Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Andrzej Gralewski 28.10.2010

Politycy winni brutalizacji życia

Zamiast zajmować się rzeczywistymi problemami tolerowali brutalizację życia - mówi Józef Zych.
Posłuchaj
  • Józef Zych o brutalizacji życia politycznego
  • Relacja reporterska z Łodzi z pogrzebu Marka Rosiaka
Czytaj także

- To co działo się w polityce jest wynikiem tolerowania przez bardzo długi czas takiej sytuacji, w której zamiast zajmować się gospodarką, problemami służby zdrowia, szkolnictwem itd. bezczynnie przyglądano się, jak politycy z różnych ugrupowań brutalizowali życie polityczne, co przenosiło się na życie publiczne - mówi poseł PSL Józef Zych, były marszałek Sejmu.

Poseł podkreślił, że niektóre ugrupowania, w tym PSL, nie uczestniczyły w tej brutalizacji i zajmowały się konkretnymi problemami.

W magazynie "Z kraju i ze świata" marszałek zwrócił uwagę, że w naszym życiu publicznym było wiele momentów, które uważano za przełomowe. Marszałek zaliczył do nich zamordowanie komendanta policji Marka Papały, śmierć Jana Pawła 2 czy katastrofę w Smoleńsku. Po każdym z nich politycy deklarowali zmiany i po krótkim czasie wszystko wracało do poprzedniego stanu.

Józef Zych w rozmowie z Zuzanną Dąbrowską był bardzo sceptyczny, czy wydawane obecnie, po mordzie w łódzkim biurze PiS, oświadczenia i apele o zmiany w życiu politycznym przyniosą jakiś efekt - Musi być wewnętrzne przekonanie o potrzebie współpracy - podkreśla poseł PSL.

(ag)

Aby wysłuchać całego wywiadu kliknij "Józef Zych o brutalizacji życia politycznego" w boksie "Posłuchaj". Tam również reporterska relacja z pogrzebu Marka Rosiaka.

"Magazynu "Z kraju i ze świata" można słuchać w dni powszednie o godz. 12:05

Zuzanna Dąbrowska: Witam, panie marszałku, dzień dobry.

Józef Zych: Dzień dobry.

Z.D.: Chciałam z panem porozmawiać, sięgając do pana bogatego doświadczenia parlamentarnego. Pewnie w takich momentach, kiedy obserwujemy tak bardzo smutne wydarzenia, wszystkim potrzebne jest takie dobre stanowisko, wyważone, chcielibyśmy usłyszeć, że mimo że smutna uroczystość, to czemuś posłuży, będzie może lepiej na scenie politycznej.

J.Z.: Pani redaktor, przede wszystkim chciałbym podkreślić, że gdyby nie wypadek, który mnie wyeliminował na jakiś czas z czynnego życia politycznego, niewątpliwie wziąłbym udział w tej smutnej uroczystości. Ale wracając do samego tematu, w parlamencie przez 22 lata przeżyłem różne sytuacje. Pamiętam, kiedy zginął komendant główny policji Papała, jaka była wtedy mobilizacja, zapowiedzi, że powinniśmy się mobilizować przeciwko zbrodniarzom. Potem przyszła śmierć naszego papieża Jana Pawła II, pamiętam byłem na pogrzebie i ten moment, kiedy Kwaśniewski i Wałęsa podali sobie rękę, kiedy oczekiwaliśmy, że to będzie moment zjednoczenia. Krótko to trwało. Potem przyszedł Smoleńsk i wreszcie przyszła tragedia.

Czy to jest zjawisko, które nagle wystąpiło? Otóż nie. Jeżeli popatrzymy na brutalizację życia w Polsce, ile było przestępstw popełnionych przez małoletnich? Do czego musiało dojść? Że dzisiaj sejm zmienia kodeks karny w kierunku zaostrzenia odpowiedzialności małoletnich, którzy ukończyli lat 15 za najcięższe zbrodnie. Ile było...

Z.D.: Ale czy sugeruje pan, że to świat polityki odpowiada w jakiś sposób za brutalizację?

J.Z.: Nie, nie, pani redaktor, ja najpierw chcę pokazać, że to jest ogólna sytuacja, jaka w Polsce istnieje, że z pewnych zjawisk zdaliśmy sobie sprawę i sejm próbuje naprawiać, a jednocześnie że to, co stało się w polityce, jest z jednej strony wynikiem tej ogólnej sytuacji, a z drugiej tolerowania przez bardzo długi okres czasu takiej sytuacji, w której zamiast zajmować się gospodarką, problemami służby zdrowia, szkolnictwem i tak dalej, bezczynnie przyglądano się, jak politycy z różnych ugrupowań, całe szczęście, że nieliczni, brutalizowali życie polityczne, co w jakimś stopniu przenosiło się przecież na życie publiczne.

Z.D.: Oczywiście, jasne, przenosiło się na życie publiczne, ale mówił pan, że te momenty takiego szoku i być może pewnej gotowości do wewnętrznej odnowy były bardzo krótkie. Czy mimo wszystko jednak z nich coś pozostaje później? Czy sądzi pan, że po Smoleńsku i po tych dramatycznych wydarzeniach w Łodzi jednak coś pozytywnego może się stać?

J.Z.: Tak, pani redaktor, ja w artykule, który zamieściłem w Świecie elit po Smoleńsku, powiedziałem, że jeżeli stosunki polsko-rosyjskie po tej tragedii, a wszystko wskazywało, że tak, się poprawią, to dosłownie powiedziałem, że będzie to pośmiertny sukces również świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego. Pozostaje zawsze coś, niewątpliwie, że pozostaje. Popatrzmy na niektóre ugrupowania polityczne i parlamentarne, które nie brały udziału w tej brutalizacji. To nie to, że się dystansowały, ale podnosiły problemy i jednocześnie w sposób przede wszystkim merytoryczny i godny. I do takiego ugrupowania należy między innymi klub poselski Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Z.D.: Słyszeliśmy w materiale reporterskim, że rozszalałe są emocje także wśród zwykłych ludzi. Trudno się dziwić. Czy sądzi pan, że politycy będą potrafili te emocje, które przecież wybuchają nie tylko z okazji pogrzebu, będą potrafili nad nimi zapanować, będą potrafili tak rozmawiać z ludźmi, żeby nie dochodziło do tak dramatycznych wydarzeń, wypadków?

J.Z.: Sądzę, że jeżeli się nad tym wszystkim zastanowią dobrze, to na pewno do tego może dojść. Ale jeżeli my próbujemy naprawiać wszystko oświadczeniami, a już mamy wszystko przygotowane różnego rodzaju cztery takie oświadczenia czy deklaracje, to ja w swoim życiu widziałem setki deklaracji, które do niczego nie prowadziły. Najpierw musi być to wewnętrzne przekonanie i dążenie do tego, że ja tego chcę, że to nie może być na wyrost, to nie może być pod publikę, tylko że ja wiem, że jak nie będę współpracował z innymi ugrupowaniami, z innymi politykami w interesie państwa, to nic z tego nie będzie. Ja często unikałem jednej rzeczy – symboli. Sam symbol jest ważny, ale wewnętrzne przekonanie jest najważniejsze. Jeżeli dzisiaj w spokoju kluby parlamentarne, jeżeli w spokoju komisje nie rozpoczną współpracy (współpracy, bo tam przecież się wszystko koncentruje w takim duchu wzajemnego przekonywania i spokoju), to oczywiście niewiele z tego wyjdzie.

Z.D.: No, mam nadzieję, że jednak uda się zrealizować tę bardziej optymistyczną drogę postępowania politycznego. Bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę, szczególnie że wziął pan udział w rozmowie mimo stanu zdrowia. Dziękuję bardzo. Moim gościem był...

J.Z.: Dziękuję, panie redaktor. Ja bardzo bym sobie życzył i zawsze o to w parlamencie walczyłem i wpływałem tonująco, aby właśnie doszło do porozumienia, do działania wspólnego na rzecz Polski i jej obywateli.

Z.D.: Moim gościem był poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Józef Zych.

(J.M.)