Na fali histerii po wrześniu 2001 i pod pozorem walki z terroryzmem Amerykanie wymusili na Unii Europejskiej, aby przekazywała wcześniej wszystkie informacje o pasażerach lecących do Stanów Zjednoczonych. Stara umowa była krytykowana, więc teraz wynegocjonowano nową, ale ta nie jest lepsza.
– Nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile informacji jest przekazywanych o nas za ocean, a my nie mamy nad nimi jakiejkolwiek kontroli – mówi Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon. Fundacja jest organizacją pozarządowa. Jej misją jest ochrona podstawowych wolności wobec zagrożeń związanych z rozwojem współczesnych technik nadzoru nad społeczeństwem.
Gość radiowej Jedynki wyjaśnia, że na podstawie tego, jaki profil otrzymuje pasażer w liniach lotniczych, można wywnioskować wiele danych, nawet intymnych. Amerykanie dowiadują się o nazwisku i imieniu danej osoby, znają jej e-mail oraz numer telefonu, wiedzą, czy zapłaciła kartą, więc mogą sprawdzić, jakich tą kartą dokonywano wcześniej płatności i gdzie. Nawet zamówienie pokładowego menu może zdradzć, jaką pasażer wyznaje religię. Można sprawdzić, dokąd dana osoba latała wcześniej i w czyim towarzystwie, w jakich hotelach się zatrzymywała. I czy np. rezerwowała dwuosobowy pokój.
Dane są przekazywane rutynowo, ale jak uważa Fundacja, nie ma dowodu na to, że na ich podstawie udaremniono jakiekolwiek przestępstwo. A do czego potem państwo amerykańskie wykorzystuje te dane, tego nikt nie wie.
>>>Przeczytaj zapis programu
Katarzyna Szymielewicz liczy, że nowe porozumienie zostanie odrzucone przez Parlament Europejski i Radę Unii Europejskiej. Komisja Europejska już je podpisała, ale jak gdyby wstydząc się decyzji, poinformowała o tym po fakcie. Zdaniem gościa Jedynki, należało by w porozumieniu zagwarantować, aby przekazywane dane nie były wykorzystywane do celów innych niz związane z bezpieczeństwem lotów.
W drugiej części magazynu "W samo południe" poseł PiS Jan Dziedziczak i europoseł PO Paweł Zalewski dyskutowali o przyszłości Europy.
Rozmawiał Wojciech Mazowiecki.
(ag)