W samym Sao Paulo, stolicy finansowej 200-milionowego kraju, demonstrowało według policji ok. miliona ludzi.
Natomiast w Rio de Janeiro protest 15 000 osób odbył się na słynnej plaży Copacabana. Uczestnicy przybyli w żółto-zielonych strojach i kostiumach, nawiązujących do barw flagi brazylijskiej.
Najgłośniej oklaskiwani byli mówca, który żądał postawienia prezydent Rousseff przed sądem oraz grupa demonstrantów przebranych za wojskowych, która domagała się "interwencji armii brazylijskiej".
Wszystko przez afery korupcyjne
Popularność prezydent Rousseff, która 1 stycznia, po wygranych wyborach, rozpoczęła drugą kadencję jako szefowa państwa, spadła gwałtownie z powodu wykrycia gigantycznej korupcji w administracji państwowego koncernu naftowego Petrobras, największego przedsiębiorstwa publicznego Ameryki Łacińskiej.
Śledztwo toczy się w stosunku do około 50 polityków, w większości związanych z Partią Pracujących.
Przeciwko łapownictwu na wielką skalę odradzającemu się w administracji państwowej po okresie dość skutecznej walki z tym tradycyjnym w Brazylii zjawiskiem prowadzonej za czasów prezydentury Luiza Inacio Luli da Silvy (2003-2011), demonstrowano w niedzielę także w stolicach większości stanów brazylijskich.
W stolicy kraju, Brasilii, uczestniczyło w proteście 45 tysięcy osób; w całej Brazylii ok. 1,5 mln.
Część broni prezydent
Z kolei dwa dni wcześnej kraj manifestował w obronie prezydent Dilmy Rousseff. Wielkie mianifestacje, które ogarnęły w piątek 24 z 27 stanów Brazylii, zgromadziły głównie młodzież gimnazjalną i studencką, robotników, związkowców i kobiety. Mówcy ostrzegali, że pod pretekstem walki z korupcją brazylijska opozycja chce doprowadzić do prywatyzacji Petrobrasu.
mr