Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Agnieszka Kamińska 21.08.2015

Bitwa o referendum. Marszałek: 4 września Senat rozpatrzy wniosek

Wniosek prezydenta o referendum trafił do Senatu. Marszałek Senatu zwróci się o dodatkowe uzasadnienie, ocenił też, że pytania są mało precyzyjne. PiS zapowiada, że głosowanie w Senacie będzie testem, czy premier "słucha, rozumie i pomaga".

Do Senatu wpłynął wniosek prezydenta w sprawie referendum 25 października. Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz powiedział na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, że pierwsze pytanie w referendum ma brzmieć: "Czy jest Pan/Pani za obniżeniem wieku emerytalnego i powiązaniem uprawnień emerytalnych ze stażem pracy?". Pytanie drugie ma brzmieć: "Czy jest Pan/Pani za utrzymaniem dotychczasowego systemu funkcjonowania Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe?", a trzecie: "Czy jest Pan/Pani za zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków i przywróceniem obowiązku szkolnego od 7. roku życia".

(TVN24/x-news)

Marszałek Borusewicz ocenił że pytania są "ogólne i nieprecyzyjne". Dodał, że prezydent Andrzej Duda nie przedstawił skutków prawnych i finansowych swego wniosku, a więc zwróci się do niego o przysłanie takiego uzasadnienia. - Przed uzupełnieniem wniosku Senat nie powinien nad nim głosować - dodał.

Borusewicz dodał, że Senat musi rozpatrzyć wniosek prezydenta w ciągu 14 dni. Termin ten upływa 4 września, a więc marszałek zwołał na ten dzień posiedzenie Izby. Borusewicz przesłał już wniosek prezydenta do sześciu komisji senackich, a na poniedziałek zwołał Konwent Seniorów.

Marszałek zapowiedział, że zwróci się też o ocenę pytań referendalnych do specjalistów od prawa konstytucyjnego. Pytany, czy możliwe jest rozszerzenie referendum o dodatkowe pytania, o co apelowała premier Ewa Kopacz, marszałek powiedział, że przesłanie przez prezydenta pytań referendalnych do Senatu zamyka dyskusję na ten temat.

Bogdan Borusewicz chce też, aby stanowisko w sprawie wniosku prezydenta zajęła Państwowa Komisja Wyborcza. Wniosek w tej sprawie zostanie przesłany do PKW w poniedziałek.

Premier Ewa Kopacz: to referendum PiS-u

- Myślę, że w tej chwili pan prezydent oferuje Polakom referendum PiS-u i jednocześnie mówi: moje zaplecze polityczne, moje byłe zaplecze polityczne nie chce brać odpowiedzialności za pewne rozwiązania - powiedziała premier wieczorem w TVN24. Dodała, że to postępowanie przypomina jej "trochę sytuację grecką". - Dzisiaj PiS nie chce wziąć odpowiedzialności za rozwiązania, które mają bardzo konkretne konsekwencje finansowe, bardzo konkretne skutki, chociażby powrót do wieku emerytalnego - mówiła. Kopacz, dopytywana o pytanie dotyczące wieku emerytalnego i powiązania uprawnień emerytalnych ze stażem pracy, które ma paść w referendum 25 października, stwierdziła, że nie jest prawnikiem, ale "tak mało precyzyjnego pytania, to naprawdę dawno w wydaniu prawnika nie widziała". "Jaki staż pracy: 10, 20, 50 lat? Tego nie ma w pytaniu. O ile obniżamy ten wiek: o 5, 7, 10 lat? Tego w pytaniu też nie ma" - wskazała.

Pytana o to, czy prezydent - przed wysłaniem wniosku ws. zarządzenia referendum kontaktował się z nią, odpowiedziała: "Nie. Tak jak od trzech tygodni, nie mam odpowiedzi na pytanie, czy pan prezydent zechce się spotkać z rządem". - Dobrze by było, aby do takiego spotkania doszło, ale - mogę z tego powodu tylko ubolewać - nie ma woli rozmowy z tymi, którzy nie są zadeklarowanymi zwolennikami ani byłego zaplecza politycznego, ani prezydenta - mówiła.

PiS: głosowanie w Senacie będzie testem

Rzecznik sztabu PiS Marcin Mastalerek podczas swojej konferencji prasowej pytał szefową PO, dlaczego nie wzywała o rozszerzenie pytań referendalnych poprzedniego prezydenta Bronisława Komorowskiego, gdy składał on wniosek o referendum 6 września. Tego dnia Polacy odpowiedzą m.in. na pytania ws. JOW-ów i finansowania partii z budżetu państwa.

Mastalerek ocenił, że głosowanie PO w Senacie ws. wniosku o referendum będzie testem, czy premier "tak jak przekonuje z billboardów - słucha, rozumie i pomaga", czy też "zmieli te podpisy(zebrane pod obywatelskimi wnioskami o referendum, PAP) tak, jak robiła to już wcześniej".

Kandydatka na premier, Beata Szydło, apeluje do Senatu

Kandydatka PiS na premiera i wiceszefowa tej partii Beata Szydło wyraziła nadzieję, że ws. październikowego referendum Senat podejmie decyzję, która będzie "zwrócona w stronę obywateli". Wystąpiła też z apelem do "wszystkich polityków", aby wzięli sobie do serca, "że ich obowiązkiem jest słuchać obywateli". - To obywatele mają decydować o tym, jakiej chcą Polski - podkreśliła.

Krajowe Biuro Wyborcze o referendum razem z wyborami

Dyrektor KBW Beata Tokaj poinformowała, że gdyby 25 października odbyły się wybory do parlamentu i referendum, obowiązywałby jeden spis wyborców, karty do głosowania wrzucane byłyby do jednej urny, ale frekwencje byłyby liczone osobno. Szefowa KBW oszacowała też, że referendum rozpisane na dzień wyborów parlamentarnych byłoby o ok. 30 mln zł tańsze, niż gdyby wyznaczono je na inny termin.

(TVN24/x-news)

PSL, SLD i NSZZ "Solidarność" o referendach

Koalicyjne PSL podtrzymało tymczasem swój apel do prezydenta o odwołanie wrześniowego referendum. Zdaniem ludowców także październikowe wybory parlamentarne "powinny odbywać się bez partyjnych ozdobników" w postaci referendum. "Dwie partie mające największą reprezentację w parlamencie wyrzucają w błoto ponad 100 milionów złotych tylko po to, by prowadzić ze sobą polityczną walkę" - ocenili ludowcy.

Jako "nic innego niż polityczną grę" określili decyzję prezydenta także politycy Zjednoczonej Lewicy. Sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski przypomniał, że poprzedniego dnia politycy ZL apelowali do Dudy o spotkanie i rozmowę na temat ich pomysłu dopisania do wrześniowego referendum pytań o to, czy lekcje religii powinny być finansowane z budżetu oraz o wiek emerytalny. - Nikt w tej sprawie się z nami nie spotkał - powiedział.

Z kolei szef NSZZ "Solidarność" Piotr Duda przypomniał, że postulat referendum zgłosili do prezydenta przedstawiciele komitetów obywatelskich, które te wnioski referendalne zorganizowali i złożyli. P.Duda oświadczył, że przeprowadzenie referendum razem z wyborami parlamentarnymi było jego, a nie prezydenta, czy partii politycznych pomysłem i że pomysł ten "został zaakceptowany przez przedstawicieli pozostałych komitetów obywatelskich". Według niego decyzja głowy państwa stanowi wyraz szacunku dla domagających się referendum.

Politolodzy o kolejnym referendum

Jako "cyniczne wykorzystywanie mechanizmu demokracji bezpośredniej" określił natomiast decyzję prezydenta prof. Radosław Markowski. Według niego większość zagadnień, które mają zostać poddane pod głosowanie, powinny rozstrzygać Sejm, Senat i prezydent.

Prof. Andrzej Rychard z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN uważa natomiast, że mamy do czynienia z "korkociągiem referendalnym" albo "referendalną nerwicą natręctw", a idea referendum staje się instrumentem bieżącej gry politycznej. Jego zdaniem, pogarsza to jakość polskiej polityki. "Nie zapominajmy, że zaczęło się to wszystko od ruchu też nieracjonalnego, będącego efektem popłochu, w który wpadł prezydent Komorowski, co pokazuje jeszcze raz, że popłoch i panika są złymi doradcami w polityce" - ocenił socjolog.

Politolog z Uniwersytetu Łódzkiego dr Jacek Reginia-Zacharski ocenił zaś w rozmowie z PAP, że referenda mogą stać się osią sporu w nadchodzącej kampanii wyborczej do parlamentu. Spodziewa się on niskiej frekwencji w referendum wrześniowym. - Do tego referendum nikt się za bardzo nie przyznaje - pozostawił je po sobie prezydent Bronisław Komorowski, ale PO nie prowadzi kampanii profrekwencyjnej - ocenił. Jego zdaniem wynika to z faktu, że PO obawia się, że sukces referendum wzmocniłby ugrupowanie Pawła Kukiza.

Referendum zarządzone przez prezydenta Andrzeja Dudę, to konsekwencja faktu, że wcześniej nikt nie słuchał głosu społeczeństwa - tak z kolei uważa dr Piotr Bajda, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Rządzący wcześniej nie podjęli próby debaty nad wnioskami zgłoszonymi przez obywateli. Pod wnioskami podpisało się wiele osób, bo jeżeli pani minister mówi, że wszystkie sześciolatki muszą iść do szkoły - to rodzice mówią "hola, są pewne granice robienia z nas durniów" dodaje politolog.

Politolodzy dodają, że referenda nie mogą zastępować konstytucyjnych form sprawowania władzy. Według Marcina Celińskiego z kwartalnika "Liberte", zarówno prezydent Bronisław Komorowski jak i Andrzej Duda używają instytucji referendum do bieżących celów politycznych. Tak ułożone referenda i w taki sposób organizowane psują tą instytucję, a prezydent Duda, który miał być inny niż Komorowski - okazał się taki sam. Marcin Celiński uważa, że Andrzej Duda dla bieżących celów politycznych wychodzi z inicjatywą referendum. Według publicysty kwartalnika "Liberte" referendum zostanie prawdopodobnie zablokowane przez Senat.

Kampanie referendalne

Głosowanie w ewentualnym referendum październikowym poprzedzi kampania referendalna, która rozpocznie się po opublikowaniu postanowienia prezydenta o zarządzeniu referendum w Dzienniku Ustaw i potrwa do północy w piątek 23 października. Do 4 września trwać będzie kampania przed referendum zarządzonym przez poprzedniego prezydenta

O zarządzeniu referendum

Do zarządzenia przez prezydenta referendum ogólnokrajowego potrzebna jest zgoda Senatu. Po wpłynięciu prezydenckiego projektu ws. referendum Senat ma 14 dni na podjęcie decyzji ws. jego przeprowadzenia. Postanowienie prezydenta ogłaszane jest w Dzienniku Ustaw. Referendum przeprowadza się najpóźniej w 90 dniu od dnia ogłoszenia postanowienia.

6 września w Polsce odbędzie się inne referendum, zarządzone wcześniej przez byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, dotyczące m.in. jednomandatowych okręgów wyborczych i finansowania partii z budżetu.

PAP/IAR/agkm