Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Tomasz Owsiński 12.10.2015

Aleksander Łukaszenka wygrywa wybory prezydenckie na Białorusi. "Opozycja znajdzie się w politycznym getcie"

Aleksander Łukaszenka wygrał wybory prezydenckie na Białorusi i nadal będzie sprawował najwyższy urząd w państwie. Jak poinformowała w poniedziałek nad ranem Centralna Komisja Wyborcza, zdobył on 83,49 proc. głosów.
Posłuchaj
  • Wybory prezydenckie na Białorusi wygrał Aleksander Łukaszenka. Relacja Włodzimierza Paca (IAR)
Czytaj także

Wstępne wyniki głosowania podała w Mińsku szefowa białoruskiej CKW Lidzija Jarmoszyna.

Na drugim miejscu - z zaledwie 4,42 proc. głosów - znalazła się przedstawicielka umiarkowanej opozycji, działaczka kampanii "Mów Prawdę!" Tacciana Karatkiewicz. Trzeci był szef Partii Liberalno-Demokratycznej Siarhiej Hajdukiewicz, na którego głosowało 3,32 proc. wyborców, a czwarty - lider Białoruskiej Partii Patriotycznej Mikałaj Ułachowicz z 1,67 proc. głosów.

Choć Karatkiewicz była jedyną kandydatką opozycji w tych wyborach, nie poparli jej najbardziej znani liderzy białoruskiej opozycji, tacy jak szef Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatol Labiedźka czy były więzień polityczny Mikoła Statkiewicz, którzy wzywali do bojkotu wyborów. Ich zdaniem udział w głosowaniu legitymizuje reżim Łukaszenki.

Głównym dniem głosowania była niedziela. Wcześniej przez 5 dni trwało głosowanie przedterminowe. Frekwencja wyborcza wyniosła ok. 87 proc.

Aleksander Łukaszenka sprawuje urząd prezydenta Białorusi od 1994 roku. Będzie to jego piąta kadencja. W poprzednich wyborach, w 2010 roku, otrzymał prawie 80 proc. głosów.

Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl

- Białoruska opozycja po wyborach prezydenckich w kraju znów znajdzie się w politycznym getcie – ocenił niezależny politolog Waler Karbalewicz po zakończeniu głosowania.

- Opozycja znów znajdzie się w politycznym getcie, znów nie będzie dopuszczana do kontaktów z ludnością, będzie nieobecna w mediach państwowych. Będzie w takiej samej sytuacji, w jakiej jest zwykle – ocenił niezależny politolog Waler Karbalewicz po zakończeniu głosowania.

- Było jasne, że wynik Łukaszenki będzie ogromny. Łukaszenka sam go ogłosił jeszcze dwa dni temu, gdy powiedział, że potrzebuje co najmniej 80 proc. głosów – zauważył politolog.

Łukaszenka oświadczył na początku tygodnia: „To ważne, z jakim rezultatem wygra przyszły prezydent. To jego kapitał. Jeśli prezydent jest silny – a wy zawsze mnie popieraliście na jakieś 80 proc. – to nie ma pytań. Przyjeżdżam prowadzić rozmowy, to on (rozmówca) ma świadomość: zagłosowało na niego 80 proc., stoi za nim cały naród”.

Według Karbalewicza na razie nie wiadomo, jakie wyniki da Centralna Komisja Wyborcza przedstawicielce opozycji Taccianie Karatkiewicz. - Od tego będzie wiele zależeć. Wydaje mi się, że to jedyny znak zapytania tych wyborów – ile procent dadzą władze Karatkiewicz - powiedział.

Ocenił, że obecnie w łonie białoruskiej opozycji nastąpił rozłam – między ekipą Karatkiewicz a pozostałą częścią opozycji, która wzywała do bojkotu wyborów. - Trudno powiedzieć, czy uda im się porozumieć. Nie wykluczam, ale trudno prognozować - powiedział.

Zdaniem Karbalewicza w stosunkach z Zachodem będzie kontynuowany proces normalizacji. - Wyniki tych wyborów szczególnie nie wpłyną na ten proces, bo jest on uwarunkowany sytuację geopolityczną – zastrzegł.

Wyraził też przekonanie, że przyznanie literackiej Nagrody Nobla Swietłanie Aleksijewicz, która jest bardzo krytycznie nastawiona do reżimu Łukaszenki, nie wpłynie na sytuację w kraju. - Aleksijewicz i przyznana jej nagroda nie mogą wpłynąć na sytuację na Białorusi, bo jeden człowiek, nawet uznany w całym świecie, nie zdoła tego zrobić, tym bardziej że dla większości ludzi (na Białorusi) jest ona słabo znaną pisarką - powiedział.

Czytaj więcej
białoruś663.jpg
Białoruskie wybory. Państwowe media promują jednego kandydata

Jak w ZSRR

Niezależny miński politolog Waler Karbalewicz krytycznie ocenia sposób przeprowadzania wyborów prezydenckich na Białorusi. Jego zdaniem przypominają one radziecki rytuał, gdy władze wybierały same siebie przy pomocy narodu który był jedynie ozdobą głosowania.
W wywiadzie dla Polskiego Radia ekspert powiedział, że białoruskie wybory prezydenckie odbywają się pod kontrolą władz, według ich scenariusza i przy z góry wiadomym wyniku. - Dlatego możemy powiedzieć, że jest to polityczna kampania w ramach której prezydent Aleksander Łukaszenka otrzymuje przedłużenie władzy na kolejne 5 lat - mówi politolog.

Rozmówca Polskiego Radia zwraca uwagę, że tegoroczną kampanię prezydencką wyróżniał kryzys gospodarczy widoczny na Białorusi. Jednak jego skutki neutralizował fakt, że Białorusini są wystraszeni wojną na Ukrainie. Władze to wykorzystują. - Główne przesłanie Łukaszenki jest takie. Płace nie są najważniejsze. Najcenniejszą sprawą jest pokój i bezpieczeństwo w państwie. I ja wam ten pokój i bezpieczeństwo gwarantuję. Popatrzcie co się dzieje na Ukrainie i wybierajcie - mówi politolog.

Waler Karbalewicz podkreśla, że białoruskim władzom pomaga słabość miejscowej opozycji, która jest podzielona. Dlatego jego zdaniem zwycięzcą tych wyborów zostanie Aleksander Łukaszenka który rządzi Białorusią od ponad 21 lat.

RUPTLY/x-news

Łukaszenka grozi  

W niedzielę Łukaszenka ostrzegł mieszkańców przed udziałem w demonstracji po wyborach. Zaznaczył, że nie pozwoli nikomu na destabilizowanie sytuacji na Białorusi. Powiedział, że do wyborów "nie ruszano nikogo", ale po godz. 20 (19 czasu polskiego), gdy zostaną zamknięte lokale wyborcze, trzeba przestrzegać prawa.

Na Białorusi odbyło się w ostatnich tygodniach kilka wieców zorganizowanych przez opozycję. Sobotni marsz w Mińsku zgromadził około 2 tys. osób. Organizatorzy zapowiedzieli jednak, że nie planują żadnych akcji na niedzielę.

Akcja protestacyjna po poprzednich wyborach prezydenckich w 2010 r. skończyła się brutalnym rozpędzeniem zgromadzonych i setkami zatrzymań oraz wyrokami pozbawienia wolności.

Krytyka niezależnych obserwatorów

Szefowa Centralnej Komisji Wyborczej Białorusi Lidzija Jarmoszyna wysunęła wobec niezależnych obserwatorów zarzut zmowy w celu prowokacji podczas niedzielnych wyborów prezydenckich.

- Istnieje pewna zmowa. Jest wyczuwalna w jednakowych działaniach (niezależnych obserwatorów) w szeregu lokali, szczególnie w Mińsku, ale występuje to także w Mohylewie (na wschodzie kraju)”– oświadczyła Jarmoszyna na konferencji prasowej w niedzielę, czyli zasadniczym dniu głosowania (wcześniej było 5-dniowe głosowanie przedterminowe).

Według niej grupa obserwatorów złożyła w sądzie skargę, w której mowa „o niezgodności liczby obywateli oznaczonych (przez komisje wyborcze) jako ci, którzy już głosowali, z danymi podliczonymi przez samych obserwatorów”. Według niej działania obserwatorów są "przez kogoś koordynowane".

PAP/IAR/pp