Trwa dyskusja na temat tego, czy na Plac Wileński w Warszawie powinien wrócić Pomnik Braterstwa Broni, symbol wspólnych walk Ludowego Wojska Polskiego i Armii Radzieckiej. Monument, zwany przez warszawiaków "pomnikiem czterech śpiących", został usunięty z Placu Wileńskiego na czas budowy stacji drugiej linii metra.
Jego powrotowi towarzyszy dyskusja, której główne wątki toczą się wokół pytania: czy w przestrzeni publicznej stolicy (i wielu innych miast) jest miejsce na pomnik przypominający o sowietyzacji Polski? Instytut Pamięci Narodowej rozpoczął akcję przeciwko monumentowi. – Ściśle mówiąc, nie jesteśmy przeciwko pomnikowi, tylko przeciw jego lokalizacji – wyjaśniał prof. Jerzy Eisler, dyrektor Oddziału IPN w Warszawie. – Pomysł jest taki, by pomnik ten przenieść na cmentarz żołnierzy radzieckich ze wszystkimi honorami należnymi tego rodzaju obiektom – mówił w audycji "Piątek z Mazurkiem".
Problem w istocie nie dotyczy jednak samego pomnika, tylko kwestii tego, czy Polska została przez Armię Czerwoną wyzwolona, czy zniewolona. – Mamy tu do czynienia przede wszystkim z ogromnym językowym lenistwem – zauważył historyk. – Mówi się: "Armia Czerwona nas wyzwoliła" - i koniec kropka. Jeśli się wysilimy i użyjemy rozbudowanej formy: "Armia Czerwona wyzwoliła ziemie polskie spod okupacji niemieckiej", wówczas jesteśmy precyzyjni. Możemy powiedzieć ponadto, że w latach 1944-1945 to Związek Radziecki był okupantem. Za żołnierzami radzieckimi szły nie tylko dywizje NKWD, ale także Polscy komuniści. Było to instalowanie nowego ustroju na radzieckich czołgach – powiedział.
Z prof. Jerzym Eislerem rozmawiał Robert Mazurek. Zapraszamy do wysłuchania całej audycji.
mc