Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Piotr Grabka 09.10.2013

Ruda Śląska zbiera owoce kampanii edukacyjnej ws. śmieci

Po trzech miesiącach funkcjonowania ustawy śmieciowej, mieszkańcy Rudy Śląskiej, leżącej w samym sercu Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, zasadniczo nie mają do niej większych zastrzeżeń. Uważają, że w mieście jest czyściej i choćby dlatego warto było ustawę wprowadzić.
Worki z gruzem przy śmietniku w Rudzie ŚląskiejWorki z gruzem przy śmietniku w Rudzie ŚląskiejAleksandra Tycner/PR

W 142-tysięcznej Rudzie śmieci segregują wszyscy.  - O pierwsze oceny działania ustawy można się już pokusić. Są pozytywne - uważa Ewa Wyciślik, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska w Rudzie Śląskiej.

– My, jako miasto, objęliśmy nowym systemem wszystkie posesje, także te nie zamieszkałe. To się sprawdziło. Na pewno lipiec był trudny. W Rudzie, jak prawie w całej Polsce, zabrakło kolorowych pojemników do selektywnej zbiórki odpadów. Jednak byliśmy w lepszej sytuacji niż gdzie indziej, bo już wcześniej, od lat dziewięćdziesiątych, zachęcaliśmy naszych mieszkańców do segregowania śmieci i rozstawiliśmy w całym mieście kilkaset "dzwonów" na różne odpady. Zarówno w miejscach, gdzie stoją domy wielorodzinne, jak i w zabudowie jednorodzinnej. To zaprocentowało - dodała.

Poprzednie audycje z cyklu "Czysta gmina" znajdziesz tutaj >>>

Zaprocentowała także zakrojona na szeroką skalę i prowadzona z rocznym wyprzedzeniem kampania edukacyjna. - "Atrakcyjna Ruda sposobem na bruda" – to było jej główne hasło, widoczne wszędzie - mówi Renata Młynarczuk, naczelnik Wydziału Komunikacji Społecznej i Promocji Miasta. Na plakatach, banerach, ulotkach bardzo atrakcyjna, rudowłosa piękność przeganiała kolorowym mopem bałagan z miasta. Trudno było jej nie zauważyć.

Żart żartem, ale sprawę potraktowano nader poważnie. Już w styczniu Urząd Miasta wysłał do swoich mieszkańców, wraz z ordynacjami podatkowymi, 60 tysięcy listów informujących o nowej ustawie. Wiosną był cykl 17 spotkań z mieszkańcami. Listy do odczytania dostały liczne w Rudzie kościoły i ich treść księża odczytywali razem z ogłoszeniami parafialnymi. W ratuszu zorganizowano specjalne stanowisko "tylko na śmieci" – można było przyjść i o wszystko samemu zapytać, a także uzyskać pomoc w wypełnianiu deklaracji.

- Rudzianie ustawiali się do niego w kolejkach. Oczywiście była strona internetowa ze specjalną, wielką zakładką z "atrakcyjną Rudą", ogłoszenia w gazetach i ulotki w szkołach - mówi Renata Młynarczuk.
To wszystko w pierwszej odsłonie kampanii. Była jeszcze następna ze śpiewanym przez znanego rudzianina komiksem, grą miejską i sztuką teatralną o poszukiwaniu papierka.  
Ruda Śląska nie miała własnej spółki komunalnej. Przetarg na odbiór śmieci wygrało Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych – Ruda Śląska, konsorcjum dwóch rudzkich firm, powstałe właśnie na użytek nowej ustawy. Opłata została ustalona od mieszkańca – odpowiednio 11 zł za segregowane i 14 zł za nie segregowane. – W tej taryfie uwzględnione są i pojemniki, i odbiór wszystkiego, co mieszkaniec wyprodukuje – podkreśla Ewa Wyciślik.
Paweł Wójcik z konsorcjum twierdzi, że po 1 lipca w Rudzie nie powstaje więcej śmieci. – Owszem mieszkańcy od razu na początku pozbyli się rzeczy, zalegających latami po domach i piwnicach, i to było widoczne. Widoczny był też natychmiast wzrost odpadów segregowanych, typu szkło, plastik, opakowania wielomateriałowe i biomasa.
Zdaniem Pawła Wójcika, to, że trzeba odbierać wszystko, nie przysparza dodatkowych trudności. – Wystarczy dobra organizacja pracy i dostosowanie harmonogramu do pojemników, porozstawianych w mieście. Zresztą ciągle je jeszcze dostawiamy – wyjaśnia Wójcik.
Rudzianie do śmietników wystawiają także meble i gruz z prywatnych remontów mieszkań – w specjalnych workach, dostarczanych raz na rok przez konsorcjum. Odpady wielkogabarytowe wywożone są raz w tygodniu. – Jeśli jednak komuś przeszkadza mało estetyczny widok, nasi pracownicy jadą i zabierają je częściej - uspokaja Wójcik.
Nie wywozi się tylko tak zwanych elektrośmieci. Z nimi mieszkańcy Rudy muszą się fatygować osobiście do PSZOK, czyli Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. - Żeby nie było sytuacji, że ktoś po drodze rozbierze urządzenie i porzuci te części, które mu nie odpowiadają – tłumaczy Ewa Wyciślik.
W ciągu trzech miesięcy obowiązywania ustawy znikły dzikie wysypiska w okolicznych lasach, a nowe nie powstały. – Właśnie dlatego, żeby ich nie było, objęliśmy tym systemem całe miasto. Bo gdyby włączeni do niego zostali tylko mieszkańcy, to mógłby być kłopot z firmami czy ogródkami działkowymi. A tak przedsiębiorcy mają dwie umowy – na odpady przemysłowe i komunalne. Otrzymują pojemniki i płacą w zależności od ich wielkości. Odpady komunalne odbierane są nawet od kopalni.
Dziś w mieście wizerunki z "atrakcyjną Rudą" są nadal obecne i widoczne. Kolorowych kubłów na odpady segregowane nie sposób nie zauważyć. Widok mieszkańców wyrzucających do pojemników plastik, szkło czy papier jest dość częsty, bo selekcji śmieci dokonują nie w mieszkaniu, lecz przy śmietniku. Zapytana o to rudzianka odpowiedziała, że ma za ciasną ślepą kuchnię w wieżowcu, żeby stawiać tam trzy albo więcej wiaderek na odpady. Dodała, że podoba jej się nowy system, ale chciałaby dostawać worki na segregowane odpady.
W każdym razie, choć w pierwszych dniach października Ruda Śląska robi dość smętne ogólne wrażenie, to trudno nie przyznać, że jest miastem czystym.

Zachęcamy do słuchania naszych audycji oraz pisania do nas na adres: czystagmina@polskieradio.pl.
Aleksandra Tycner