Hubert Anyżewski z firmy Uselab przyznaje, że to niezbyt udane tłumaczenie z języka angielskiego. - Chodzi o angielskie określenie "gamification", czyli wykorzystanie mechanizmów, które znamy z gier, żeby nasza praca była postrzegana bardziej jako przyjemność niż obowiązek - opowiada.
- Jeśli chcemy uzyskać od ludzi pewne zachowania, to musimy przedstawić im motywację do tego, by robili tak, a nie inaczej. Dobrym przykładem jest Centrum Nauki Kopernik, tu każdy eksponat jest pewnego rodzaju grą czy zabawą. W pierwszej warstwie kontaktu z eksponatem, często musimy coś zrobić, po to żeby się sprawdzić czy uzyskać jakiś efekt. To jest pewnego rodzaju gra. Jej reguły są odpowiednio ustawione, znalezienie strategii wygrywającej to zrozumienie, jak działa dane zjawisko - mówi Łukasz Badowski z Centrum Nauki Kopernik.
Kazimierz Krzysztoszek widzi zagrożenia płynące z grywalizacji. - Jeśli chodzi o negatywy, to nazwałbym ją jednym słowem zewnątrzsterowność. Coraz trudniej się stymulować, inaczej mówiąc, uruchamiać swoją wolę, żeby coś zrobić. Można powiedzieć, że grywalizacja to egzostymulacja kosztem endostymulacji, czyli stymulacji wewnętrznej - twierdzi. Także zdaniem Łukasza Badowskiego samotna rywalizacja jest dobra, ale tylko do pewnego momentu. - Jeżeli wszystkie gry, które rozgrywamy, są oparte o rywalizacji to siłą rzeczy coś tracimy - dodaje.
Zapraszamy do wysłuchania całego materiału przygotowanego przez Kubę Witkowskiego.
Porannego pasma "Zapraszamy do Trójki" można słuchać od poniedziałku do soboty między 6.00 a 9.00
(mp)