Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Katarzyna Karaś 10.03.2015

Rząd przyjął projekt ustawy regulujący kwestię zapłodnienia in vitro

Rząd przyjął na wtorkowym posiedzeniu projekt ustawy o leczeniu niepłodności, w tym także metodą zapłodnienia in vitro. Projekt został przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia.
Wspólna konferencja premier Ewy Kopacz i ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza o projekcie ustawy o leczeniu niepłodnościWspólna konferencja premier Ewy Kopacz i ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza o projekcie ustawy o leczeniu niepłodnościPAP/Radek Pietruszka

W myśl projektu, z procedury in vitro będą mogły korzystać osoby w związkach małżeńskich oraz osoby we wspólnym pożyciu, potwierdzonym zgodnym oświadczeniem.
Projekt zabrania tworzenia zarodków w celach innych niż pozaustrojowe zapłodnienie. Ogranicza też możliwość tworzenia zarodków nadliczbowych - zapłodnionych będzie mogło być nie więcej niż sześć komórek jajowych. Więcej zarodków będzie można tworzyć, gdy kobieta ukończy 35 lat lub gdy będą ku temu wskazania (współistniejąca z niepłodnością choroba i wcześniejsze dwukrotne nieskuteczne leczenie metodą zapłodnienia pozaustrojowego).
Zarodek będzie można przekazać na rzecz anonimowej biorczyni. Będzie to możliwe m.in. po stwierdzeniu - na podstawie danych fenotypowych - podobieństwa biorców zarodka z jego dawcami. Do dawstwa anonimowego będą przekazywane też zarodki, których oboje dawcy zmarli.
Projekt ustawy zakazuje niszczenia zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju (grozić ma za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5). Proponowane przepisy zakazują preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej w celu wyboru cech fenotypowych, w tym płci dziecka. Wyjątkiem mają być sytuacje, gdy wybór taki pozwala uniknąć ciężkiej, nieuleczalnej choroby dziedzicznej.
W Polsce dotąd nie ma ustawy, która regulowałaby kwestie stosowania procedury in vitro. Obowiązująca ustawa tkankowa nie zawiera zapisów dotyczących komórek rozrodczych, tkanek zarodkowych i tkanek płodów. Za niepełne wdrożenie unijnej dyrektywy dotyczącej jakości i bezpieczeństwa tkanek oraz komórek ludzkich - co wskazała w ubiegłym roku Komisja Europejska - Polsce grozi wysoka kara.
"Ludzkie dramaty nie mają ani lewicowego, ani prawicowego charakteru"
Podczas konferencji prasowej po zakończeniu posiedzenia rządu premier Ewa Kopacz podkreśliła, że projekt dotyczy wszelkich form walki z bezpłodnością, która stała się chorobą cywilizacyjną i dotyczy 1,5 mln par w Polsce. Przypomniała przy tym, że dziś w krajowym prawie nie ma żadnych uregulowań dotyczących procedury in vitro. - Dlatego też uważam, że niezależnie od poglądów, zarówno na lewicy, jak i na prawicy, dziś panuje takie przekonanie, że stan obecny, w którym nie ma uregulowań prawnych, jest wątpliwy moralnie, a medycznie potencjalnie niebezpieczny - wskazała.
Szefowa rządu poinformowała, że razem z ministrem zdrowia Bartoszem Arłukowiczem będą szukać szerokiego wsparcia dla proponowanych przepisów. - Ludzkie dramaty, a takim jest bezpłodność, nie mają ani lewicowego, ani prawicowego charakteru - oświadczyła. Wyjaśniła, że projekt był przygotowywany "z całą starannością", aby jego zapisy stanowiły jak najszerzej rozumiany konsensus w tej sprawie. Zwróciła uwagę, że propozycja przygotowana przez Ministerstwo Zdrowia nie tylko rozwiązuje problem bezpłodnych par, ale jest też "olbrzymim postępem" w obszarze ochrony zarodków.
Zapytana, czy nie obawia się konfliktu wewnątrz PO w sprawie in vitro, odpowiedziała, że razem z Arłukowiczem spotkali się z konserwatywnym skrzydłem partii i szczegółowo, "punkt po punkcie", omawiali projekt ustawy. - Przyjmowaliśmy od nich również uwagi, które zostały uwzględnione w tym projekcie. Dzisiaj, z dozą optymizmu mogę powiedzieć, że sporu w Platformie, jeśli chodzi o zakres tego projektu, nie powinno być - oznajmiła. Przekazała, że jednym z argumentów, który przekonywał konserwatystów, jest to, że w myśl projektu in vitro jest metodą fakultatywną, stosowaną dopiero po 12 miesiącach udowodnionego, nieskutecznego leczenia niepłodności.
x-news.pl, TVN24
"Określono procedury zapewniające bezpieczeństwo rodziców, dzieci i zarodków"
Minister zdrowia podkreślił, że projekt zajmuje się kwestią niepłodności w sposób kompleksowy. - W ustawie opisaliśmy sposoby walki z niepłodnością, opisaliśmy w jaki sposób należy niepłodność diagnozować, w jaki sposób należy niepłodność leczyć - wszystkimi dostępnymi metodami: hormonalnie, chirurgicznie, ale także metodą in vitro - wyliczył. Wytłumaczył, że w projekcie określono procedury zapewniające bezpieczeństwo rodziców, dzieci i zarodków. Zaznaczył, że kluczową zasadą, którą kierowali się jego autorzy, było zapewnienie "bezpieczeństwa procedury leczenia niepłodności w każdym wymiarze".
Poinformował, że projekt zakłada powstanie w Polsce, certyfikowanych przez resort zdrowia, ośrodków leczenia niepłodności. Powiedział, że placówka będzie mogła zostać takim ośrodkiem, jeśli spełni warunki "pełnej, kompleksowej diagnostyki i leczenia niepłodności". - Każdy ośrodek, który będzie się zajmował procedurą in vitro, będzie musiał mieć specjalne pozwolenie wydawane przez Ministerstwo Zdrowia. Każdy bank komórek także będzie certyfikowany przez ministra zdrowia. Ministerstwo będzie prowadziło systemowe i systematyczne kontrole wszystkich ośrodków, zajmujących się zarówno procedurą in vitro, jak i leczeniem niepłodności - dodał. Zaznaczył także, że personel pracujący w ośrodkach in vitro, bankach komórek, będzie przechodził cykliczne szkolenia w ośrodkach akredytowanych i kontrolowanych przez MZ.
Podkreślił, że do projektu wprowadzone zostały "jasne i czytelne" zakazy niszczenia i handlu zarodkami oraz komórkami rozrodczymi. Przypomniał, że proponowane przepisy przewidują, że po 20 latach przechowywania zarodki będą przekazane do adopcji, co, w jego ocenie, zagwarantuje, że "wszystkie zarodki, które będą przechowywane, będą miały szansę swojego rozwoju".
Arłukowicz przyznał, że przewiduje, iż i sejmowa, i senacka debata nad ustawą będą trudne. Powiedział jednak, że jest optymistą co do "znalezienia kompromisu i przeprowadzenia tej ustawy przez parlament jeszcze w tej kadencji".
PiS i SLD zarzucają PO grę polityczną

Poseł Mariusz Witczak z PO jest przekonany, że zdecydowana większość posłów Platformy poprze projekt w sprawie in vitro. Przypomniał, że w zeszłym tygodniu klub PO rozmawiał o tej sprawie z Ewą Kopacz i Bartoszem Arłukowiczem. - Po spotkaniu z panią premier mam nieodparte wrażenie, że będzie jedność, może poza jakimiś wyjątkami, które nie wpłyną na zbudowanie większości parlamentarnej - zaznaczył.
Rzecznik klubu PSL Jakub Stefaniak powiedział, że - podobnie jak w przypadku innych ustaw "uważanych za światopoglądowe" - przy projekcie dotyczącym in vitro ludowcy nie wprowadzą dyscypliny głosowania. Dodał jednocześnie: "wydaje się, że wielu posłów PSL będzie za tym projektem". Zdaniem Stefaniaka, istotne jest to, że "nawet środowisko kościelne jest przekonane o potrzebie uregulowania tej sprawy".
- Czekamy na to, żeby projekt pojawił się w Sejmie. Będzie dyskusja. Będzie praca w komisji i tam będzie miejsce, żeby spierać się na argumenty i przedstawiać swoje propozycje. Mamy swoje uwagi. (...) Zobaczymy, czy rzeczywiście jest wola ze strony Platformy, żeby ten projekt był procedowany, czy tylko chodzi o to, żeby trafił do Sejmu, odbyła się dyskusja i poleżał - oznajmiła wiceprezes PiS Beata Szydło.
Zdaniem rzecznika SLD Dariusza Jońskiego, zapowiedź ustawy o in vitro to jedynie element gry wyborczej Platformy Obywatelskiej. Oświadczył, że nie wierzy, że w tej kadencji uda się przyjąć ustawę. - Platforma dwukrotnie mówiła o ustawie in vitro i robiła to tylko i wyłącznie przed wyborami - wskazał. Zaznaczył, że do końca kadencji zostało zaledwie kilka posiedzeń Sejmu i przeprowadzenie "tak ważnej i tak kontrowersyjnej z punktu samej PO ustawy jest po prostu niemożliwe". - To jest granie na czas i oszukiwanie wyborców lewicowych - ocenił. Zaznaczył, że Sojusz jest za jak najszybszym uregulowaniem kwestii in vitro. Do projektu się jednak nie odnosi, bo go nie zna.
Stanowiska nie wypracował jeszcze klub Zjednoczona Prawica, w którego skład wchodzą posłowie partii Solidarna Polska oraz Polska Razem. Rzecznik Solidarnej Polski Patryk Jaki powiedział, że jego partia podziela stanowisko Episkopatu Polski - jest za "całkowitym zakazem stosowania metody in vitro". - Warto tu jednak podkreślić, że jakiekolwiek uregulowanie i tak jest lepsze niż stan obecny. W tej chwili nie ma żadnych uregulowań, jest kompletna wolnoamerykanka - powiedział.
Eksperci o ustawie o in vitro: zachowawcza, ale wiele spraw porządkuje
Zachowawcza, ale wprowadza regulacje, których od dawna brakuje - tak o projekcie ustawy o in vitro mówią eksperci. Zdaniem lekarzy ustawa - choć ma mankamenty - powinna wejść w życie jak najszybciej. Według etyka autorzy projektu unikali formułowania tez na temat tego, co słuszne.
Lekarz, który jako pierwszy w Polsce przeprowadził udany zabieg zapłodnienia metodą in vitro, prof. Marian Szamatowicz pozytywnie ocenił zapisy dotyczące tej procedury. Uznał, że nie ingerują one w samą procedurę, a oznacza to, "że stosując wymogi tej ustawy, polskie kobiety będą leczone w sposób podobny jak za granicą, czyli nowoczesny i skuteczny". - Należy sobie życzyć, żeby ten projekt jak najszybciej znalazł się pod obradami Sejmu, i żeby został wprowadzony w życie - powiedział profesor.
Prof. Szamatowicz podkreślił, że in vitro to "integralna i absolutnie konieczna część leczenia niepłodności". Jego zdaniem bez możliwości skorzystania z tej metody ponad połowa par mogłaby być pozbawiona szansy na dziecko. W Polsce - zwrócił uwagę - wzorem innych krajów, powinny być wprowadzone rozwiązania prawne przewidujące licencjonowanie ośrodków przeprowadzających zabiegi, regulujące nadzór nad ich pracą oraz określające zasady bezpieczeństwa i raportowania wyników.
Prof. Waldemar Kuczyński, ginekolog z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, twórca białostockiego Kriobanku - najstarszego w Polsce banku nasienia, również członek zespołu lekarzy, którzy doprowadzili do pierwszych narodzin w Polsce dziecka poczętego in vitro, uważa, że w projekcie wiele spraw zostało "rozsądnie uregulowanych i doprecyzowanych", choć ma on też mankamenty.
- Unia Europejska nie określa dopuszczalności metody, a o to w Polsce toczy się bój. Gdybyśmy uznali, że metoda jest medycznie poprawna, to Sejm powinien tylko uregulować normy prawne, wynikające z dyrektyw unijnych, czyli obowiązki państwa dotyczące nadzoru, licencjonowania ośrodków czy też powołania ciała odpowiedzialnego. Natomiast nasz styl legislacyjny, według mnie, nie jest do końca właściwy - stwierdził.
Jego zdaniem w ustawie brakuje regulacji dotyczących kwestii tzw. surogacji rodzinnej. - Jeżeli nie znajdujemy moralnych przeciwwskazań na dawstwo nerki czy wątroby od bliskich, to dlaczego użyczenie córce przez matkę macicy budzi takie emocje? O ile jestem zdecydowanie przeciwny surogacji komercyjnej, ale nie widzę moralnych powodów przeciwko temu, żeby matka nosiła i urodziła dziecko własnej córki - podkreślił prof. Kuczyński.
Przypomniał, że prace nad ustawą regulującą procedurę in vitro trwają od ponad dziesięciu lat. - Ustawa teraz dopiero wejdzie do Sejmu i mam wiele obaw, czy i jakie poprawki wprowadzą do niej parlamentarzyści. Mieliśmy już takie sytuacje, że ustawa w założeniach bardzo dobra, w trakcie prac legislacyjnych została wywrócona do góry nogami i okazywała się całkowicie nieżyciowa - skomentował.
Etyk z Instytutu Filozofii UW, prof. Paweł Łuków ocenił, że projekt spełnia zadanie porządkujące procedury leczenia niepłodności oraz "reguluje najważniejsze rzeczy dotyczące bezpieczeństwa". Jednak, jego zdaniem, autorzy projektu unikali "formułowania silnych, kontrowersyjnych (...) tez na temat tego co dobre, co słuszne".
PAP, kk