Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Izabela Zabłocka 11.02.2015

USA, Wielka Brytania i Francja wycofały z Jemenu swych dyplomatów

USA, Wielka Brytania i Francja poinformowały w środę o zamknięciu swych ambasad w Jemenie i wezwały własnych obywateli do opuszczenia tego kraju. Jemen stanął w obliczu chaosu po obaleniu dotychczasowych władz przez szyickich rebeliantów z ruchu Huti.
Wzmocniona ochrona wokół ambasady USA w stolicy JemenuWzmocniona ochrona wokół ambasady USA w stolicy Jemenu PAP/EPA/YAHYA ARHAB

Departament Stanu w Waszyngtonie potwierdził, że zamknął ambasadę USA w stolicy Jemenu Sanie i ewakuował jej personel z powodu jemeńskiego kryzysu politycznego oraz zagrożenia bezpieczeństwa. Władze Wielkiej Brytanii poinformowały, że jej ambasada została zamknięta w środę rano wraz z ewakuacją personelu. Ambasada Francji w Sanie ogłosiła, że od piątku wstrzymuje swą działalność.

- Sytuacja w dziedzinie bezpieczeństwa w Jemenie przez ubiegłe dni ustawicznie się pogarszała. Obecnie oceniamy niestety, że zaistniało zwiększone ryzyko dla personelu i siedziby naszej ambasady. Nasz ambasador oraz personel dyplomatyczny opuścili w środę rano Jemen i powrócą do Wielkiej Brytanii - oświadczył zajmujący się sprawami Bliskiego Wschodu brytyjski wiceminister spraw zagranicznych Tobias Ellwood.

Huti rozwiązali w piątek parlament Jemenu i zapowiedzieli utworzenie nowego rządu o charakterze przejściowym. Pod koniec stycznia zajęli w pałac prezydencki w Sanie i zamknęli prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego w areszcie domowym w jego rezydencji. W następstwie tych wydarzeń Hadi oraz premier Chalid Bahah podali się do dymisji.

RUPTLY/x-news

Po przejęciu władzy przez szyickich rebeliantów działająca na terenie Jemenu sunnicka Al-Kaida Półwyspu Arabskiego (AQAP) zapowiedziała ich unicestwienie, co podsyciło obawy przed wybuchem międzywyznaniowej wojny domowej na pełną skalę. Ruch Huti popierany jest przez Iran, ale rebelianci zaprzeczają, jakoby mieli powiązania z władzami w Teheranie.

Występując we wtorek w telewizji przywódca rebeliantów Abdel Malik al-Huti oświadczył, że każdemu powinno zależeć na ustabilizowaniu Jemenu.

- To ważny, duży kraj, bogaty w zasoby, z których jego ludność nie korzysta, i ma bardzo, bardzo ważne położenie geograficzne. Ustabilizowanie tego kraju leży w interesie wszystkich sił, krajowych i zagranicznych. Jakakolwiek próba zasiania chaosu lub szkodzenia temu krajowi będzie miała swe reperkusje dla interesów tych sił - powiedział.

Niestabilność Jemenu może mieć poważne reperkusje na arenie międzynarodowej. To najuboższe państwo arabskie ma długą i trudną do zabezpieczenia granicę z czołowym światowym eksporterem ropy Arabią Saudyjską oraz od dawna doświadcza na swym terytorium zbrojnej konfrontacji z AQAP, uważaną przez USA za najbardziej niebezpieczny odłam Al-Kaidy.

W atakach bazujących w Jemenie amerykańskich samolotów bezzałogowych zginęło kilkudziesięciu domniemanych bojowników i przywódców AQAP. Pentagon przyznał we wtorek, że sukces rebelii Huti wywrze wpływ na zdolność USA do prowadzenia operacji antyterrorystycznych.

Obecna dezorganizacja aparatu państwowego w liczącym 25 milionów mieszkańców Jemenie jest spuścizną po wieloletnich dyktatorskich rządach obalonego w 2011 roku przez społeczną rewoltę prezydenta Alego Abd Allaha Salaha.

Jemen: szyiccy rebelianci zdobyli pałac prezydencki w Sanie >>>

PAP/iz