Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Agnieszka Jaremczak 21.10.2014

Tajemniczy okręt podwodny na Bałtyku. Szwedzi szukają intruza

Rejon poszukiwań przez szwedzkie siły zbrojne tajemniczego podwodnego obiektu przesuwa się w kierunku południowym. Nie potwierdziły się przypuszczenia, że udało się zamknąć już intruza w pułapce.

Akcja poszukiwawcza zbliża się do rejonu miasta i portu Nynäshamn, do którego kursują polskie promy z Gdańska. Obszary poszukiwań są zamykane nie tylko dla żeglugi. Ograniczany jest również przelot cywilnych samolotów, które nie mogą poruszać się poniżej 1300 metrów. Chodzi o to, by nie utrudniać działań wojskowych helikopterów. Są to śmigłowce transportowe wykorzystywane do obserwacji. Trzeba się jednak liczyć z nagłymi zmianami sytuacji, co stale podkreśla rzecznik sił zbrojnych Mikael Abramsson. W poniedziałek niespodziewanie nakazano cywilnym jednostkom zachować dystans kilometra do okrętów wojennych.

Mogło to oznaczać, że szykują się one do użycia swego uzbrojenia. Później zakaz odwołano.
Z listy ogłaszanych przez sensacyjne tabloidy informacji zniknęła wiadomość, jakoby w kierunku Szwecji nadchodziła pomoc dla tropionego rosyjskiego okrętu podwodnego. Miał nią być statek badawczy "Profesor Łogaczew" przystosowany do podwodnych poszukiwań.

Informacja o tym, że tajemniczy okręt podwodny wpłynął w okolice Szwecji pojawiły się w miniony weekend. Według gazety "Svenska Dagbladet" , szwedzkie służby nasłuchu radiowego wychwyciły w czwartek szyfrowany sygnał rozmowy w języku rosyjskim na częstotliwości wykorzystywanej przez Rosję w sytuacjach alarmowych.

Szwedzkie siły zbrojne poinformowały w sobotę o zintensyfikowaniu operacji zwiadowczej podjętej w piątek w związku z informacją o "obcej aktywności podwodnej w archipelagu sztokholmskim".

Pojawiły się sugestie, że okręt należy do Rosji. Moskwa natychmiast zaprzeczyła, jakoby jej jednostki znalazły się w jakiejś nadzwyczajnej sytuacji.
Szwedzka i światowa prasa snują wiele teorii na temat tajemniczego obiektu. Od możliwości zatonięcia okrętu "Dmitrij Doński", po szybkie kutry desantowe, nazywane mini łodziami podwodnymi o kryptonimie Tryton NN. Ta pierwsza wersja została zdementowana przez internautów, którzy napisali w sieci, że "Doński" stoi w porcie macierzystym. Tą drugą zdementowało wojsko - zapewniając, że „Trytony” są w bazie.

Rosyjskie media zasugerowały, że zamieszanie z tajemniczym obiektem jest na rękę szwedzkiej armii, która może w ten sposób wymusić dodatkowe środki na zbrojenia. Sami internauci podzielili się na tych, którzy wierzą w czystość Rosji w tej sprawie i mówią, że Szwedzi szukają potwora z Loch Ness, który pomylił Szkocji ze Szwecją. I na tych, którzy nie wierzą władzom Rosji i drwią, że z okrętem podwodnym którego rzekomo nie ma, jest tak jak z "zielonymi ludzikami" na Krymie. Skoro oni mogli kupić cały sprzęt wojskowy w sklepie, to pewnie też ktoś kupił łódź podwodną i pływa po Bałtyku.

IAR/asop

''