Co ma wspólnego piłka nożna, drony i marzenie o Wielkiej Albanii? Okazuje się, że wiele. Bałkany to beczka prochu, która tym razem wybuchła na boisku w Belgradzie. Podczas ostatniego meczu Serbii z Albanią nad boiskiem pojawił się dron z przymocowaną flagą Albanii, a konkretnie Wielkiej Albanii, czyli nieistniejącego państwa obejmującego tereny Macedonii, Serbii, Czarnogóry i Grecji.
Kiedy jeden z piłkarzy serbskich ściągnął flagę na ziemię, zaczęła się bijatyka, mecz przerwano, a o incydencie dowiedział się świat. Autorem prowokacji był ponoć Olsi Rama, brat premiera Albanii, choć do niczego się nie przyznaje. Według policji kierował on dronem z loży dla VIP-ów.
Stosunki między Serbią i Albanią są zaognione od lat 40. ubiegłego wieku. - Dramatyczny splot serbsko-albański wiąże się z Kosowem, ziemią między oba krajami. Tam narodziła się serbska państwowość, tam też są najważniejsze serbskie zabytki. Zdecydowaną większością mieszkańców stanowią tam jednak Albańczycy - mówi Wojciech Stanisławski.
- Trudno sobie wyobrazić większą prowokację niż pokazanie nad stadionem pełnym kibiców mapy, na której Kosowo nie tylko nie jest w granicach Serbii, ale co gorsza jest ujęte jako część Wielkiej Albanii, czyli absolutnego mitu... - uważa gość Dariusza Rosiaka.
W audycji rozmawialiśmy też o:
- tym, kto ponosi winę za śmierć turystów w Nepalu;
- zaginionych we wrześniu w Meksyku 43 studentach;
- najsłynniejszym w historii zdjęciu fotoreporterskim pokazującym głód.
Zapraszamy do wysłuchania całej audycji, którą poprowadził Dariusz Rosiak.
"Raportu o stanie świata" można słuchać w soboty od godz. 14.05 do 15.00.
(fbi, ei)