Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Beata Krowicka 13.05.2014

Jastrzębie-Zdrój: podejrzany o podpalenie przyznał się do utrudniania śledztwa

Dariusz P., podejrzany o podpalenie w ubiegłym roku w Jastrzębiu-Zdroju własnego domu, w którym spali jego bliscy, przyznał, że sam wysyłał sobie SMS-y z pogróżkami, aby skierować śledztwo na fałszywe tory.
Zdjęcie z pogrzebu rodziny Dariusza P.Zdjęcie z pogrzebu rodziny Dariusza P.TVN24/x-news

Podejrzany został zatrzymany i aresztowany pod koniec marca. Prokuratura zarzuciła mu zabójstwo pięciu osób, a także usiłowanie zabójstwa szóstej - najstarszego syna.
- Dariusz P. podczas przesłuchania przyznał, że sam wysyłał sobie SMS-y z pogróżkami, czyli do utrudniania postępowania - powiedział rzecznik prowadzącej śledztwo Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Michał Szułczyński.
Wysyłając sobie wiadomości P. chciał skierować śledztwo na fałszywe tory - chodziło o zasugerowanie, że podpalaczem jest inna osoba, która mu groziła. Podczas śledztwa znaleziono przy nim telefon, z którego wysyłano te wiadomości.

Nie przyznaje się do zabójstwa
Przyznanie się do utrudniania śledztwa nie oznacza, że podejrzany przyznał się do pozostałych, poważniejszych zarzutów. Konsekwentnie twierdzi, że to nie on zabił swoją rodzinę.
Prokuratura wciąż nie powołała biegłych, którzy ocenią, czy Dariusz P. był w chwili pożaru poczytalny. Opinia psychiatrów będzie sporządzona na podstawie obserwacji, która potrwa zapewne kilka tygodni.
Wobec Dariusza P. prowadzone były wcześniej inne sprawy karne o charakterze gospodarczym. Podczas zleconych w ich ramach badań, przeprowadzonych w warunkach ambulatoryjnych, biegli uznali go za niepoczytalnego.
Zarówno prokuratura, jak i pełnomocnik rodziny ofiar podkreślają, że uznanie P. za niepoczytalnego w poprzednich sprawach nie oznacza, że taką samą opinię biegli wydadzą o nim w postępowaniu dotyczącym śmierci jego bliskich.

Zabił dla ubezpieczenia?

Prokuratura nie ma wątpliwości, że to Dariusz P. podłożył ogień w domu, w który spała jego żona i dzieci. Motywem przestępstwa miała być chęć uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia - Dariusz P. na krótko przed tragedią ubezpieczył żonę na wysoką kwotę. Według mediów P., który prowadził zakład produkujący meble, miał poważne długi.

Dariusz P: ubezpieczenie to był pomysł żony, SUPERWIZJER TVN/x-news

Jednym z dowodów w sprawie jest opinia biegłego z zakresu pożarnictwa, jednoznacznie wskazująca na podpalenie. Ogień podłożono w domu w sześciu miejscach. Żaluzje były zamknięte i zablokowane w taki sposób, by nie można ich było otworzyć. W domu nie było też śladów włamania. Z innej opinii biegłych, którzy badali logowania telefonu podejrzanego, wynika, że P. - wbrew swoim twierdzeniom - w czasie pożaru był w pobliżu domu.
Do tragedii doszło 10 maja ubiegłego roku. Powierzchnia pożaru była niewielka - ok. 15 m kw. Jego centrum znajdowało się na piętrze domu jednorodzinnego, paliła się część schodów i szafa. W wyniku pożaru zmarła żona i czworo dzieci, ocalał tylko najstarszy syn. Jak wykazała sekcja zwłok, przyczyną śmierci ofiar było zatrucie tlenkiem węgla.
Na miejscu zginęła 18-letnia najstarsza córka, czterolatka - w trakcie udzielania pomocy. Potem w szpitalach w Jastrzębiu-Zdroju i Cieszynie zmarli kolejno: 10-letni chłopiec i 40-letnia matka dzieci oraz 13-letnia dziewczynka.

PAP, bk