inna. Młodego Hansa Klossa gra Tomasz Kot, a znany z ról papieża Jana Pawła II Piotr Adamczyk gra rolę Hermana Brunnera.
Rozmawiała Ewa Syta.
(ag)