- Trzeba sobie zdawać sprawę, że nie da się sprowadzić kogoś z tak dużej wysokości. Nie ma takiej szansy, by wziąć kogoś pod rękę, zarzucić na plecy i znieść - podkreśliła w audycji "Reszta świata".
O swojej wyprawie Monika Witkowska opowiadała już w Jedynce krótko po powrocie. W rozmowie z Tomaszem Michniewiczem powróciła do kwestii bezpieczeństwa, a także motywacji. - Moim celem było nie tylko zdobycie góry, ale chciałam zobaczyć, jak tam jest, jacy ludzie wchodzą. Poczuć to na własnej skórze - mówiła podróżniczka. Dodała, że nawet, gdyby nie zdobyła szczytu, nie żałowałaby wysiłku poświęconego w przygotowanie wyprawy.
Monika Witkowska wspomina, że na szczycie radość mąciła jej perspektywa schodzenia. - Łatwiej wtedy popełnić błąd i każdy, kto chodzi w góry wysokie wie, że wyprawa jest udana, jak się dojdzie bezpiecznie do bazy - podkreśliła.
Za największe zagrożenia w wysokich górach uważa niedostatek tlenu, który skutkować może wystąpieniem choroby wysokościowej, zawału, udaru. - Poza tym grożą szczeliny, lawiny, wycieńczenie, zamarznięcie i - szczególnie na pierwszym etapie - tak zwane icefall, czyli przejście przez labirynt bloków śnieżno-lodowych, które w każdej chwili mogą nam się zwalić na głowę - dodała.
Jakie są koszty wyprawy na Mount Everest? Czy są granice wiekowe dla wypraw wysokogórskich? Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!
Audycja "Reszta świata" na antenie Jedynki w każdy piątek o godz. 9.10.
(asz/ag)