Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Beata Krowicka 23.07.2014

Statek Costa Concordia wyrusza w ostatni rejs

Po 32 miesiącach Costa Concordia opuszcza wyspę Giglio w Toskanii. Wrak statku pasażerskiego, który rozbił się tam w styczniu 2012 roku, odholowany zostanie do Genui, gdzie czeka go demontaż.

Kilkanaście minut po 9.00 rozpoczął się ostatni rejs statku połączonego linami z dwoma oceanicznymi holownikami. Zawiadomił o tym dym z kominów statków Blizzard i Resolve.

Wycieczkowiec wypłynie w środę na otwarte morze. Towarzyszyć mu będzie flotylla złożona z czternastu jednostek i dwa samoloty. Płynąc z prędkością dwóch węzłów Costa Concordia dotrze do oddalonej o dwieście mil morskich Genui dopiero w niedzielę. Większość pasażerów ostatniego promu, jaki przybył dziś rano do portu zanim go zamknięto, stanowili turyści, którzy chcą zobaczyć ten historyczny moment, gdy z pejzażu Giglio zniknie na zawsze sylwetka wycieczkowca.

ENEX/x-news

Mieszkańcy odetchną z ulgą

Staliśmy się sławni na świecie niestety dzięki Concordii - mówią mieszkańcy włoskiej wyspy Giglio, którą w środę, ponad dwa i pół roku po katastrofie ma opuścić wrak wycieczkowca. Trwa oczekiwanie, gdy zniknie on z horyzontu i na powrót normalności.
Z ulgą ludność Giglio przyjęła wiadomość o tym, że we wtorek na wraku pojawiła się biało-niebieska flaga, która w Międzynarodowym Kodzie Sygnałowym oznacza, iż statek gotów jest do wyjścia w morze.
W środę około południa Concordia ciągnięta przez holowniki ma wyruszyć w kierunku portu w Genui na demontaż. - Tylko uderzenie meteorytu mogłoby temu przeszkodzić - mówił szef włoskiej Obrony Cywilnej Franco Gabrielli.
Od 13 stycznia 2012 roku, czyli od chwili katastrofy, w której zginęły 32 osoby, mała wyspa, do niedawna turystyczna perła Toskanii na Morzu Tyrreńskim, w jednej chwili zmieniła się i stała się miejscem pełnym sprzeczności. Z jednej strony wciąż żywe są tam dramatyczne wspomnienia zimowej nocy, gdy mieszkańcy tłumnie ruszyli na pomoc rozbitkom, z drugiej Giglio jest od tamtej chwili w centrum uwagi światowych mediów.

Hotelarze chcą odszkodowania
Hotelarze narzekają na krach w kolejnym letnim sezonie, a władze domagają się od armatora 80 milionów euro odszkodowania za wyrządzenie szkód wizerunkowi wyspy. Lecz kwitnie tam też tzw. turystyka wypadkowa. Od pierwszej chwili, gdy gigantyczny wycieczkowiec przewrócił się, przyjechały tam tłumy ciekawskich, by go zobaczyć i sfotografować się na jego tle. Przyjeżdżają tam nawet szkolne wycieczki.
Tragedia statku Costa Concordia całkowicie wywróciła życie ludności wyspy, która do tego wydarzenia była miejscem elitarnych wakacji osób oczekujących przede wszystkim ciszy oraz spokoju, a nie licznych rozrywek. Cisza skończyła się wraz z pojawieniem się dziesiątek statków i motorówek ekip technicznych, dźwigów i holowników. Gdy ogłoszono, że wrak zostanie odholowany w środku sezonu letniego, niemal wszyscy zrezygnowali z wakacji w tym miejscu.
- Teraz dla świata jesteśmy wyspą katastrofy, ci którzy kochali to miejsce, już go nie poznają - powiedział burmistrz Giglio Sergio Ortelli dziennikowi "La Repubblica".


DE RTL TV/x-news

- Już na zawsze pozostaniemy miejscem, gdzie zatonęła Concordia - podkreślił właściciel jednego z pensjonatów Fabio Bernardini. Zatrzymują się u niego już nie turyści, ale ekipy włoskiej Obrony Cywilnej i ekspertów z całego świata.
Wielu mieszkańców przyznaje, że zaczęło intensywnie uczyć się angielskiego, by porozumiewać się ze stale obecnymi tam specjalistami z RPA, Rosji, Niemiec i innych krajów.
Włoskie media poinformowały, że podczas gdy na Giglio prowadzono przygotowania do transportu wycieczkowca do Genui, jego kapitan Francesco Schettino, sądzony pod zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci 32 osób, bawił się na wyspie Ischia w Zatoce Neapolitańskiej. Lokalny dziennik "Il Golfo" zamieścił fotoreportaż z przyjęcia z udziałem uśmiechniętego, zrelaksowanego kapitana.