Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
migrator migrator 20.06.2008

Lech Wałęsa zacierał ślady „Bolka”

Dzięki zmianom, jakie w gdańskim UOPie przeprowadzili Wałęsa i Milczanowski możliwe było usuwanie śladów działalności TW „Bolek” – mówi portalowi polskieradio.pl Sławomir Cenckiewicz.

Sławomir Cenckiewicz

Rozmowa ze Sławomirem Cenckiewiczem, jednym z autorów książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii"

Jeszcze przed publikacją książki o Lechu Wałęsie wybuchła burza w mediach. Oskarżano Pana, jako autora, o „burzenie legendy Solidarności”. Dlaczego postanowił Pan napisać tę książkę?

Od kilku lat prowadzę badania nad oporem społecznym i ruchem antykomunistycznym w Trójmieście. Przy tej okazji zainteresowałem się sprawą Wałęsy, bowiem w aktach dotyczących Grudnia ’70 natknąłem się na doniesienia TW ps. „Bolek”. Później postanowiłem napisać na ten temat odrębną publikację. Zaprosiłem to tego projektu Piotra Gontarczyka. Wreszcie, wpływ na wydanie tej książki miały wezwania licznych środowisk, by IPN wyjaśnił kwestię oskarżeń kierowanych pod adresem Wałęsy, że był on w przeszłości współpracownikiem SB. Nie ma to nic wspólnego z obalaniem legendy. To po prostu praca naukowa oparta o solidną kwerendę archiwalną.

Jak wyglądała współpraca Lecha Wałęsy z SB w latach 70.? W jaki sposób został zwerbowany, czy sam się zgłosił, czy bezpieka go złamała?

TW ps. „Bolek” został zwerbowany bezpośrednio po tzw. wydarzeniach grudniowych. 19 grudnia 1970 r. Wałęsa został zatrzymany i osadzony areszcie. Rozmowy z nim prowadził kpt. Edward Graczyk. W końcu grudnia 1970 r. wystąpiono z wnioskiem o jego zarejestrowanie, jako TW ps. „Bolek”. Był współpracownikiem aktywnym. Oficerowie prowadzący zwracali uwagę na jego punktualność, z jaką stawiał się w wyznaczonym miejscu na spotkanie. Bez zgody funkcjonariuszy SB nie przystępował do inicjatyw, których celem mogło być prowadzenie „wrogiej działalności”. Wykonywał zadania operacyjne na terenie zakładu pracy nawet w okresie przebywania na zwolnieniu lekarskim. Uzyskał, a później przekazał SB dokumenty napisane własnoręcznie przez osoby ze swojego otoczenia. Jeśli ustalił, że pracownicy stoczni słuchają w czasie pracy Radia Wolna Europa, starał się także uzyskać informację na temat treści słuchanych audycji („rozruchy w NRD”). Przekazywał także informacje wyprzedzające na temat planowanej przez pracowników Stoczni Gdańskiej próby zakłócenia obchodów pierwszomajowych w 1971 r.

TW ps. „Bolek” cechował też pewien spryt. Widać to przy okazji zgłaszanych SB w dniu 22 kwietnia 1971 r. pomysłów związanych z rozładowaniem napiętej sytuacji w stoczni poprzez złożenie załodze obietnic finansowych („Jednak wypłata powinna być wbrew oczekiwaniu dopiero po 1 Maja. Gdyby ludzie wiedzieli, że jest dla nich forsa, mogą jednak jej nie otrzymać, inaczej by patrzyli”), których ostatecznie nie trzeba będzie wcale zrealizować („TW sugerował, żeby stoczniowcom dać do zrozumienia, że zamierza się w krótkim czasie dokonać reorganizacji pod względem organizacji pracy w Stoczni, a z tym pójdą w parze zarobki pracowników fizycznych. To przyczyniłoby się do spadku agresywnych zamiarów pracowników Stoczni w dniu święta 1 Maja. Po 1 Maja poruszonych spraw można nawet nie realizować”). Jeśli TW ps. „Bolek” nie znał personaliów osób („zna ich tylko z widzenia”), którzy zwracali jego uwagę, to próbował zdobyć na ich temat jak najwięcej informacji („Mówił mi to ślusarz z W-4, którego nazwiska nie znam, mieszka pod Delikatesami, nazwisko mogę ustalić”), a nawet przybliżyć ich wizerunek i charakterystyczne cechy („jest on w wieku ponad 40 lat, wysoki, szczupły, bez zębów z przodu, lekko pokryty szronem, najprawdopodobniej będzie z W-5”), co pozwalało SB zidentyfikować te osoby (sprawa M. Tolwala).

Skąd wiadomo, że TW Bolek to Wałęsa skoro we wtorkowej „Rzeczpospolitej” napisaliście Panowie, że większość dokumentów z teczki Bolka została usunięta przez Wałęsę?

Zachowane w archiwach IPN tzw. pomoce ewidencyjne (karty rejestracyjne, dzienniki korespondencyjne i zapisy w Zintegrowanym Systemie Kartotek Operacyjnych) potwierdzają fakt rejestracji Lecha Wałęsy pod nr 12535 przez Wydział III SB w Gdańsku, jako TW ps. „Bolek” w latach 1970-1976. Identyfikację TW ps. „Bolek” potwierdza m. in. notatka funkcjonariusza gdańskiej SB Marka Aftyki z 21 czerwca 1978 r. na temat Wałęsy: „Wymieniony do współpracy z organami bezpieczeństwa pozyskany został w dniu 29 XII 1970 r. jako TW ps. »BOLEK« na zasadzie dobrowolności przez st. insp. Wydziału II KW MO w Olsztynie kpt. [Edwarda] Graczyka”. Tak więc mimo pożogi, w której najważniejsze dokumenty dotyczące tej sprawy zostały zniszczone, historyk może zidentyfikować personalia agenta. To była bardzo żmudna kwerenda. Znaleźliśmy wiele ważnych dokumentów w tej sprawie, które w szczegółach omawiamy w książce.

W jakim stopniu donosy Wałęsy były pomocne SB? Ilu osobom zaszkodził współpracując ze Służbą?

Na podstawie donosów TW ps. „Bolek” wszczęto sprawę operacyjną na Józefa Szylera, który jawi się zresztą, jako jedna z jego głównych ofiar. Inwigilowany i represjonowany przez SB w ramach operacji „Jesień 70”, 8 lipca 1971 r. Szyler został przeznaczony do zwolnienia z pracy w stoczni. Jednak ze względu na traumę, jaką w Grudniu ’70, przeszła jego żona w lipcu 1971 r. sam zrezygnował z pracy w stoczni i opuścił województwo gdańskie. Osiadł w Przeworsku, a później w Mielcu, gdzie również był inwigilowany przez SB. Dzięki doniesieniom TW ps. „Bolek”, SB „uaktywniła pracę w sprawie” Jerzego Górskiego – w Grudniu ’70 członka Komitetu Strajkowego i Rady Delegatów, na którego prowadzono sprawę krypt. „Demagog”. W swoich donosach TW ps. „Bolek” wiele miejsca poświęcał osobie Henryka Lenarciaka – uczestnika grudniowego protestu i przewodniczącego Rady Oddziałowej Związku Zawodowego Metalowców na Wydziale W-4 Stoczni Gdańskiej, którego Wydział III KW MO w Gdańsku rozpracowywał w ramach spraw krypt. „Kobra” i „Len” oraz „Arka” i „Jesień 70”. Wiadomo dzisiaj, że TW ps. „Bolek” okazał się także przydatny w rozpracowaniu takich osób jak: Kazimierz Szołoch, Henryk Jagielski, Jan Jasiński, Mieczysław Tolwal, Alfons Suszek, Jan Miotk, Bogdan Opala, Czesław Michał Gawlik, Czesław Karpiński, Józef Animucki, Jan Górski, Jerzy Górski, Szczepan Chojnacki, Klaus Bartel, Ryszard Zając, Maksymilian Szmuda Jan Weprzędz i Zygmunt Borkowski.

''Książka o Lechu Wałęsie

Dlaczego Lech Wałęsa zrezygnował ze współpracy? Z dokumentów wynika, że na początku był aktywnym TW? Skąd nagła zmiana nastawienia?

Nawet współpracownicy SB są tylko ludźmi. Różne są też ich losy. Mamy w pamięci historyczno-literackiej postać Kmicica, który z rzezimieszka przeistacza się w postać bohatera. W 1974 r. SB dawała sygnały, że TW ps. „Bolek” jest coraz mniej efektywny i coraz częściej krytykuje kierownictwo związków zawodowych i partii. Ostatecznie nie był on chętny do dalszej współpracy. W 1976 r. został wyrejestrowany a akta złożono do archiwum SB.

Kiedy i dlaczego Wałęsa zainteresował się swoją teczką?

Wydaje się, że zaważyła na tym próba przeprowadzenia lustracji przez rząd Olszewskiego w 1992 r. Wiemy, że Wałęsa znalazł się wówczas na tzw. liście Macierewicza. Wszystko, co działo się później z archiwaliami dotyczącymi Wałęsy, było próbą zatuszowania przeszłości.

Co działo się z teczką byłego prezydenta w latach 90.? W jakich okolicznościach doszło do wyprowadzenia z niej dużej części dokumentów?

Już w czerwcu 1992 roku Wałęsa pożyczył dokumenty na swój temat, potem uczynił to jeszcze raz. W działaniach tych uczestniczyli m.in. ówczesny szef MSW Andrzej Milczanowski, szef UOP Jerzy Konieczny, a także co najmniej kilku oficerów byłej SB, którzy robili błyskotliwe kariery w UOP za czasów premierów Mazowieckiego i Bieleckiego. Kiedy po zakończeniu prezydentury przez Wałęsę otworzono paczki z wypożyczonymi dokumentami, okazało się, że znaczna ich część zniknęła. Do archiwum UOP nie wróciła oryginalna karta ewidencyjna, informująca, że Wałęsa był w latach 70. tajnym współpracownikiem SB. Oprócz niej zginęły wszystkie dokumenty przekazane Macierewiczowi przez jego poprzedników oraz odnalezione w centrali MSW w czasie funkcjonowania rządu Jana Olszewskiego.

Znacząco „przetrzebiono” tomy akt spraw operacyjnych kryptonim „Arka” i kryptonim „Jesień ‘70”, prowadzone przez gdańską SB. Usunięto z nich kilkadziesiąt doniesień pochodzących od TW „Bolek”. W różnych miejscach, w których dokonano zniszczeń, usiłowano zatrzeć ślady manipulacji. Z tomów akt powyrywano spisy treści, poprzerabiano w nich też numerację stron tak, by trudniej było ustalić, co i skąd zginęło. Ale powołana w 1996 r. Komisja UOP nie miała kłopotów z ustaleniem okoliczności i skali procederu „wyprowadzania” dokumentów SB oraz osób, które zań odpowiadały. Analogiczne działania, jak w centrali MSW w Warszawie, podjęto w Delegaturze UOP w Gdańsku. Tu Lech Wałęsa i Andrzej Milczanowski dokonali zmian personalnych, mianując na stanowiska kierownicze zaufanych Wałęsy – byłych funkcjonariuszy SB. Otworzyło to drogę do manipulowania aktami archiwalnymi nie tylko byłej Służby Bezpieczeństwa, ale też dokumentami UOP. Konsekwentnie usuwano odnalezione ślady działalności TW „Bolek”, zmanipulowano też dokumentacje dotyczącą wypożyczenia w 1992 r. dokumentów do warszawskiej centrali.

Co ciekawe, do archiwum podrzucano też dokumenty, mające świadczyć, że Lech Wałęsa nie podjął współpracy z SB. Oddzielnym zagadnieniem jest sprawa dużej liczby mikrofilmów przejętych przez funkcjonariuszy UOP w marcu 1993 r. w mieszkaniu jednego z byłych funkcjonariuszy SB. Mikrofilmy te dotyczyły nie tylko Wałęsy, ale też wielu innych czołowych działaczy gdańskiej opozycji, w tym m.in. urzędującego prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz marszałka Senatu Bogdana Borusewicza. Te dokumenty zostały przekazane Wałęsie w 1994 r. i ślad po nich zaginął. W sprawie zaginięcia opisanych wyżej dokumentów śledztwo prowadziły prokuratury w Warszawie i Gdańsku. Jednak postawienie jakichkolwiek zarzutów Lechowi Wałęsie było niemożliwe przez chroniący go immunitet. Ze względu na zły stan polskiego wymiaru sprawiedliwości i działania Ministerstwa Sprawiedliwości uczestnicy opisanych działań uniknęli odpowiedzialności.

Dlaczego sąd lustracyjny nie uznał Lecha Wałęsę za kłamcę, skoro materiałów na temat jego współpracy jest tak dużo?

Proces lustracyjny Lecha Wałęsy przebiegał w atmosferze dużego pośpiechu oraz presji mediów w większości prezentujących stanowisko niechętne lustracji. W czasie jego trwania nie przesłuchano wielu istotnych świadków, a ustalenia sądu były w wielu kwestiach wątpliwe. Proces przerwano na pierwszej rozprawie po wpłynięciu do Sądu Lustracyjnego dokumentów śledztwa w sprawie „wyprowadzania” przez Lecha Wałęsę i jego najbliższych współpracowników dokumentów TW ps. „Bolek” z archiwów UOP. Mimo znajomości tych akt na sali sądowej nie padło pod adresem Wałęsy ani jedno pytanie dotyczące wspomnianej sprawy. Stało się tak mimo bardzo wymownych faktów ustalonych przez prokuraturę. Sąd po prostu przerwał rozprawę i tego samego dnia ogłosił orzeczenie korzystne dla Wałęsy. Bardzo szeroko omawiamy tę sprawę w książce.

Dlaczego prezes IPN Leon Kieres zdecydował się nadać Wałęsie status pokrzywdzonego?

Na podstawie wspomnianego orzeczenia sądu z 2000 r. IPN nadał Wałęsie tzw. status pokrzywdzonego. Było to skutkiem wyroku Trybunału Konstytucyjnego, które zobowiązywało IPN do respektowania orzeczeń Sądu Lustracyjnego nawet wbrew treści zachowanych dokumentów archiwalnych.

Czy pisząc książkę o Lechu Wałęsie próbowali Panowie kontaktować się z byłym prezydentem?

Oczywiście. W dniu 26 września 2007 r. Piotr Gontarczyk zwrócił się do Pana Prezydenta z propozycją spotkania, jednak nie uzyskał odpowiedzi. Omawiamy korespondencję z Lechem Wałęsą w pierwszych rozdziałach naszej książki.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Posłuchaj rozmowy Michała Karnowskiego ze Sławomirem Cenckiewiczem i Piotrem Gontarczykiem. (9,13 MB)