Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Anna Borys 26.10.2011

Dlaczego w Europie mamy kryzys?

W Brukseli politycy zatwierdzili plan ratunkowy dla strefy euro, my zaś przypominamy, dlaczego Europa znalazła się w tak wielkich tarapatach.
Dlaczego w Europie mamy kryzys?fot. SXC
Posłuchaj
  • Orłowski: przyszłość strefy euro zależy od porozumienia dwóch największych jej gospodarek - niemieckiej i francuskiej
Czytaj także

To największy kryzys wspólnej waluty od początku jej istnienia. Dotychczasowe zasady działania strefy euro już nie są wystarczające, żeby zapewnić Europie bezpieczeństwo. Potrzebny jest szybki plan ratunkowy i nowe zasady gry.

Europa żyła na kredyt bez pokrycia

Prognozy na 2011 rok mówią jednoznacznie, że Europa tonie w długach. Najgorsza sytuacja panuje w Grecji, tam dług publiczny wyniesie w tym roku bagatela 157 proc. PKB. A stan ten może się jeszcze pogorszyć! Tak dramatyczny wskaźnik oznacza, że państwo nie jest w stanie płacić swoich zobowiązań. Nie lepiej jest we Włoszech, tam dług sięgnie 120 proc. produkcji krajowej. W podobnej sytuacji są Portugalia i Irlandia, odpowiednio 101 proc. i 112 proc. Niemcy ten wskaźnik na koniec 2011 roku będą mieli na poziomie 82 proc., a we Francji wyniesie on 85 proc.

Problem jest bardzo poważny. Unia Europejska uznała, że zadłużenie państwa, które chce wejść do strefy euro, nie może przekraczać 60 proc. Produktu Krajowego Brutto. Ten wskaźnik, przypomnijmy, mówi, jaka jest relacja zarobków danego państwa do jego zadłużenia. Przekładając to na rodzinę: sprawdzamy, czy zarobki w domu nie są zbyt niskie w stosunku do kredytów, które trzeba spłacić. Unia uznała, że zdrową relacją jest właśnie to magiczne 60 proc. Wtedy uznaje się gospodarkę państwa za zrównoważoną.

Większość krajów strefy euro jeszcze parę lat temu mogła się pochwalić takim zdrowym wskaźnikiem. Wszystko się jednak zmieniło po 2008 roku.

Jak pączek w maśle

Do 2008 roku Europejczycy żyli sobie jak pączki w maśle i nikt zbyt się nie przejmował, że zadłużenie rosło może trochę zbyt szybko. Nie było potrzeby. Hossa zapewniała możliwość zaciągania nowych kredytów, produkcja rosła w całej Europie, a banki zarabiały na tym wszystkim krocie. Do jesieni 2008 roku. Kryzys na początku dotyczył tylko sektora finansowego w Stanach Zjednoczonych. Wtedy jeszcze Grecja patrzyła na całą sytuację dość spokojnie. Nikt nie spodziewał się, że kryzys zagrozi przyszłości strefy euro.

Po równi pochyłej

Nie trzeba było jednak długo czekać na efekt domina. Zaczęło się od płynności banków, które przestały udzielać kredytów. To doprowadziło do bankructwa wielu firm, za tym poszły zwolnienia. Bezrobocie rosło. Produkt Krajowy Brutto w wielu państwach w 2009 roku był ujemny. Wydatki zaś zamiast maleć rosły. Rósł także koszt finansowy utrzymania długu. Spirala zadłużenia zaczęła się nakręcać.

Chiński gwóźdź do trumny

Wielu ekonomistów wskazuje także na chiński wkład w światowy kryzys. Chiny utrzymują sztucznie bardzo niski kurs juana w stosunku do euro i dolara. To sprawia, że godzina pracy w Państwie Środka jest 80-krotnie tańsza niż w Ameryce. W konsekwencji Chińczycy mogą oferować znacznie tańsze produkty. To niszczy europejski i amerykański przemysł. Niektórzy właśnie politykę Pekinu wskazują jako główną przyczynę kryzysu.

Śmierdzące jajo Grecja

Najgorzej w nowej sytuacji odnalazła się Grecja. Obecnie jako państwo jest niewypłacalna. Jeśli taka sytuacja zdarzyłaby się 20 lat temu, Grecja by zbankrutowała. To parę lat temu stało się z Islandią, której waluta straciła na wartości ponad 90 proc. Tylko że trudno sobie wyobrazić, żeby kraj należący do strefy euro mógł zbankrutować: nie pozwala na to wspólna waluta. Wykluczono również możliwość wystąpienia Grecji ze strefy euro. Pozostaje jedynie ratowanie bankruta. I prewencja, żeby inne kraje nie znalazły się zaraz w podobnej sytuacji.

ab