Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Katarzyna Karaś 07.10.2013

Lech Wałęsa podejmie się mediacji między udziałowcami Stoczni Gdańsk

Lech Wałęsa zgodził się podjąć mediacji między ukraińskim udziałowcem Stoczni Gdańsk a Agencją Rozwoju Przemysłu.
Lech WałęsaLech WałęsaEuropean People's Party/Wikimedia Commons/CC

Prezes Instytutu Lecha Wałęsy Piotr Gulczyński, który poinformował o decyzji Lecha Wałęsy, przypomniał, że były prezydent "już pod koniec września, kiedy w Stoczni Gdańsk wybuchł strajk, zadeklarował publicznie, że jest gotów pomóc stoczni, podejmując się negocjacji".
Z prośbą o podjęcie mediacji  zwrócił się w poniedziałek do Lecha Wałęsy w imieniu komisji zakładowej NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk Roman Gałęzewski, który jest też członkiem rady nadzorczej firmy.
Jak podkreślił szef stoczniowej "S" w apelu do Wałęsy, "długotrwały brak porozumienia w sprawie finansowania działalności Stoczni Gdańsk blokuje jej restrukturyzację i grozi utratą pracy przez blisko dwa tysiące stoczniowców. (...) Z informacji medialnych wynika, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest brak komunikacji pomiędzy właścicielami spółki".
"Pomysł przyjmujemy z zainteresowaniem"
- Jeśli cokolwiek lub ktokolwiek doprowadzi do rozmów między udziałowcami w konstruktywnej atmosferze, to jesteśmy za to wdzięczni. Ukraiński właściciel jest zdeterminowany, aby uchronić stocznię przed bankructwem. Niestety, ze strony ARP tego rodzaju intencji nie widać - powiedział rzecznik prasowy ukraińskiego udziałowca stoczni Jacek Łęski.
Prezes Agencji Rozwoju Przemysłu Wojciech Dąbrowski podkreślił, że "koncepcja mediacji jest na razie w fazie pomysłu, więc jeszcze za wcześnie na formułowanie stanowiska". "Pomysł przyjmujemy z zainteresowaniem, a stanowisko wypracujemy, gdy tylko pojawi się on w formie zaproszenia lub propozycji" - napisał.
"Do konkretnych rozmów byliśmy i jesteśmy gotowi. Problem polega na błędach w zarządzaniu stocznią, które doprowadziły do dzisiejszej dramatycznej sytuacji, i na tym, że my jako instytucja dysponująca pieniędzmi z naszych podatków niektórych oczekiwanych przez naszego partnera rzeczy po prostu nie możemy zrobić" - wyjaśnił prezes ARP.
"Potrzeba 180 mln zł, by wyjść na prostą"

Główny akcjonariusz Sergiej Taruta poinformował w ubiegły wtorek, że potrzeba 180 mln zł, by Stocznia Gdańsk odzyskała rentowność. Zaapelował do szefa rządu i ministra skarbu, by usiedli z nim do rozmów na temat przyszłości stoczni. Rozmowy miałyby dotyczyć formy zaangażowania ARP w ratowanie stoczni.
Stocznia Gdańsk jest w tak trudnej sytuacji finansowej, że pracownicy od maja otrzymują wynagrodzenie w ratach. Domagając się wypłaty pensji 26 września załoga przeprowadziła kilkugodzinny strajk ostrzegawczy.
75 proc. akcji spółki należy do kontrolowanej przez Tarutę spółki Gdańsk Shipyard Group, a 25 proc. do ARP. Udziałowcy od kilku miesięcy nie mogą dojść do porozumienia w sprawie sposobu poprawy sytuacji zakładu.
Na początku września do Wydziału Gospodarczego Sądu Rejonowego Gdańsk Północ wpłynął wniosek o ogłoszenie upadłości stoczni. Złożył go wierzyciel, firma Techwind z Banina koło Gdańska, której stocznia zalega ok. 250 tys. zł. W minionych kilku miesiącach to już drugi wniosek o ogłoszenie upadłości stoczni w Gdańsku. W przypadku poprzedniego wierzyciela, stocznia uregulowała swoje zaległości.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
PAP, kk