Emigranta uczynił z Mirosława Chojeckiego stan wojenny, który zastał go w Nowym Jorku. - Samoloty do Polski przestały latać, a gdy kilka dni później znalazłem swoje nazwisko jako osoby już aresztowanej i siedzącej w więzieniu, uznałem, że niespecjalnie spieszy mi się do kryminału po raz 45. Wtedy postanowiłem przyjechać do Paryża, bo w Europie można było się dowiedzieć, co się naprawdę dzieje nad Wisłą - wspominał prezes Stowarzyszenia Wolnego Słowa w "Popołudniu z Jedynką" .
Zobacz serwis specjalny STAN WOJENNY >>>
Działacz opozycji demokratycznej w czasach PRL-u od początku wspierał ruch podziemny, był wśród założycieli Biura Koordynacyjnego NSZZ "Solidarność" za Granicą. - Naszą rolą było przekonywanie społeczeństw zachodnich do naszej sprawy. Bez tego nie mielibyśmy wsparcia, choćby finansowego, dzięki któremu można było kupować i wysyłać sprzęt poligraficzny. Zagraniczne związki zawodowe musiały mieć przekonanie, że to, co dzieje się w Polsce jest istotne dla demokracji i ważne dla Europy - podkreślił.
Dzień Polonii i Polaków Za Granicą. "Niektórym na Ukrainie jest bardzo ciężko" >>
Dodał jednak, że polscy emigranci z lat wcześniejszych, szczególnie okresu powojennego, nie czuli się za granicą komfortowo. - Trudno im było do sprawy polskiej przekonywać autochtonów. To się bardzo zmieniło po wyborze Karola Wojtyły na papieża, a następnie zwycięstwie w strajkach 1980 roku. Zobaczono wtedy, że my umiemy walczyć o własną niezależność i wolność, że nie jesteśmy bierni. Te dwa wydarzenia przewartościowały opinię o Polsce i o Polakach właściwie na całym Zachodzie - mówił.
Jakie znaczenie podczas demonstracji Polaków za granicą miały nasze barwy narodowe? Kiedy Mirosław Chojecki wrócił do kraju i co to dla niego oznaczało? Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy, którą prowadziła Zuzanna Dąbrowska.
"Popołudnie z Jedynką" na antenie Jedynki od poniedziałku do piątku między godz. 15.00 a 19.00. Zapraszamy!
(asz/pp)