- Wojna nigdy nie była w moich planach - deklarowała Dorota Masłowska podczas krakowskiego spotkania z czytelnikami. - Kiedy jednak zaczęłam pisać pierwszą powieść, przygotowywać preparat naszego codziennego języka, okazało się, że polszczyzna po prostu jest wojną przesycona - wyjaśniła.
A dlaczego autorka "Kochanie, zabiłam nasze koty" w ogóle sięgnęła po "językowe odpady". - Przyglądając się śmieciom, możemy dowiedzieć się wiele o rzeczach pełnowartościowych, a raczej mających taki pozór. Chociażby o naszych codziennych wartościach: rodzinie, pracy, samodoskonaleniu - odpowiada.
Na spotkanie z Dorotą Masłowską wybrał się Bartosz Panek. Więcej o kompleksie głośnego debiutu, partyzanckim uprawianiu literatury oraz "śmieciowym" charakterze języka w załączonym nagraniu.