Stanisław Jankowski należał do 316 doskonale wyszkolonych spadochroniarzy, którzy przedostali się do okupowanej Polski. Skoczył wraz z pięcioma kolegami w nocy z 3 na 4 marca 1942 roku.
Przybywali nocą i byli uczeni zabijać po cichu. Wysyłani do najbardziej niebezpiecznych zadań na terenie okupowanej przez Niemców Polski, postępowali zgodnie z maksymą: "Wywalcz Polsce wolność lub zgiń".
Pierwszym etapem misji było szkolenie. Nie każdy mógł na nie trafić. Kandydaci byli wyznaczani odgórnie. Gen. Władysław Sikorski nakazał dobierać ludzi o twardym, nieugiętym charakterze. Dzielnych, zdecydowanych, ideowych i potrafiących bezwzględnie dochować tajemnicy. Zdolnych do odegrania roli emisariuszy politycznych i wojskowych. To były cechy niezbędne do przejścia szkolenia i zadań, jakie ich czekały.
Cichociemni-zobacz serwis specjalny
Po wybuchu Powstania Warszawskiego został dowódcą plutonu "Agaton" w batalionie "Pięść". – Przez dwa i pół roku mojej działalności konspiracyjnej, od momentu skoku, aż do momentu kiedy poszedłem na zbiórkę przed powstaniem, nie miałem nigdy autentycznych dokumentów – wspominał konspirację "Agaton”. – Siedmiokrotnie zmieniałem miejsce zamieszkania. Jedyny prawdziwy dokument, który w tym czasie miałem, to była legitymacja powstańcza.
Powstanie Warszawskie - zobacz serwis specjalny
W nocy z 13 na 14 sierpnia 1944 wraz z patrolem przedarł się ze Starówki na Żoliborz z rozkazami dla płk. Mieczy sława Niedzielskiego "Żywiciela", po czym następnej nocy do oddziałów Grupy "Kampinos" w Puszczy Kampinoskiej. Po upadku powstania dostał się do niewoli razem z gen. Tadeuszem Borem-Komorowskim, gdzie został jego adiunktem.