W niedzielę Ruch Palikota przeprowadził happening przeciwko źle rozstawionym fotoradarom, pod hasłem ”Stop zboczeńcom podatkowym”, skierowany do członków rządu. – Ustawiają radary bez sensu, w miejscach, w których stać nie powinny (…). Widzimy absurdalne fotoradary, a jedynym celem jest pobranie podatków. To tworzy fotorząd i fotopremiera – krytykował Janusz Palikot. Ruch Palikota chce zachęcić rząd do wycofania się z akcji ustawiania nowych radarów, dopóki nie zostanie zakończona rozbudowa infrastruktury drogowej i zweryfikowane ustawienie znaków. Janusz Palikot uważa, że fala niezadowolenia z powodu tej akcji w Polsce jest jeszcze przed nami. Zaznaczył, że minister finansów założył w budżecie 1,5 mld złotych wpływów z mandatów za przekroczenie prędkości. Janusz Palikot szacuje, że każdy kierowca może w ciągu pół roku zapłacić kilkaset do tysiąca złotych kary. Polityk zastrzegł, że nie protestuje przeciw wszystkim fotoradarom, bo niektóre z nich spełniają swoją funkcję, na przykład w pobliżu szkół czy skrzyżowań.
Ruch Palikota postuluje, by znowelizować prawo drogowe, tak aby straż miejska nie mogła zajmować się fotoradarami. Poza tym w wielu miastach zbiera podpisy pod wnioskami o likwidację straży miejskiej, co według Palikota "idzie jak burza”. Partia wystosowała też apel o zweryfikowanie ustawienia znaków, a do tego czasu rezygnację z dalszego ustawiania fotoradarów.
Rozmawiał Krzysztof Grzesiowski.
agkm
>>>Przeczytaj całą rozmowę