Jak uważa Mariusz Borkowski, wieloletni korespondent Polskiego Radia na Bliskim Wschodzie, to kwestia dwóch, trzech dni. Kiedy upadnie Bab al-Azizija, kompleks pałacowo koszarowy w Trypolisie, przestanie istnieć reżim Muammara Kaddafiego. Bab al-Azizija z wierzchu już właściwie został zmieciony z powierzchni ziemi przez bombardowania, ale wewnątrz jest jeszcze kompleks bunkrów. Według Borkowskiego to bardzo mało prawdopodobne, by znajdował się w nich Muammar Kaddafi.
- W tej chwili są rozpatrywane trzy hipotezy - mówi Borkowski. Jedna - że pod zbrojną ochroną udał się ku granicy z Czadem. Druga, że udał się na tereny, gdzie jego wojska jeszcze się utrzymują, mając oparcie w plemieniu Kaddafów, z którego pochodzi Muammar. Zdementowano wersję, że wsiadł w samolot, który dostarczał pomoc humanitarną, by wyemigrować do któregoś z państw afrykańskich.
Według Borkowskiego najistotniejsze pytanie brzmi: co dalej.
- Libia, jak ktoś kiedyś powiedział, to jest skrzynia z piachem, pod którą podłożono zbiornik z ropą. Nie ma więzi narodowej, są tylko interesy plemion - tłumaczy. Do rebeliantów dołączyło wielu wojskowych i urzędników reżimu Kaddafiego i to prawdopodobnie oni będą pretendować do władzy. Jednak nie stoją za nimi partie polityczne, które w Libii w ogóle nie istnieją.
(lu)