Mąż Wietnamki i tata dwóch synów przyznaje, że odpowiedź na pytanie o małżeństwa ludzi pochodzących z różnych kultur nie jest łatwa. - Takie związki mają swoją łatwiejszą i trudniejszą stronę. Jesteśmy bowiem na siebie otwarci i zakładamy margines na trudności we wzajemnym rozumieniu swoich komunikatów. Jednocześnie małżeństwo jest weryfikacją naszych wyobrażeń o życiu obywateli danego kraju. Od kuchni to wygląda inaczej niż w turystycznych przewodnikach - mówi Maciej Ryczko.
W rozmowie z Tomaszem Michniewiczem dodaje, że decydując się na małżeństwo z osobą wychowaną w innej kulturze trzeba mieć świadomość jak w danym kraju życie małżeńskie wygląda. - Trzeba pamiętać, że w krajach Azji panował system wielożeński. W Wietnamie wciąż funkcjonuje określenie "druga żona", "trzecia żona", ale w praktyce te związki są rzadkością - wyjaśnił. Ryczko spotkał się jednak z sytuacjami, że wietnamski małżonek Europejczyka prowadził jednocześnie małżeństwo wietnamskie.
Kolejne dylematy pojawiają się w mieszanym związku wraz z pojewieniem się dzieci. - W małżeństwach monokulturowych ludzie zastanawiają się, jaki kupić wózek, kiedy zapisać do żłobka. Natomiast przed wielokulturowymi stoi cała gama pytań, których zwykle ludzie nie stawiają sobie na co dzień - przyznaje. W jakim języku uczyć dziecko, w jakiej kulturze je wychować, czy zabierać je do drugiego kraju i pokazywać życie tamtejszej rodziny - za każdym z tych dylematów stoją także, jak podkreśla Ryczko, czas i pieniądze. - Nasze dzieci urodziły się i na co dzień mieszkamy w Sajgonie. Staramy się przekazać im obie tożsamości, by kiedyś mogli samodzielnie dokonać wyboru. W domu porozumiewamy się w trzech językach: wietnamskim, angielskim i polskim, którego uczę ich sam - opowiada.
Pod jakim względem małżeństwo Ryczków złamało wietnamską tradycję? Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!
Audycja "Reszta świata" w wakacyjne soboty na antenie Jedynki o godz. 15.10.
(asz/mc)