Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Beata Krowicka 17.01.2014

Tajlandia: wybuch podczas protestu w Bangkoku. Ktoś rzucił bombę między demonstrantów?

Kolejny niespokojny dzień w stolicy Tajlandii. W Bangkoku, gdzie od wielu dni protestują przeciwnicy rządu, doszło do eksplozji. Rannych zostało co najmniej 28 osób.

W czasie przemarszu antyrządowych demonstrantów wrzucono między nich ładunek wybuchowy - podała telewizja sprzyjająca manifestantom. Do eksplozji małych bomb doszło od czwartku kilka razy.
Minister spraw zagranicznych Surapong Tovichakchaikul oświadczył w piątek, że czas odzyskać kontrolę nad stolicą opanowaną od początku tygodnia przez demonstrantów domagających się ustąpienia premier Yingluck Shinawatry. Szef MSZ był w grupie wysokich urzędników, eskortowanych przez policję i wojsko, którzy udali się do urzędu paszportowego, aby przekonać protestujących do zakończenia jego blokady.
Zapytany, czy władze przygotowują się do akcji mającej na celu zakończenie blokad zajętych przez demonstrantów ministerstw i kilku kluczowych skrzyżowań, odparł, że "najwyższy czas" podjąć takie działania.
W czwartek wielotysięczne demonstracje przeprowadzono m.in. przed resortem zdrowia i urzędem podatkowym. Zablokowano wiele ulic. Demonstranci domagają się ustąpienia rządu, któremu zarzucają korupcję, oraz odłożenia zaplanowanych na 2 lutego przedterminowych wyborów. Opozycja podkreśla, że przed wyborami muszą zostać przeprowadzone reformy mające na celu walkę z korupcją w życiu politycznym.
W Tajlandii okresowo dochodzi do niepokojów od odsunięcia przez wojskowych w 2006 roku na tle zarzutów korupcyjnych premiera Thaksina Shinawatry, brata obecnej premier Yingluck Shinawatry.
Najnowsze demonstracje rozpoczęły się, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót Thaksina Shinawatry do Tajlandii.
Yingluck Shinawatra jest w kraju postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.

Przeciwnicy szefowej rządu zapowiedzieli, że jeśli ta nie ustąpi, rozpoczną blokadę tajlandzkiej giełdy oraz wieży kontroli lotów na stołecznym lotnisku. Do tej pory protesty w Bangkoku były mniej uciążliwe niż się spodziewano. Zablokowanych jest kilka głównych ulic miasta. W obawie przed blokadami urzędów centralnych, wielu pracowników administracji publicznej pracuje z domów.

Strzelano do demonstrantów

Co najmniej dwie osoby zostały ranne w środę rano w Bangkoku, gdzie ostrzelano antyrządowych demonstrantów - podały tajlandzkie władze. W wyniku ataku niegroźnie ranni zostali mężczyzna i kobieta. Do ostrzelania demonstrantów doszło na ulicy prowadzącej do jednej z luksusowych dzielnic handlowych, która od poniedziałku jest okupowana przez przeciwników rządu.

Według świadków w ciągu dwóch godzin w kierunku barykady wzniesionej przez protestujących oddano z nieznanego miejsca ok. 30 strzałów z broni palnej. W tym czasie w tym miejscu znajdowało się niewielu demonstrantów.

W nocy z wtorku na środę doszło do jeszcze jednego incydentu - na teren domu byłego premiera Abhisita Vejjajivy wrzucono niewielki ładunek wybuchowy. Siła eksplozji wybiła okna i uszkodziła nieco dach, ale nikt nie został ranny - poinformowała policja.

Stojący na czele opozycyjnej Partii Demokratycznej Abhisit, który przyłączył się do protestów, w tym czasie znajdował się poza domem.

Ponadto w zachodniej części Bangkoku oblano benzyną i podpalono autobus, którym przewożeni są demonstranci.

IAR, PAP, bk