Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Anna Wiśniewska 17.10.2017

Spór o pracowników delegowanych: impas w negocjacjach między krajami UE

Sprawa dyrektywy o pracownikach delegowanych nadal dzieli kraje Unii Europejskiej i nic nie zapowiada szybkiego przełamania impasu w tej sprawie.

Kością niezgody jest cały czas kwestia ograniczenia okresu delegowania pracowników. Według unijnych propozycji po okresie delegowania pracownik musiałby zostać objęty wszystkimi przepisami dotyczącymi praw socjalnych państwa przyjmującego.

Pierwotna propozycja Komisji Europejskiej mówiła o 24 miesiącach i takie też stanowisko przyjęła w poniedziałek komisja zatrudnienia i spraw socjalnych Parlamentu Europejskiego. Część państw UE chce jednak, żeby ten okres był krótszy.

- Francja nadal optuje za okresem 12 miesięcy, a cześć krajów chce nawet, żeby to było sześć miesięcy - powiedział przedstawiciel estońskiej prezydencji w UE. Krajom Europy Środkowej i Wschodniej, które wysyłają najwięcej pracowników delegowanych, zależy z kolei na tym, aby ten okres był najdłuższy.

Różnica zdań dotyczy też tego, czy zapisy nowej dyrektywy mają dotyczyć także pracowników sektora transportu drogowego. W poniedziałek europosłowie opowiedzieli się za tym, żeby przepisy obejmowały ten sektor gospodarki do momentu, gdy nie pojawią się nowe uregulowania dotyczące firm transportowych. Jeszcze dalej idzie Francja, która chce, żeby transport drogowy został na stałe wpisany do dyrektywy. Takim zapisom sprzeciwia się jednak m.in. Polska, która ma dużo firm transportowych prowadzących działalność gospodarczą na rynku UE.

Trzecią kwestią jest moment wejścia dyrektywy w życie i okres przejściowy pomiędzy uchwaleniem nowych przepisów a rozpoczęciem ich obowiązywania. Część krajów Europy Zachodniej uważa, że powinny zacząć obowiązywać jak najszybciej, kraje Europy Środkowej i Wschodniej argumentują, że potrzeba czasu na dostosowanie do nowych przepisów. Ma to związek z koniecznością adaptacji firm do nowych warunków na rynku.

Zarzuty dotyczące dumpingu socjalnego

Prezydent Francji Emmanuel Macron nazywa obecne prawo mianem "dumpingu socjalnego", z którego - jego zdaniem - korzystają państwa Europy Środkowo-Wschodniej.

Chodzi o to, że pracownicy zatrudnieni np. w budownictwie lub jako kierowcy TIR-ów wykonują zlecenia na zasadach obowiązujących w ich krajach, co sprawia, że opłaty na cele socjalne są znacznie mniejsze i dlatego też koszty zatrudnienia są zmniejszone w stosunku np. do Francji.

Proponowana przez Francję zmiana dotyczy tego, że osoba wysłana przez pracodawcę do innego kraju miałaby zarabiać tyle co pracownik lokalny.

Zarzuty dotyczące dumpingu socjalnego odpierał w rozmowie z Naczelną Redakcją Gospodarczą Polskiego Radia Robert Lisicki, ekspert Konfederacji Lewiatan.

Robert Lisicki Badania wskazują, że często świadczenia uzyskiwane przez pracowników delegowanych znacznie przewyższają minimalne wynagrodzenie wymagane w poszczególnych krajach członkowskich.

- Naszym zdaniem nie ma potrzeby rewizji dyrektywy. Nie mamy do czynienia z dumpingiem socjalnym, bo pracownicy delegowani po pierwsze objęci są polskim prawem pracy, po drugie są objęci 6 – 7 elementami prawa państwa, na terenie którego wykonują usługę, m.in. prawem do minimalnego wynagrodzenia. Nie dysponujemy tak naprawdę żadnymi rzeczowymi badaniami, analizami, które wskazywałyby na to, że polscy pracownicy nie otrzymują tego minimalnego wynagrodzenia. Wręcz pojawiają się badania, które wskazują, że często świadczenia uzyskiwane przez pracowników delegowanych znacznie przewyższają minimalne wynagrodzenie wymagane w poszczególnych krajach członkowskich – zaznaczał ekspert.

Źródło wideo: Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia

Dumping socjalny jest prawdą, mówił z kolei w rozmowie z Naczelną Redakcją Gospodarczą Polskiego Radia Kamil Maliszewski z Domu Maklerskiego mBanku.

- Tylko że ten fakt jest w naszym interesie i dlatego tak protestujemy. Ale musimy też rozumieć stanowisko drugiej strony – zaznaczał ekspert.

Co to oznacza dla polskich przedsiębiorców?

Takie zmiany dyrektywy o delegowaniu pracowników zwiększą jednak biurokrację i obawy przedsiębiorców, przewidywał w rozmowie z Naczelną Redakcją Gospodarczą Polskiego Radia Wiktor Doktór.

Wiktor Doktór Przedsiębiorcy nie będą do końca wiedzieli, według jakich norm, przepisów mają postępować.

- Nie będą oni do końca wiedzieli, według jakich norm, przepisów mają postępować. Może to spowodować zniechęcenie dostawców usług chociażby z Polski, żeby czasami sobie nie zrobić krzywdy niewłaściwą interpretacją niektórych przepisów i zaniechaniem świadczenia usług na zewnątrz – mówił ekspert.

Rozwiązaniem będzie założenie działalności gospodarczej w innym kraju, ale wtedy też tam, a nie w Polsce, trzeba będzie płacić podatki.

Polacy to największa w Unii, bo prawie 500-tysięczna grupa pracowników delegowanych. Warszawa, podobnie jak część stolic Europy Środkowo-Wschodniej, argumentuje, że w tej sprawie należy bronić zasad wspólnego unijnego rynku.

PAP/NRG, oprac. Anna Wiśniewska