– Jak przeczytałam tę książkę na nowo, zdumiałam się, że ten język jest tam taki żywy – mówiła Małgorzata Szejnert o swoim powrocie do tekstów napisanych przed kilkudziesięciu laty. Według znakomitej reporterki ta ówczesna wielość języków (język ludzi ze wsi, odmiany języka kresowego, język śląski) szła w parze z jakimś trudno mierzalnym autentyzmem. – Ludzie mówili wtedy prawdziwym językiem, mniej atakowały nas cudze słowa, gotowce – podkreślała.
Małgorzata Szejnert opowiadała w rozmowie z Katarzyną Nowak przede wszystkim o pracy nad tekstami przypomnianymi w tomie "My, właściciele Teksasu. Reportaże z PRL-u": o wyborze tematów, kontaktach z bohaterami, ingerencjach cenzury. Przywoływała również wybrane reporterskie historie, jak choćby tę o słynnym niegdyś warszawskim sklepie Supersamie: – Jak się okazało, szefem tego nowoczesnego jak na ówczesne standardy sklepu jest człowiek, który ma za sobą praktykę w sklepie kolonialnym niczym ten Wokulskiego, zna na pamięć "Pana Tadeusza", a mówiąc o sprzedawanej kawie, cytuje fragment z Mickiewicza o kawiarce.
Małgorzata Szejnert w studiu Dwójki
Zapraszamy do wysłuchania obszernych fragmentów audycji z cyklu "Przestrzenie kultury. Literatura non-fiction", w której między innymi o niezwykłej historii związanej z bohaterką jednego z reportaży z tomu "My, właściciele Teksasu", o planach zawodowych Małgorzaty Szejnert, o jej zainteresowaniu pograniczem i słabości do wysp... (Ze względu na prawa autorskie nie publikujemy zawartych w audycji fragmentów literackich).