Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Artur Jaryczewski 20.02.2014

Ukraina we krwi. Majdan będzie się bronił [ANALIZA]

Coraz trudniej będzie osiągnąć polityczne rozwiązanie ukraińskiego kryzysu. Ale to jest konieczne, bo alternatywą jest jedynie wojna domowa - pisze Piotr Kościński z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Z każdą godziną rośnie bilans ofiar starć w KijowieZ każdą godziną rośnie bilans ofiar starć w KijowiePAP/EPA/LASZLO BELICZAY

Wzrasta liczba zabitych i rannych - i to nie tylko w Kijowie. Majdan się trzyma, determinacja ludzi jest ogromna, widać, że są gotowi na wszystko - nawet na śmierć. Zwłaszcza, że jeśli nie atakuje Berkut, to do tłumu na Majdanie strzelają ukryci snajperzy. To już nie jest zwykła, antyrządowa demonstracja.

Protesty na Ukrainie - serwis specjalny >>>

Niestety, zdeterminowany jest też Wiktor Janukowycz, który najwyraźniej chce utrzymania władzy za wszelką cenę. Można sądzić, że obawia się losu, jaki sam zgotował Julii Tymoszenko. Nie rozważając zasadności skierowanej przeciwko niej zarzutów, trzeba podkreślić jedno: trafiła do więzienia ze względów politycznych, jako przeciwniczka Janukowycza. Co prawda najbardziej radykalna część Majdanu, Prawy Sektor, łaskawie zgadza się na pozostawienie prezydentowi jego wilii w podkijowskim Meżhiriu (wcześniej żądał, by prezydent wraz z rodziną opuścił kraj w ciągu 24 godzin), ale on sam na pewno nie wierzy w takie zapewnienia.

Opozycja: silna obrona

Trudno przewidzieć, jak rozwinie się sytuacja w samym Kijowie. Kolejne szturmy na Majdan nie przyniosły jego likwidacji, a jedynie coraz większą liczbę ofiar. Centrum ukraińskiej stolicy przypomina pobojowisko - barykady, spalone domy, wraki samochodów. Jedno jest pewne: Majdan będzie się bronić. Co gorsza, być może też przy użyciu broni palnej. Prawy Sektor wezwał ludzi do przynoszenia strzelb czy karabinków sportowych - i one na Majdanie pewno już są. W obwodzie kijowskim w prywatnych rękach jest pół miliona zarejestrowanej broni. A ile nielegalnej?

Kijowski
Kijowski Plac Niepodległości w ogniu, fot. PAP/EPA/IGOR KOVALENKO

Janukowycz praktycznie utracił kontrolę nad zachodem kraju. Dobrym przykładem jest Lwów, gdzie opozycja opanowała nie tylko administrację obwodową (odpowiednik wojewódzkiej), ale i prokuraturę i komendy milicji. Miasto kontroluje siły samoobrony. Niedługo może się okazać, że milicja wróci do komisariatów, ale będzie wykonywać polecenia opozycyjnych władz.

Na zachodzie jest to tym łatwiejsze, że opozycja ma większość w radach miejskich, rejonowych i obwodowych, nierzadko przytłaczającą. Niektórzy lokalni liderzy rządzącej Partii Regionów oficjalnie ogłosili w ostatnich dniach, że oddali swe legitymacje partyjne. Zresztą, Partia Regionów w lwowskim czy tarnopolskim stanowi jedynie margines.

Pytanie, czy na stronę opozycji przejdą kolejne obwody. Im dalej na wschód, tym siły opozycji są słabsze, a rządzący silniejsi. Ale w centrum kraju opozycja jest bardzo aktywna i można się spodziewać kolejnych prób zajęcia siedzib władz obwodowych czy innych urzędów. Lokalna milicja czy Berkut mogą ich nie obronić. I w ten sposób obszar kraju podporządkowany Janukowyczowi będzie się kurczyć.

fot.
fot. PAP/EPA/YEVGENY MALOLETKA

Jednak w dalszym ciągu, w skali kraju, opozycja wciąż stanowi mniejszość w parlamencie. Nie jest w stanie przegłosować ani zmian w konstytucji (a mówiąc ściśle, powrotu do konstytucji z 2004 r., oznaczającej osłabienie prezydenta kosztem parlamentu i rządu), ani też zmusić szefa państwa do sformowania rządu pod jej kontrolą. Tu trwa pat.

Władze: za słaby atak

Janukowycz najwyraźniej zrezygnował z metody, polegającej na "zmęczeniu" Majdanu i zdecydował się na jego likwidację siłą. Ale zabrał się do tego w sposób mało skuteczny - co najwyżej rozwścieczył protestujących i nastawił przeciwko sobie znaczącą część społeczności międzynarodowej.

Gdyby rzeczywiście chciał porozumienia, to miał na to czas. Jednak kolejne odsłony "okrągłego stołu" i rozmowy z opozycją nie doprowadziły do niczego. Powód jest prosty: porozumienie prowadziłoby do osłabienia jego pozycji, poprzez przywrócenie konstytucji z 2004 r.; dalszym osłabieniem prezydenta byłoby stworzenie rządu przez opozycję, a nawet gabinetu "technicznego”. Janukowycz kontroluje swych deputowanych dzięki temu, że może obiecać im rozmaite korzyści gospodarcze czy finansowe. Może im też zagrozić nie tylko odebraniem tych korzyści, ale także rozmaitymi innymi kłopotami. Jeśli jego władza zostałaby ograniczona, to zarówno "kij" jak i "marchewka" na deputowanych Partii Regionów stały by się o wiele słabsze.

fot.
fot. PAP/EPA/ALEXEY FURMAN

Prezydent Ukrainy wciąż dysponuje Berkutem i wojskami MSW. To nie wystarczy do kontrolowania całego kraju, ale przynajmniej centrum i wschodu. Nie wiadomo, czy "zwykłe" wojsko wykonałoby rozkaz strzelania do ludzi. Co prawda więc Janukowycz ma na kim się oprzeć, ale są to siły za słabe.

Dodajmy do tego, że z Partii Regionów wychodzą kolejni deputowani - jest ich już kilkunastu, w tym p.o. mera Kijowa Wołodymyr Makiejenko. Najwyraźniej nie chcą brać na siebie odpowiedzialności za kolejne ofiary. A może przestraszyli się amerykańskich i unijnych sankcji? Dwa miliardy dolarów od Kremla i wielka (choć skrzętnie skrywana) aktywność polityczna Rosji na Ukrainie - wyraźne wsparcie dla Janukowycza - nie zrównoważą tego, co się w ostatnich dniach na Majdanie stało.

Jakie rozwiązanie polityczne

Choć nie można przeceniać wpływu zagranicy, to jednak bardziej zdecydowane działanie Unii Europejskiej, razem z USA, może przynieść efekty. Zapowiadane sankcje, nawet, jeśli nie przestraszą samego Janukowycza, mogą spowodować rozpad Partii Regionów. Wiktor Janukowycz po prostu nie będzie się miał na kim oprzeć, a rosyjska pomoc nie wystarczy.

fot.
fot. PAP/EPA/MAXIM SHIPENKOV

Sprawą najważniejszą jest oczywiście zapobieżenie dalszym walkom w Kijowie. Jeśli działania Zachodu pomogą i Wiktor Janukowycz zgodzi się na zaprzestanie walk, to będzie można szukać rozwiązania politycznego. Propozycje takiego rozwiązania już są: wspomniane już zmiany w konstytucji, powołanie rządu fachowców i rozpisanie wyborów prezydenckich i parlamentarnych. To oczywiście będzie jedynie początek; wybory powinny wyłonić trwałą, reformatorską koalicję, która będzie odbudowywać spokój na Ukrainie. To będzie trudne, bo podziały są bardzo głębokie. Ale niezbędne. Bo alternatywa jest dramatyczna.

Piotr Kościński

(Autor kieruje programem wschodnim w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych)